Przebieg i skutki akcji

Zdając sobie sprawę, że termin przeprowadzenia akcji jest już bliski, jej uczestnicy postanowili uratować przez zniszczeniem część znajdujących się w magazynach produktów spożywczych. Według dokumentów poznańskiego gestapo wynieśli oni ponad 3 cetnary maki, cukru i grochu. Produkty te miały trafić do najbardziej potrzebujących rodzin członków wielkopolskiej konspiracji.

Rozkaz wykonania akcji przywiózł z komendy ZO w Warszawie szer. Mieczysław Jankowiak "Jaworski", syn Edmunda, który był łącznikiem między st. sierż. Garczykiem a por. Surmą. Uczestnicy akcji otrzymali rozkaz stawienia się w wyznaczonym miejscu już na ogrodzonym terenie portu 20 lutego 1942 r. o godzinie 21. Po południu tego dnia dwaj młodzi ludzie Henryk Golimowski i Henryk Zielazek, wykonali przełączenie instalacji elektrycznej w jednym z magazynów, po czym włączyli do niej przygotowany piecyk elektryczny, który po automatycznym włączeniu za pomocą mechanizmu zegarowego spowodować miał zapłon zgromadzonych przy nim materiałów łatwopalnych.


Szczególna rola we wprowadzeniu uczestników akcji na teren portu przypadła plut. Władysławowi Laube, który miał pod swoją pieczą magazyn Posener Gummiwerke. Z tego budynku możliwy był bowiem dostęp do pozostałych magazynów. Wieczorem w dniu akcji nie odniósł on klucza od magazynu do zakładu na Starołękę. Szer. Antoni Gąsiorowski "Ślepy Antek", miał z kolei dorobiony klucz do magazynów firmy Hartwig. Kpr. Tomasz Maćkowiak, pełniący służbę jako strażnik, zapewnił dostęp do magazynów firmy Mewes Z uzyskanych w śledztwie materiałów poznańskie Gestapo wnioskowało, że bezpośredni udział w przygotowaniu "ścieżek ogniowych" i podpaleniu wzięli st. sierż. Garczyk (dowódca), plut. Antoni Piechowiak, plut. Jankowiak, plut. Laube, szer. Edward Silski, kpr. Marian Anioła, kpr. Czesław Ławicki, szer. Stanisław Sztukowski, szer. Stanisław Piotrowski, szer. Stanisław Kaliszan, kpr. Józef Przybylski, szer. Leonard Kolanek i szer. Antoni Gąsiorowski. Udali się oni do wyznaczonych planem akcji magazynów. Za pomocą parafiny, kalafonii, spirytusu, wełny do czyszczenia i szmat stworzyli w każdym magazynie 3-4 punktów zapalnych przy łatwopalnych materiałach (puste worki, rolki papierowe, słoma). Ogień podłożono w sześciu magazynach, a mianowicie: firmy Toepfer, Bromberger Schleppschiffahrt, Hartwig, Posener Gummiwerke, Behrendt i Schultz, Gerlach-Tantow oraz Mewes W tym czasie kpr. Maćkowiak pełnił straż po stronie zachodniej, kpr. Śmigielski przy wejściu do magazynów, a plut. Prymelski od strony ulicy, po to by nikt nie zaskoczył bezpośrednich wykonawców.

Wersja Gestapo nie uwzględnia udziału w akcji plut. Rocha Piątkowskiego, zatrudnionego w sąsiadujących z portem rzecznym zakładach Centra, który współdziałał w układaniu "ścieżek ogniowych", ani szer. Władysława Gąsiorowskiego (brata Antoniego).


Po przygotowaniu "ścieżek ogniowych" oraz punktów zapalnych w wytypowanych sześciu magazynach, wykonawcy podłożyli ogień. Stało się to już nad ranem. W dokumentach niemieckich podano godzinę 5 rano, plut. Piątkowski w swoich wspomnieniach podawał godzinę 2 w nocy. Pożar zaczął się dość gwałtownie się rozszerzać. Po wycofaniu się uczestników akcji z terenu portu i upewnieniu się, że ogień spełnił swoją niszczycielską rolę, plut. Tomasz Prymelski, pełniący służbę jako nocny portier, wszczął alarm.

Jak wynika z notatki w "Ostdeutscher Beobachter" z 22 lutego 1942 r. pierwsze jednostki straży pożarnej pojawiły się w porcie ok. godziny 7 rano. Nad magazynami stała już wtedy ogromna łuna ognia oraz gruba ściana dymu. Pożar gasiło 6 jednostek straży pożarnej, działających z lądu, a także z rzeki Warty, skąd czerpano wodę. Akcja zakończyła się dopiero popołudniu 21 lutego. Zniszczeniu uległy ogromne ilości artykułów żywnościowych i pasz, materiałów budowlanych, chemikaliów, papieru, mebli, a przede wszystkim ok. 5 tys opon samochodowych. Straty wyniosły według danych oficjalnych ponad 1 mln RM. Faktycznie mogły być nawet trzy razy większe.


