1997-1998
Naczelna Rada Ludowa
KMP 4/1998
Przez całe dziesięciolecia pisało się i mówiło o powstaniu wielkopolskim jako o wielkim zbrojnym zrywie poznaniaków, jedynym zwycięskim powstaniu Polaków i ich ogromnym wysiłku militarnym. Ostatni w jubileuszowym dla periodyku roku numer Kroniki Miasta Poznania (4/98) nie jest książką o powstaniu, takich publikacji w ostatnich latach ukazało się wiele. Natomiast od lat bez mała pięćdziesięciu nikt tak szeroko nie opisał tych kilkudziesięciu dni dzielących zakończenie I wojny światowej od wybuch powstania wielkopolskiego w grudniu 1918 roku. A był to czas szczególny, okres w którym na terenie całego zaboru pruskiego stworzono na niespotykaną dotąd skalę doskonale zorganizowane struktury , gotowe w sprzyjających okolicznościach, w każdej chwili - przekształcić się w organy wolnego państwa. Na specjalnie organizowanych kursach odbywało się szkolenie personelu przyszłej polskiej administracji. We wszystkich zakątkach powiatu pruskiego, w najmniejszych nawet miasteczkach i wsiach zbierali się ludzie gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność za przyszły los wolnej Polski. Najpierw w konspiracji, później już całkiem jawnie, tworzono sieć Komitetów Obywatelskich, na wiecach wybierano delegatów do zwołanego w początkach grudnia 1918 roku Sejmu Dzielnicowego, z kolei w Naczelnej Radzie Ludowej zasiadała najbardziej reprezentatywna grupa demokratycznie wybieranych osób, mających działać w przyszłości w imieniu całego narodu. Delegaci na Sejm Dzielnicowy zjechali się ze wszystkich stron zaboru: Pomorza, Warmii, i Mazur oraz Śląska. Jednocześnie tworzyło się wielkopolskie wojsko. Jak świetnie było zorganizowane, niech świadczy fakt, że już w pierwszych dniach powstania utworzył się regularny front na niespotykaną dotąd skalę. Wszystko to razem było organizacyjnym majstersztykiem, bo po latach trwania wojny nie sztuką było strzelać, trzeba było jeszcze umieć zamienić to w fakt polityczny.
Po zwycięskim powstaniu rozpoczął się w byłej dzielnicy pruskiej długi proces polonizacji urzędów, instytucji, teatrów, poczty, a więc również nazw ulic, wyglądu budynków, druków i pieczątek. Usuwano niemieckie pomniki, insygnia cesarskie umieszczone na elewacjach, spolszczano - niekiedy drogą dosłownego tłumaczenia - tablice informacyjne, regulaminy, przepisy. Potworki językowe, które tym sposobem powstały, mogą świadczyć o jednym na pewno - pęd do polskości po przeszło stu dwudziestu latach niewoli był w Wielkopolsce ogromny. Przy tej okazji nie obyło się bez ewidentnych wpadek wynikających z nadgorliwości - z gmachu Biblioteki Uniwersyteckiej usunięto podobizny Schillera i Goetchego.
Ludzie, którzy przez lata zasiadali w Sejmie Pruskim, a potem ci, którzy przygotowali i prowadzili powstanie, nie zrobili w wolnej Polsce karier politycznych ani żadnych innych. Poza nielicznymi nie znamy ich nazwisk.
W Polsce nie zna ich nikt - to szara masa powstańców, konspiratorów i organizatorów. Wrócili do swych dotychczasowych prac i kraj o nich zapomniał. Kronika Miasta Poznania przywraca ich wszystkich zbiorowej pamięci - bo byli po prostu wielcy.
