Cyber Piątki - oszustwa "na inwestycję"

Perspektywa zdobycia dużych pieniędzy w krótkim czasie potrafi być kusząca. Często jest wykorzystywana przy różnego typu oszustwach. Dzisiejszą odsłonę cyklu poświęcimy omówieniu metody oszustwa internetowego przy pomocy fałszywej okazji "bezpiecznej" inwestycji.

Obrazek przedstawia napis cyber piątki, laptop, i kawę na niebieskim tle. - grafika artykułu
Cyber Piątki to cykl, w którym prezentujemy porady dotyczące bezpiecznego korzystania z sieci

Nie od dziś wiadomo, że inwestowanie jest ryzykowną metodą pomnażania pieniędzy. Możliwość utraty wpłaconych środków jest tym większa, gdy nie posiadamy niezbędnej wiedzy i umiejętności. Najczęściej jesteśmy świadomi tego ryzyka i nie tracimy pieniędzy na niepewne inwestycje, po prostu ich nie dokonując.

Cyberprzestępcy wypracowali jednak metody, które mają na celu uśpić naszą czujność. Za ich pomocą próbują nas przekonać, że wpłacenie niewielkiej sumy zagwarantuje nam bezpieczny zysk. Dzisiejszy artykuł poświęcimy omówienie kilku metod wykorzystywanych w tego typu oszustwach.

Mechanizm

Najpierw jednak zwróćmy uwagę na to, jak zazwyczaj wygląda większość oszustw internetowych "na inwestycje". Podczas korzystania z różnego typu aplikacji, usług i portali możemy natrafić na dość szczególne reklamy. Informują nas, że z jakiegoś powodu należą się nam pieniądze. Jedyne, co musimy zrobić, to podać swoje dane na stronie, na którą trafiliśmy po kliknięciu w reklamę.

Takie strony internetowe potrafią być przygotowane w całkiem profesjonalny i budzący zaufanie sposób. Często są jednak zrobione bez poszanowania dla estetyki i poprawności użytego na nich języka. Niemniej, w obu przypadkach celem tych stron będzie wyłudzenie naszych danych.

Przy prymitywnych oszustwach, po krótkim wstępie zostaniemy poproszeni o podanie informacji, które pozwoli sprawcom ukraść pieniądze z naszego konta. Mogą to być na przykład dane karty bankowej albo skan dowodu osobistego. Oczywiście pod żadnym pozorem nie wolno nam tego robić, choćby i oferta inwestycji wydawała się bardzo kusząca.

Bardziej wyrafinowani przestępcy poproszą tylko o dane kontaktowe. Nie wydaje się to podejrzane, bo obecnie w internecie i tak często podajemy je przy różnych okazjach. Te informacje posłużą jednak przestępcom w kolejnej fazie oszustwa. Jakiś czas po podaniu swoich informacji kontaktowych, otrzymamy wiadomość lub zadzwoni do nas osoba, która ma do przekazania ciekawe informacje.

Skontaktuje się z nami "doradca finansowy", który będzie twierdził, że pomoże nam osiągnąć jak największy zysk z inwestycji. Wystarczy robić dokładnie to, o co nas poprosi. Tak naprawdę, postara się otrzymać dwie rzeczy - albo dane logowania do konta bankowego, albo pieniądze, które dzięki "dobrym poradom" sami mu przelejemy.

Uciekający zysk

Skoro wiemy już, jak odbywa się tego typu oszustwo, przyjrzyjmy się bliżej jego poszczególnym etapom. Dzięki temu nauczymy się rozpoznawać, czy reklama przedstawia prawdziwą okazję inwestycji, czy próbuje nami manipulować.

Na początek zwróćmy uwagę, w jaki sposób treść reklamy prezentuje nam możliwość osiągnięcia zysku. Większość tego typu informacji wygląda w podobny sposób. Według nich, każdemu członkowi bardzo dużej grupy ludzi, np. posiadających polskie obywatelstwo, przysługuje możliwość otrzymania pieniędzy. Skąd mają pochodzić? Zazwyczaj podawane są informacje, że z rekordowych zysków pewnej państwowej firmy energetycznej lub z funduszy Unii Europejskiej.

Komunikat o pochodzeniu pieniędzy nie jest w tym kontekście aż tak istotny. Cała treść reklamy ma bowiem na celu przekonanie nas, że te pieniądze nam się należą i tylko teraz mamy szansę je odebrać. Oszust będzie w połowie drogi do celu w momencie, gdy wzbudzi w nas takie uczucie.

Inna sprawa, że w tego typu reklamach wspomina się jedynie o ryzyku utraty pieniędzy w przypadku, jeśli nie zgłosimy się w tej chwili. Zazwyczaj pomija się informację o ryzyku, jakie płynie z samej inwestycji. Taka wiadomość mogłaby bowiem odstraszyć potencjalne ofiary oszustwa, a tym samym zmniejszyć zysk przestępców.

