LEKTURKA. Ja to my wszyscy

Po lekturze Nas wszystkich Manon Gauthier nie mogłam pozbyć się myśli - czy jest sens zastanawiać się nad tym, czy jesteśmy "aż ludźmi" czy "tylko zwierzętami"? Jesteśmy jednym i drugim. Rozpisywał się kiedyś o tym na łamach "Tygodnika Powszechnego" prof. Bartosz Brożek.

. - grafika artykułu
rys. Marta Buczkowska

Uwielbiam sięgać po takie książki jak My wszyscy. Bo zarówno ja, jak i ty, no i on czy ona też, jesteśmy jej bohaterami i bohaterkami. Bo choć na rynku jest mnóstwo propozycji, to wciąż jestem głodna takich, z którymi można podziałać. I choć w główne założenia nurtu sztuki konceptualnej tytuł ten się nie wpisuje, to nie sposób nie pomyśleć o tym, co powstało w jego przypadku wcześniej - tekst czy ilustracje? Bo z tym, że sedno propozycji stanowi właśnie idea, dyskutować nie można.

Bo w końcu też w Nas wszystkich dominuje prostota i syntetyczność, którą lubię i cenię, zarówno na poziomie tekstualnym, jak i formalnym. Owa prostota w kolażu - bo tak właśnie zilustrowała swoją książkę sama Gauthier, nie oznacza jednak, że brakuje w niej emocji. Nie przekreśla to również możliwości stworzenia efektu "wow" czy zaskoczenia czytelnika. Zaproponowana przez Kanadyjkę technika (autorka jest samoukiem) wymusiła pewną subtelność. Z drugiej strony: ostre, wyraźne cięcie i zestawienia - choćby brutalności (nie wprost) z urokiem niektórych zwierząt, umożliwiły dość rzeczowe przedstawienie wybranej przez autorkę części tak bardzo różnorodnej fauny. To jednak tylko poboczny przedmiot tej pięknej i poetyckiej rozprawy.

Swoją drogą ciekawe czy Gauthier miała jakiś klucz ich wyboru... na pewno, konstruując każdą postać z ilustracji, opierała się na jednym kształcie - nazwałabym go roboczo "jajowatym". Ba, na ostatniej stronie przygotowała nawet szablon, zachęcając do wspólnego tworzenia. Przekonując tym samym (choć myślę, że po lekturze, nie było to już konieczne), że wycinając proponowany przez nią wzór na kartonie, można stworzyć to, tamto, tę i tego, kogo tylko się chce. Zwierzęta i osoby, które istnieją, ale też takie, które nie są prawdziwe, a potem używając farb czy kredek, dopracować świat i historię, która by je uszczęśliwiła.

Kim są owi "wszyscy"? To m.in. koala, który zwija się w kulkę, kiedy jest zimno; nahur górski, który nie boi się wysokości; płazy i gady o zimnej krwi; niedźwiedź polarny, taki o czarnej skórze czy zając, który dwa razy trawi swój posiłek. Ale to też dziecko, które lubi słuchać historii, ja, ty i nasi rodzice, dziadkowie...

Jestem komórką,

najmniejszym elementem

wszystkich istot

żyjących.

Ja to my wszyscy.

W ramach laudacji tego tytułu wspomnę jeszcze o jego walorach edukacyjnych. Bo wychodząc od zwierząt, przez ludzi, po pojedynczą komórkę, która, jak powszechnie wiadomo, jest najmniejszym budującym elementem wszystkich organizmów, zwraca autorka uwagę na kwestię tolerancji i akceptacji różnic między nami wszystkimi. Bo w końcu jesteśmy inni, ale w pewnym sensie również tacy sami. O tym, że musiałam sprawdzić, czym jest wspomniany nahur nie wspomnę...

Fantastycznie jest myśleć, że na takich książkach jak My wszyscy wyrośnie kolejne pokolenie (świadomie nie użyję słowa czytelników) ludzi. Oby nie jedno. Polecam bardzo. I to każdemu.

Monika Nawrocka-Leśnik

  • My wszyscy
  • tekst i ilustracje: Manon Gauthier
  • wyd. Muchomor

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024