Zobacz także
Święty Łazarz
KMP 3/1998
W drugiej połowie XVI wieku istniał na terenie dzisiejszej Wildy mały szpitalik i kościółek św. Łazarza. Należały do niego znaczne obszary, ciągnące się aż do drogi prowadzącej do ówczesnej wsi Górczyn. W latach 80 XIX wieku zbudowano nową linię kolejową. Tory przecięły "łazareckie" tereny przynależne Świętemu Łazarzowi na dwie części. Część wschodnia pozostała przy Wildzie, zachodnią dalej nazywano Świętym Łazarzem lub po prostu Nowym Łazarzem. Jeszcze w XIX wieku wieś przekształciła się w odrębną gminę, która miała własnego sołtysa i Radę Gminy. Rada musiała być instytucją prężną, bowiem w niedługim czasie doprowadziła, wespół z władzami Poznania do przyłączenia gminy do miasta. Św. Łazarz stał się dzielnicą Poznania w roku 1900, jednocześnie z Jeżycami i Wildą. Właściwie od początku dzielił się na dwie części. Po wschodniej stronie dawnej drogi prowadzącej z miasta do Górczyna, później ul. Głogowskiej, przeważała niska zabudowa mieszkalna, im bliżej torów, tym bardziej o charakterze wiejskim. Żyli tam, w niewielkich, skromnych mieszkaniach, głównie kolejarze i ich rodziny. Zachodnią stronę ul.Głogowskiej, której oś stanowiła ul. Nowogrodowa, dziś Matejki, nazywano luksusową dzielnicą. Budowane tu kamienice, nadzwyczaj okazałe, o urozmaiconych, pięknych elewacjach, powstawały z myślą o ludziach zamożnych, których stać było na wysokie czynsze, w zamian za olbrzymie, wielopokojowe mieszkania z wszelkimi, jak na owe czasy, wygodami. Płaciło się nie tylko za samo mieszkanie, ale również za nadzwyczaj urokliwą okolicę, bliskość Ogrodu Botanicznego, obecnie parku Wilsona, ciszę i porządek. Prawdopodobnie autorem części przynajmniej koncepcji urbanistycznej Św. Łazarza był Joseph Stübben, wybitny urbanista i architekt, i - o dziwo - niewiele się tu od jego czasów zmieniło.
Ten numer Kroniki Miasta Poznania (3/98) opisuje historię Świętego Łazarza, dzielnicy, która mimo upływu lat wciąż odróżnia się od reszty miasta specyficznym klimatem i niepowtarzalnym urokiem. Łazarz ma swoje miejsca szczególne - park Wilsona z Palmiarnią, kościół pw. Matki Boskiej Bolesnej ze swoją charakterystyczną, ażurową wieżą, Rynek - które przewijają się we wszystkich wspomnieniach łazarzan. A zebrano w Kronice wspomnienia wielu osób, których nazwiska były kiedyś powszechnie znane każdemu mieszkańcowi dzielnicy. Uzupełniono je wypowiedziami historyków i pięknymi fotografiami. Do rąk Czytelników trafia zatem kolejny, po Chwaliszewie i Śródce, "dzielnicowy" numer kwartalnika. Warto go mieć, bo może służyć poznaniu wielu historii łazarskich, licznych zaułków, o których nie mieliśmy pojęcia, że istnieją, w końcu ludzi, którzy tu żyli i mieszkali przed nami.
Zobacz także
Inteligencja poznańska
KMP 2/1998
Numer 2/98 Kroniki Miasta Poznania traktuje o procesie powstawania i losach poznańskiej inteligencji. Temat to trudny, o ile bowiem dawne dzieje tej warstwy społecznej są stosunkowo dobrze znane, a to głównie dzięki prof. Witoldowi Molikowi, który zresztą współtworzy ten tom Kroniki, to powojenna inteligencja Poznania nie doczekała się jeszcze gruntownych opracowań, głównie ze względu na brak stosownych badań w tej dziedzinie. Z tego też powodu zastosowano specyficzny podział tomu - o okresie zaborów, czasach drugiej Rzeczypospolitej i okupacji piszą historycy, a czasy powojenne opisuje dzisiejsza inteligencja poznańska, która przeszłość i teraźniejszość zamknęła w sagach rodzinnych, gdzie od pokoleń bycie profesorem stanowiło naturalną konsekwencję pochodzenia. Historie to pasjonujące, bo ukazujące karierę zawodową i życie codzienne znanych, poznańskich uczonych z perspektywy ich dzieci i wnuków, ludzi samych należących dziś do elity intelektualnej, którą Libelt nazywał "kwiatem narodu", a Tadeusz Łepkowski pisał, że "bez niej nie ma i być nie może nowoczesnego narodu".
Zobacz także
Budowniczowie i Architekci
KMP 1/1998
Bolesław Leitgeber
Sławomir Leitgeber
Rasowy malarz. W stulecie urodzin Józefa Krzyżańskiego
Olgierd Błażewicz
Przegląd wydarzeń w Poznaniu (listopad 1997-styczeń 1998)
Andrzej Król
Zobacz także
Nasi dawni jezuici
KMP 4/1997
Zobacz także
Marsz, marsz Dąbrowski
KMP 3/1997
Zobacz także
Banki
KMP 2/1997
Zobacz także
Śródka, Ostrówek, św. Roch
KMP 1/1997