Mikromusic to słodka obietnica doświadczeń w skali makro, której zawsze udaje im się dotrzymać. Przekonali się o tym wszyscy zgromadzeni w niedzielny wieczór w Sali CK Zamek na koncercie otwierającym "Nie umiem tańczyć tour". Tłum (nomen-omen) roztańczonych, uśmiechniętych ludzi, od których biła energetyczna mieszanka błogości i zachwytu nie pozostawiał wątpliwości - Mikromusic wiedzą, co robią i robią to doskonale.
Natalia Grosiak (wokal, gitara, ukulele), Dawid Korbaczyński (gitara elektryczna), Robert Szydło (gitara basowa), Robert Jarmużek (instrumenty klawiszowe) oraz Adam Lepka (trąbka) i Łukasz Sobolak (perkusja) to skład idealny. Ponad 2-letni proces twórczy doprowadził do powstania 11 piosenek, spośród których 9 wykonuje sama Natalia Grosiak, jedna to jej duet z Dawidem Tyszkowskim i jedna - kwartet w składzie Grosiak, Bovska, Marcelina i Bela Komoszyńska. "Jestem rzeką" - bo taki tytuł nosi ten rozpisany na cztery głosy utwór to hołd oddany Odrze; powstał rok po katastrofie ekologicznej, która wywarła na jej ekosystem tragiczny, nieodwracalny wpływ. Powstałe we Wrocławiu Mikromusic zdecydowało się wesprzeć inicjatywę dotyczącą nadania rzece osobowości prawnej i umożliwiło wolontariuszom Fundacji Osoba Odra zbieranie podpisów pod petycją. Akcja nadal trwa, jeśli więc czujecie, że ta inicjatywa również i dla Was jest ważna, więcej informacji oraz możliwość złożenia podpisu znajdziecie na stronie www.osobaodra.pl.
A co o samym repertuarze? Jak to u nich: akustyka przeplata się z elektroniką, rock z poezją i muzyką ludową. Autorskie literackie teksty Natalii Grosiak mogłyby stać się tematem na osobną rozprawę - obraz świata, ludzi i emocji, motywy zaczerpnięte z tekstów (pop)kultury, historie o ludziach z krwi i kości (jak zaklęta w najnowszej płycie opowieść o Mariannie, babci wokalistki, jednej z bohaterek "Chłopek" Joanny Kuciel-Frydryszak). Głos Grosiak - eteryczny, delikatny, ale wyrazisty, o charakterystycznej jasnej barwie, przy udziale której powstają jedne z najpiękniejszych wokaliz polskiej alternatywnej sceny muzycznej - przeprowadza nas przez album spokojnie i czule. Otwierające koncert "Nie umiem tańczyć" od razu trafia w najbardziej miękkie z miejsc, mroczne "Wrony" (wspomniany duet z Tyszkowskim, w Poznaniu wykonywany w pojedynkę) hipnotyzują, rock'n'rollowe "Wkurzasz mnie" bawi, delikatna "Czułość" wzrusza. Najnowszy repertuar daleki jest od powielania oczywistych klisz; nie jest to łatwe, by utrzymując wypracowaną przez lata, muzyczną narrację, nie popaść w banał i nie zacząć mimowolnie odmieniać przez wszystkie przypadki melodii, które dawno już tę deklinację mają za sobą. Mikromusic zachowuje świeżość spojrzenia i przede wszystkim - autentyczność. Podkreślana przez Grosiak niezależność, wypływająca z braku związania z jakąkolwiek wytwórnią, odgrywa tu niemałą rolę; choć konsekwentne podążanie tą ścieżką nie należy do najłatwiejszych, możliwość nieograniczonej twórczej wolności rekompensuje wszystko.
Na koncercie nie zabrakło też hitów z płyt poprzednich: wspólnie odśpiewany refren kultowego już kawałka "Tak mi się nie chce" (z równie wspaniałym teledyskiem z Wojciechem Mecwaldowskim i Anitą Jancią w rolach głównych; blisko 19 milionów wyświetleń w 7 lat nie bierze się znikąd, polecam nadrobić, kto zna tę historię jedynie ze słyszenia) umocnił w rozczulającym przeświadczeniu, że łączy nas więcej niż mogłoby się wydawać. W menu znalazł się także podwójnie zagrany "Taki chłopak" (i tu znów polecajka - każda jego wersja jest wspaniała, choć przyznam, że ta bałkańsko zorkiestrowana trafia do mnie ze zdwojoną siłą), poruszająca i zatrzymująca w czasie "Operacja na otwartym sercu" (oryginalnie wykonywana w duecie z Piotrem Roguckim) i cudowny "Na krzywy ryj". Choć nowy repertuar pod względem wykonawczym trzymał poziom, do którego zostaliśmy przyzwyczajeni - słychać wyraźnie, z którymi piosenkami Mikromusic żyje od lat, bo brzmią tak, jakby... No właśnie - żyły w nich od dawien dawna.
Mikromusic uczy czułości. Tej prostej, niemal odruchowej i tej, która kosztuje nas nieco więcej. W ich muzyce nie tylko można się przejrzeć; dzięki niej można poczuć się prawdziwie zauważonym i usłyszanym. Łączy w sobie to, co łączy nas wszystkich - nieustanne popadanie skrajności w skrajność przeplatane z błogim czasem słodkiego spokoju, nagłym wkurzeniem, lękiem o jutro czy nadzieją na to, że kiedy przyjdzie - wreszcie wszystko stanie się jasne. Celowo czy przypadkiem - Mikromusic dla wielu stało się soundtrackiem życia. Pięć gwiazdek na pięć możliwych. Czułość i dużo wdzięczności.
Marta Szostak
- Mikromusic
- CK Zamek
- 9.02
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz także
Zobacz również

Tłumacz niewłaściwego języka

W zwolnionym tempie

MY NAME IS POZNAŃ. Wizje, majaki i myśli