Czy wierzyć autorytetom?

Oszuści zdają sobie sprawę, że dużo osób widząc kolejną reklamę informującą o "pewnym zysku" uzna, że nie warto zaprzątać sobie nią uwagi. Wypracowali więc bardzo ciekawy sposób na wzbudzeniu w na zaufania do prezentowanej oferty. Korzystają tutaj z pomocy osób publicznych - najczęściej polityków, osób ze świata biznesu oraz celebrytów.

Ci ludzie oczywiście nie biorą świadomie udziału w tym procederze. Oszuści wykorzystują ich na zupełnie inne sposoby. Mogą na przykład zmanipulować starymi nagraniami wypowiedzi osoby tak, by wydawała się zachwalać ofertę inwestycji. Czasem wystarczy nawet samo zdjęcie znanej nam persony z tekstem jej rzekomej wypowiedzi, żeby przekonać bardziej łatwowiernych internautów do stania się ofiarą oszustów.

Szczególnie niebezpieczne są jednak sytuacje, w których cyberprzestępcy posługują się nagraniami zmanipulowanymi w sposób określany jako deep fake. Polega on na komputerowym nałożeniu wizerunku danej osoby na nagranie innego człowieka. Od niedawna powszechnie dostępna jest nawet możliwość odtworzenia głosu, zaledwie przy użyciu jego bardzo krótkiej próbki.

Tak spreparowane nagranie może sprawiać łudzące wrażenie, że faktycznie znajduje się na nim dobrze znany nam człowiek. Rozpoznanie deep fake'a nie jest łatwe, ale jesteśmy w stanie zweryfikować, czy treść nagrania jest prawdziwa. Na początek zastanówmy się - czy jest prawdopodobne, że ta osoba wzięła udział w takiej reklamie? W większości przypadków odpowiedź będzie brzmiała: nie. Jeżeli nie jesteśmy pewni, możemy też poszukać więcej informacji na ten temat w internecie, bez klikania w samą reklamę.

Gdzie ta inwestycja?

Choć temat artykułu dotyczy "niebezpiecznych inwestycji", do tej pory nie zwróciliśmy uwagi na moment, w którym oszust komunikuje nam konieczność wpłacenia przez nas pieniędzy. Może to zrobić na różnych etapach oszustwa.

Jeżeli przestępcy chcą wyciągnąć od nas dane logowania do banku lub inne, wrażliwe informacje, postarają się o tym poinformować dość wcześnie, czasem nawet w samej reklamie. Częściej jednak wykorzystają konieczność "wykonania inwestycji" jako powód, dla którego musimy podać im te dane.

Jak już wspomnieliśmy, sprawcy stosujący bardziej dopracowane metody działania postarają się przekonać osobę, żeby sama przekazała im środki pieniężne. Nie wyklucza to oczywiście, że przy okazji oszuści nie spróbują pozyskać danych dostępowych do rachunku bankowego ofiary.

Niezależnie od wybranej metody działania, ofiara odczuje jego efekt w postaci utraty pieniędzy, często w dość dużych kwotach. Naturalnie, nie może być mowy o żadnym zysku z inwestycji, której tak naprawdę nigdy nie dokonano.

Podsumowanie

Chęć szybkiego pomnożenia oszczędności od niepamiętnych czasów stanowiła ważny czynnik, na którym swoją działalność opierały nieuczciwe osoby. Sytuacja ta oczywiście trwa nadal w dobie internetu. Dzięki niemu, na próby oszustwa możemy być narażeni praktycznie przez cały czas.

Przedstawiona w tym tekście metoda cyberprzestępców opiera się na prostym mechanizmie - wmówieniu ofierze, że zysk jest na wyciągnięcie ręki i po prostu jej się należy. Inwestowanie nawet w normalnych warunkach niesie ze sobą ryzyko, natomiast w opisanym przypadku nie ma mowy o szansie na zysk. Pamiętajmy - jak w życiu, tak i w internecie rzadko mamy szansę otrzymać coś za darmo. Częściej natkniemy się na próby oszustwa, przed którymi uchroni nas jedynie czujność.

Jeżeli wykryliście próbę oszustwa - możecie ją zgłosić! Informacje na temat sposobów zgłaszania zagrożeń w internecie zebraliśmy tutaj: Jak zgłosić zagrożenie? (poznan.pl).

Cykl porad o bezpieczeństwie w internecie powstał z inicjatywy Biura Cyfryzacji i Cyberbezpieczeństwa Urzędu Miasta Poznania. Zachęcamy do obserwowania Infoteki (poznan.pl/smartcity/infoteka), żeby nie przegapić kolejnych porad i wielu innych, ciekawych informacji z Poznania.

KS