Akcja odbiła się echem nie tylko w kraju. Powiadomiony o jej wynikach gen. Sikorski w dyspozycjach wydanych ambasadorowi RP w Moskwie Stanisławowi Kotowi 14 marca 1942 r. "Niech Pan powie [Stalinowi], że spalenie w Poznaniu olbrzymich magazynów ciepłej odzieży oddało chyba przysługę sowieckiej armii". 18 marca tego roku dowódca formującego się w ZSRR polskiego wojska, gen. Władysław Anders w rozmowie ze Stalinem również zwrócił uwagę na fakt, że "spalenie olbrzymich magazynów ciepłej odzieży w Poznaniu, zebranej w całej Rzeszy na progu tej zimy przysłużyło się poważnie sprawie."

Dopiero po zakończeniu śledztwa pozwolono aresztowanym napisać pierwsze standardowe kartki do rodzin.


8 października 1943 r. pierwszy nadprokurator przy Sądzie Specjalnym (Sondergericht) Hermann Kerl sporządził akt oskarżenia przeciwko 15 uczestnikom akcji "Bollwerk". Zarzucono im, że "Działając wspólnie świadomie i z zamiarem uszkodzili rzeczy służące ogółowi i równocześnie dokonali podpalenia przez co ucierpiały siły oporu narodu niemieckiego". Kolanek, Silski, Anioła, Ławicki i Sztukowski zostali ponad to oskarżeni "o kradzież 3 cetnarów mąki, cukru i grochu dla handlu pokątnego, przez co uszczuplili ilość wyrobów pierwszej potrzeby narodu niemieckiego i naruszyli pokrycie zapotrzebowania na te towary".

Rozprawa przed Sondergericht w Poznaniu odbyła się 16 października 1943 r. Przewodniczył jej dr Peter Hucklenbroich. Niestety, nie udało się dotrzeć do tekstu wyroku. Wiadomo jednak, że na karę śmierci skazani zostali: st. sierż. Michał Garczyk "Kuba", plut. Antoni Piechowiak, szer. Leonard Kolanek, plut. Tomasz Prymelski, plut. Edmund Jankowiak, kpr. Tomasz Maćkowiak, kpr. Michał Śmigielski, szer. Edward Silski, kpr. Marian Anioła, kpr. Czesław Ławicki, szer. Stanisław Sztukowski. Wyrok został wykonany przez powieszenie w więzieniu przy ul. Młyńskiej w Poznaniu 16 grudnia 1943 r. Kpr. Józef Przybylski, szer. Stanisław Piotrowski i szer. Stanisław Kaliszan otrzymali kary obozu karnego. Kaliszan został osadzony początkowo w obozie karnym w Żabikowie, skąd w 27 kwietnia 1944 r. przetransportowano go do obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, gdzie zginął 3 maja 1944 r. Józef Przybylski i Stanisław Piotrowski także zginęli w obozach koncentracyjnych (Przybylski w Gross-Rosen w połowie 1944 roku). Plut. Władysław Laube został ponownie postawiony przez Sondergerichtem w Poznaniu 17 lutego 1944 r. i skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano w wiezieniu przy ul. Młyńskiej 16 czerwca 1944 r.


Gestapo aresztowało również syna Edmunda Jankowiaka - Mieczysława - kuriera ZO. Zginął on rozstrzelany w Warszawie 21 grudnia 1943 r. Ujęty na terenie GG por. Czesław Surma, organizator i pierwszy dowódca poznańskiego ZO, zaginał bez wieści. Por. Lech Nowacki, inspektor rejonowy w Poznaniu, zaangażowany w planowanie działań ZO, aresztowany 17 lutego 1943 r., został rozstrzelany w okolicach Poznania 17 lutego 1944 r. Zemsta Gestapo sięgnęła rodziny Antoniego Gąsiorowskiego. Aresztowani zostali: jego brat Władysław, żona Józefa, siostra Helena Kwiatkowska i jej syn Henryk. Dzieci zostały wyrzucone z mieszkania. Władysław Gąsiorowski i Henryk Kwiatkowski zostali straceni, Józefa Gąsiorowska przeżyła obóz koncentracyjny Ravensbrueck.

Przez długie lata po wojnie nie wracano oficjalnie pamięcią do tej najgłośniejszej akcji sabotażowej w okupowanej Wielkopolsce. Jej wykonawcami byli bowiem żołnierze ZWZ-AK, organizacji, której członkowie byli prześladowani przez ówczesne władze Polski. Dopiero 21 lutego 1982 r., w 40-tą rocznicę akcji "Bollwerk", już w stanie wojennym, udało się sfinalizować rozpoczęte w okresie "Solidarności" przez dr. Mariana Woźniaka i dr. Zenona Szymankiewicza starania o upamiętnienie akcji i jej bohaterów. Na terenie byłego portu rzecznego nad Wartą od strony ul. Estkowskiego stanął skromny pomnik, zaprojektowany przez Mariana Banasiewicza.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Wybierz poniżej kolejną, żeby czytać dalej