LETNIE BRZMIENIA. Kobiece granie

Przy wejściu na teren festiwalu czekały specjalnie przygotowane na Letnie Brzmienia gazetki "Bravo", nieco dalej można było upleść sobie wianek z polnych kwiatów czy zjeść wszystkie kebaby i bułki świata. Ze sceny natomiast dochodziły doskonale znane kobiece głosy, które reprezentowały szeroki przekrój muzyki rozrywkowej - od soulu, poprzez art-pop, aż po rock.

. - grafika artykułu
fot. Hubert Grygielewicz

Gdy dotarłem na plac festiwalowy, publiczność bujała się w rytmie soulu. Nic dziwnego, skoro na scenie właśnie występowała Natalia Przybysz. Świetnie w wydaniu koncertowym wypadł Pacyfik oraz Zew. "Ważny message - przygarniajcie psy" - wygłosiła swoje przesłanie wokalistka i zaśpiewała... Psa. Wielka strata, że nie zdążyła zaśpiewać też Nazywam się niebo, bo to przecież utwór, na który czekała większość słuchaczy. Niestety - zdaje się, że wszystko odbywało się w gorączkowym pośpiechu, a występującym tego dnia artystkom towarzyszyło poczucie niedoczasu. Połówka zespołu Sistars zakończyła zatem występ Miodem. Pewien niedosyt pozostał, bo brzmiało to wszystko bardzo dobrze.

Goniący ją Łąki Łan - legenda polskich festiwali, od dni miast po wydarzenia takie jak Letnie Brzmienia - miał przed sobą trudne zadanie. Zespół cały czas pracuje nad odbudową marki po wyrzuceniu dotychczasowego lidera, Paprodziada. Przypominamy, że zespół odciął się od niego, gdy ten po inwazji Rosji na Ukrainę zaczął głosić niebezpiecznie szurskie poglądy. Grupa z nowym frontmanem - Wiktorem "Wikukaraczą" Kwarciakiem - i tym razem zdołała zaskarbić sobie przychylność słuchaczy swoja legendarną koncertową energią. Mimo to odnoszę wrażenie, że Łąki Łan nie do końca komponował się z resztą piątkowego line-upu.

Zadaniem Kaśki Sochackiej, która jako pierwsza zagrała po zmroku, było wzruszać. I cel ten realizowała systematycznie, począwszy od Jeszcze, poprzez Szum, Boję się o Ciebie i Tańcz, na Niebo było różowe skończywszy. Niestety - gdy wokalistka zaśpiewała swój największy przebój, doszło do sprzężenia i Cytadelę przecięły bolesny piski. "A więc tak wygląda nasz koniec", śpiewała w refrenie Sochacka i można było pomyśleć, że to faktycznie koniec. Artystka, która przerwała występ, była gotowa śpiewać a capella, na szczęście szybko udało jej się zażegnać trudności techniczne. Jako bonus otrzymaliśmy refren w wersji sopranowo-operowej.

Po koncercie Sochackiej na scenie głównej wystąpiła Katarzyna Nosowska. Zaczęła od Nieprzytomnej z ubiegłorocznej Degrengolady, po chwili przeniosła nas 12 lat wstecz, racząc Daj mi spać. "To jest ostatni nasz koncert tego lata, więc naprawdę cieszę, się, że mogę być tu z wami"- zapewniała w przerwie między utworami. Po czym zagrała jeden ze swoich ulubionych cudzych kawałków, Bad Kingdom z repertuaru berlińskiego kolektywu Moderat. Ci, którzy czekali na nieco starsze kawałki Nosowskiej, z radością mogli wyśpiewać wraz z wokalistką Keskese. A później przenieść się do 2018 roku i skandować refren imprezowego Ja pas. "Chciałabym wam jeszcze raz bardzo podziękować - w tym wieku to nigdy dość podziękowań, to chyba rzadkość, żeby grać koncertów tak dużo i żeby ktoś jeszcze chciał tego słuchać" - wyznała wzruszona piosenkarka. Po czym pożegnała słuchaczy sentymentalnym Ledwie wczoraj.

