Znana pisarka Richelle Mead powiedziała kiedyś, że gdybyśmy nie mieli otwartych oczu, nie rozpoznalibyśmy różnicy między jawą a snem. Jak myślicie o tym w kontekście Waszej muzyki?
Zuza Nicgorska: W przypadku tworzenia wręcz nie chcemy rozpoznawać różnic między jawą a snem. A przynajmniej w tym kierunku chcielibyśmy zmierzać...
Zadałem to pytanie, bo - jak sami mówicie - w muzyce działacie na pograniczu świadomości i śnienia. Dla mnie Color Blue to pop niemal hipnagogiczny - odnoszący się do pierwszej fazy snu. Skąd w Was ta potrzeba "śpiewania z szeroko zamkniętymi oczami"?
Z.N.: Taką formę komunikacji przyjęliśmy wręcz organicznie. Wszystkie te wizje, majaki i myśli, które wracają w naszych snach i nie chcą się oddalić, widocznie są ważne. Poza tym miło też czasem nie mówić wszystkiego wprost - i przekazać własne myśli jako wrażenie, odczucie, miraż, który może zmienić swoją postać na kanwie czyichś osobistych doświadczeń.
No właśnie - "wspominanie, powracanie, odtwarzanie i przeżywanie" również nie jest Wam obce. Można chyba nawet powiedzieć, że stanowi istotę Waszego projektu. Zastanawiam się tylko, jakie sceny i emocje Wam przy tym towarzyszą.
Z.N.: Gdy o tym myśleliśmy, pojawił się wniosek, że to chyba jakaś podświadoma potrzeba terapeutyczności. To chęć odtworzenia wspomnianych, niewiarygodnie ważnych snów, a potem zamykanie ich w słowa, choć często trudno je uchwycić. Ale są to też listy do konkretnych osób, zamknięte w piosenkach, zwierzenia.
Każdy duet to rozkładanie sił. Jak rozmieszczone są one u Was?
Z.N.: Technicznie większość produkcji należy do Patryka, a warstwy tekstowej do mnie, choć bywa zupełnie na odwrót. Jednak w kontekście mentalnym - niemal zawsze po równo.
Niedługo minie rok od premiery Waszego debiutanckiego albumu "Nie powód do płaczu". Dla mnie to przekorny tytuł, bo w Waszej muzyce raczej nie brakuje smutku.
Z.N.: I taki też miał być! "Nie powód do płaczu" to nasze spojrzenie na emocjonalne przeżycia i trudności jako coś, nad czym nie warto się rozczulać. To trochę parodia słów, które można usłyszeć od "dorosłych" - bo warto zapytać, co w ogóle oznacza dorosłość w kontekście emocji. Wyraz tego myślenia można znaleźć też na okładce: jesteśmy poważnymi, dorosłymi ludźmi w garniturach, jednak cały czas na placu zabaw.
Patryk Jędrys: Tytuł albumu pojawił nam się w głowach niemal tuż przed premierą, kiedy cały materiał był już dopięty na ostatni guzik. Pierwsze wersje niektórych utworów powstały kilka lat wcześniej, kiedy mentalnie byliśmy jeszcze w zupełnie innym miejscu. "Nie powód do płaczu" to zapis naszych emocji i przemyśleń z ostatnich kilku lat - okresu, kiedy wchodziliśmy w dorosłość. Smutek rzeczywiście może być pierwszym skojarzeniem w kontekście naszej twórczości, ponieważ zawsze był nam najbliższy, ale w tych utworach tak naprawdę zapisany jest cały kalejdoskop uczuć - od kompletnego załamania po łzy czystego szczęścia.
W jednym z wywiadów powiedzieliście, że w muzyce ważne jest, by "czerpać z niej przyjemność i być autentycznym". Wiemy jednak, że to nie wystarczy - potrzeba choćby determinacji, talentu... Co Waszym zdaniem jest taką siłą Color Blue, dzięki której o Waszym projekcie raczej nie mówi się jako o "jednym z wielu"?
P.J.: Kluczowe jest to, jak dobrze dobraliśmy się pod względem charakterów, oraz fakt, że poza byciem członkami zespołu jesteśmy przede wszystkim przyjaciółmi. Połączyło nas wspólne zamiłowanie do muzyki, którą szczerze kochamy. Po tych kilku latach oboje widzimy, że bardzo się różnimy, ale prawie zawsze potrafimy znaleźć wspólny punkt widzenia i wzajemnie się uzupełniać. A to również motywuje nas do dalszego działania.
Pochodzicie z Zagłębia Dąbrowskiego, rejonu województwa śląskiego. Jak to się stało, że zacumowaliście właśnie tutaj? Czy Poznań jest zaledwie przystankiem w Waszej podróży, czy może stał się już Waszym drugim domem?
Z.N.: Jak na razie Poznań dla Color Blue jest drugim domem połowicznie, a stał się nim trochę z przypadku, a trochę ze względu na osobiste wybory. A czy będzie nim na dobre, czy okaże się tylko przystankiem - tego sama jestem ciekawa...
"Miejsca" to jedna z Waszych piosenek, która pojawiła się na trzeciej kompilacji miejskiego projektu "My Name is Poznań". Jak wspominacie, współpracę przy tym projekcie? I czy są na nim numery, które szczególnie zapadły Wam w pamięć? A pytając nieco szerzej - jak oceniacie kondycję dzisiejszej młodej sceny w Poznaniu?
P.J.: Bardzo dobrze wspominam tę pracę, szczególnie nagrywanie wokali w studiu Włada2. Było to dla nas zupełnie nowe doświadczenie, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do realizowania nagrań na własną rękę, w domowym zaciszu. Ale Michał Madajczyk bardzo ciepło nas ugościł. Na "My Name is Poznań 3.0" szczególnie zapadł mi w pamięć utwór Massela - jego muzyka bardzo do mnie trafia. Poznałem jego twórczość na festiwalu Fama w Świnoujściu i od tamtej pory na stałe zagościł w moich słuchawkach.
Z.N.: Ja również dobrze wspominam tę sesję, choć w tym przypadku proces tworzenia warstwy lirycznej zrodził wyjątkowo dużo wariantów, z których trudno było wybierać. Nie wiem, czy to wada, czy zaleta, ale na pewno wyzwanie. A jeśli chodzi o scenę muzyczną w Poznaniu, płyta jest dla mnie pretekstem, by chodzić na koncerty lokalnych artystów, których do tej pory znałam bardzo słabo lub w ogóle, i - jak na razie - ani razu się nie zawiodłam. A co do wyboru faworyta z trzeciej edycji "MNiP 3.0", to w pełni zgadzam się z Patrykiem!
Przeglądając recenzje Waszej płyty, często można natrafić na opinie, że od początku brzmicie na tyle światowo, by już teraz móc robić karierę za granicą. To Wasz główny cel?
Z.N.: Nigdy nie mieliśmy przepisu na bycie światowym zespołem i wydaje się, że nadal go nie mamy. Ale jeżeli nasza muzyka będzie docierać również do słuchaczy poza Polską, to będziemy się tylko cieszyć, bo na ogół przy tworzeniu nie myślimy o jakichkolwiek granicach.
Rozmawiał Sebastian Gabryel
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz również

W zwolnionym tempie

W poszukiwaniu bliskości

Hard core punk i bitwa o Poznań
