Innowacje w szpitalu im. J. Strusia

Kardiolodzy ze szpitala im. J. Strusia jako pierwsi w Polsce wszczepili pacjentce najnowszy model stymulatora bezelektrodowego. To jednak nie jedyna innowacja w miejskiej placówce, która poprawi życie pacjentów z wadami serca. Po raz pierwszy w Poznaniu zastosowano tam nowoczesną metodę leczenia migotania przedsionków. 

Na zdjęciu lekarz podczas operacji - grafika artykułu
Kardiolodzy ze szpitala im. J. Strusia leczą pacjentów najnowocześniejszymi metodami

Oddział Kardiologii Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. Józefa Strusia ma się czym pochwalić - 10 czerwca po raz pierwszy w Polsce wszczepili pacjentce najnowszy model Micry Av 2.0 - czyli bezelektrodowego stymulatora serca. 

To niewielkie urządzenie, którego zadaniem jest stymulowanie tego najważniejszego w ludzkim ciele mięśnia, gdy bije zbyt wolno lub nierytmicznie. Stymulator bezelektrodowy jest prawie dziesięć razy mniejszy od tradycyjnego, jego największą zaletą jest brak elektrod - to właśnie z nimi związanych jest najwięcej powikłań, które mogą pojawić się po wszczepieniu urządzenia. Kardiolodzy ze szpitala im. J. Strusia przeprowadzali już podobne zabiegi (więcej na ten temat można przeczytać na poznan.pl), ale ten konkretny rozrusznik (model Micry Av 2.0) wszczepili jako pierwsi w Polsce. Zabieg przeprowadzili dr Michał Guliński z Oddziału Kardiologii wraz z prof. Przemysławem Mitkowskim z Kliniki Kardiologii Szpitala Klinicznego UM.  

Pacjentką była Teresa Mazurek - 71-latka, której kilka lat temu wszczepiono już konwencjonalny stymulator, z elektrodami. Po tym, jak zachorowała na nowotwór przewodu pokarmowego, lekarze musieli usunąć jej część jelit i wprowadzić całkowite żywienie dożylne. Niestety taki rodzaj żywienia niesie za sobą ryzyko zakażenia - zwłaszcza u osób z bardzo obniżoną odpornością. Tak też stało się w przypadku pacjentki, u której doszło do zakażenia krwi i infekcji serca. Aby uratować jej życie, konieczne było usunięcie dotychczasowego rozrusznika i zastąpienie go nowym, bezelektrodowym. Zabieg wykonano w znieczuleniu miejscowym, dzień później pacjentka czuła się dobrze. 

- Moje wcześniejsze choroby spowodowały, że we wrześniu ubiegłego roku miałam sepsę - mówi pani Teresa. - Lekarz zaproponował wszczepienie nowego stymulatora, takiego bez elektrod. Wiem, że to pierwszy taki model w Polsce - to jest kosmos dla mnie. Teraz mogę normalnie żyć, normalnie chodzić, funkcjonować. Myślę, że dalej będzie ok. 

Takie urządzenie może pracować nawet przez kilkanaście lat, zanim skończy mu się bateria. 

- Po tym czasie można je usunąć, ale przyjmuje się, że lepszym rozwiązaniem będzie wszczepienie nowego stymulatora - mówi dr Michał Guliński. - To są malutkie urządzenia, wielkości kapsułki, więc doszczepienie kolejnego nie będzie zaburzać funkcji serca.

Nowoczesne metody w służbie pacjentom

W szpitalu im. J. Strusia kardiolodzy stosują wiele nowoczesnych metod, by pomóc pacjentom. 

- Na początku tego roku mogliśmy wprowadzić telenadzór nad najciężej chorymi ze wszczepionymi defibrylatorami serca - mówi dr n. med. Andrzej Bolewski, starszy asystent Oddziału Kardiologii, przewodniczący Zespołu ds. Farmakoterapii. - Chorzy przebywają w domu, a my - dzięki połączeniu przez sieć bezprzewodową - widzimy, co się z nimi dzieje pod względem zaburzeń rytmu serca czy stanu wydolności oddechowej. To technologia niezmiernie innowacyjna, bo czasami pacjenci nawet nie czują, że dzieje się z nimi coś złego. Monitorując ich stan, możemy w odpowiedniej chwili np. wezwać zespół ratownictwa medycznego. 

Kolejną innowacyjną metodą są małe urządzenia wszczepiane pod skórę, tzw. rejestratory pętlowe. 

- Są one przeznaczone dla chorych, u których poszukujemy zaburzeń rytmu, jakie mogą być dla nich niedodczuwalne - mówi dr Bolewski. - To np. pacjenci z omdleniami o nieustalonej przyczynie oraz pacjenci z udarami mózgu o nieznanym pochodzeniu. Do takich udarów mogą przyczyniać się zaburzenia rytmu, których chorzy nie czują, a które trudno zauważyć podczas diagnostyki szpitalnej. 

Pierwsza taka ablacja w Poznaniu

Kardiolodzy ze szpitala im. J. Strusia przeprowadzili też pierwsze w Poznaniu leczenie migotania przedsionków nowym rodzajem ablacji - techniką PFA (Pulse Field Ablation). Wykorzystuje ona krótkie, wysokowoltowe impulsy elektryczne do precyzyjnego niszczenia komórek serca odpowiedzialnych za jego nieprawidłowy rytm. Tradycyjne metody ablacji opierają się na ogrzewaniu (ablacja termiczna) lub mrożeniu (krioterapia) tkanek. Nowa technika oferuje szybszy powrót do zdrowia pacjentów, zmniejsza również ryzyko nawrotów migotania przedsionków czy uszkodzenia innych narządów. 

- Upraszczając, w ablacji migotania przedsionków chodzi o to, żeby nie wpuścić arytmii do przedsionka - tłumaczy dr n. med. Artur Fuglewicz, kardiolog, kierownik Pracowni Elektrofizjologii. - Arytmia powstaje w pewnych strukturach, które nazywamy żyłami płucnymi. Podczas zabiegu izolujemy je od reszty przedsionka - tak jak elektrycy izolują kable - żeby arytmia pozostała w nich "uwięziona". W naszym przypadku używamy energii elektrycznej do wywoływania bardzo wąskiej martwicy. Dzięki temu powstaje rodzaj bariery, która powoduje, że impulsy powodujące arytmię nie przepłyną dalej.

W Wielospecjalistycznym Szpitalu Miejskim im. J. Strusia w Poznaniu wykonuje się około 500 zabiegów ablacji arytmii serca, w tym  250 ablacji migotania przedsionków rocznie. W tym roku specjaliści planują wykonać 25 operacji nową metodą. 

- Stawiamy na dynamiczny rozwój placówki - podkreśla dr n. med. Janusz Rzeźniczak, pełnomocnik dyrektora ds. lecznictwa, kierownik Pracowni Serca i Naczyń. - Chodzi o to, by chorzy mogli korzystać z najnowszych urządzeń i technologii, by leczyć ich w standardzie światowym. Ale nawet najlepszy sprzęt ani wykorzystanie sztucznej inteligencji nic by nie dało, gdyby na końcu nie stał człowiek. Nasz zespół kardiologów wykazuje niezmierne zaangażowanie, za co bardzo im dziękuję.

AW