Gdy "wszystko w sierpniu się rozmywa, nawet curry ma pomarańczowe tło", przybywa Daria Zawiałow. Przynajmniej taki jest jej tegoroczny zwyczaj, bo już drugi raz w ostatnim czasie zaczęła poznański koncert bardzo rytmicznym, skocznym Z Tobą na chacie. Chwilę później zaproponowała nam mały flashback i Kung Pu! z krążka Helsinki. "O północy już nie będzie mnie. Nie będzie mnie, o nie" - zapewniała piosenkarka. I jak się okazało - nie kłamała. Do tej pory najwidoczniej Letnie Brzmienia musiały się wybrzmieć. Pozwalało to jednak na niemal godzinny występ artystki, która przed miesiącem gościła w Poznaniu na Męskim Graniu. Mowak jedna tylko o częściowej powtórce z rozrywki, ponieważ Zawiałow nieco zmieniła swój repertuar. Trzon występu stanowiły kawałki z wydanej w tym roku Dziewczyny pop, które wspierały hity z Helsinek oraz Wojen i nocy. Powrót do debiutanckiego A kysz! spotkał się z entuzjazmem ze strony najwierniejszych fanów. Między publiką a artystką wywiązała się krótka wymiana informacji dotycząca Spring Breaku, na którym artystka gościła przed laty. Zawiałow, wobec "zmowy milczenia" w temacie losów festiwalu, uznała że to temat niewygodny - "Nie mówimy o tym? Okej. Dobra. Nie było tego pytania. [... ] Nie pytałam, co się stało ze Spring Break. Ważne że mamy Letnie Brzmienia!" - wybrnęła żartobliwie. Po czym zaśpiewała swój pierwszy wielki przebój, czyli Malinowy chruśniak.

Na finał zarezerwowała Złamane serce jest ok, a więc przebój smutny, zapewniający jednak słuchaczom tak potrzebne w sztuce poczucie oczyszczenia. Jak mogliśmy się spodziewać, piosenkarki nie trzeba było namawiać do zagrania bisu. Drogę do wyjścia umilił tłumom numer Supro, w którym piosenkarkę zazwyczaj wspiera Taco Hemingway. Choć trzeba zaznaczyć, że znaczna część została z artystką aż do samego końca. I dzięki temu Supro Zawiałow mogła zamknąć występ pozytywnym akcentem - dla odmiany śpiewając nie o bólu rozstania, lecz motylach w brzuchu, które rozfruwały się, gdy "znów zakochała się pierwszy raz".

Ja niestety zakończyć pozytywnym akcentem nie mogę. Legitymacja dziennikarska każe mi wspomnieć o niepokojącym incydencie, w który zaangażowani byli pracownicy firmy ochroniarskiej Fosa. Byłem świadkiem zarekwirowania przez ochroniarkę telefonu kobiecie, która ją nagrywała (a przecież nagrywać ma prawo - co innego z publikacją wizerunku) oraz zdecydowanie zbyt brutalnego, niewspółmiernego do zagrożenia, popychania przez ochroniarza kłócącego się mężczyzny. Kobietę od telefonu natomiast wyprowadzono z wykręconymi obiema rękoma. A wszystko to przy stoisku Caritasu. Takie wydarzenie nie tylko odbierają godność poszkodowanym, ale też bardzo negatywnie wpływają na wizerunek festiwalu, a pośrednio również miasta, które mu honorowo patronuje. Problem jak widać jest poważny, zważywszy na fakt, że Fosa (która ochrania też np. Męskie Granie) w tym roku zasłynęła ze scen przemocy na hip-hopowym festiwalu Clout.

Jacek Adamiec

  • Santander Letnie Brzmienia 2024
  • Park Cytadela
  • relacja z 30.08 (pierwszego dnia festiwalu)

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

Zobacz także: