Podmiotowość odzyskana

"Mateusz Dąbrowski. SIĘ" w Galerii Piekary to wystawa, która już od progu może w odbiorcach generować różne wrażenia i przemyślenia. Z zapowiedzi artysty płynie jasny komunikat, że każda z prac jest efektem działania twórczego, które ma też wymiar arteterapeutyczny. Te dwie perspektywy - mniej i bardziej profesjonalna oraz mniej i bardziej terapeutyczna - nakładają się na siebie, a skutki tego są wyjątkowo interesujące.

Wystawa. Obrazy wiszą na ścianach, dwie z prac leżą i stoją na podłodze. - grafika artykułu
fot. Zachar Szerstobitow

Mamy do czynienia z dziełami artysty już uznanego. Świadczą o tym chociażby liczne zdobyte przez niego nagrody, stypendia i tytuły. Z drugiej jednak strony to właśnie ten uznany artysta dzieli się z odbiorcami czymś bardzo intymnym, wciągając ich siłą rzeczy do czegoś, co ma zdecydowanie osobiste znaczenie. Tym czymś jest kryzys psychiczny - jego doświadczenie i próba przezwyciężenia. Tego rodzaju przeżyciami dzielimy się najczęściej z kimś, kto jest nam bliski lub zwracamy się z prośbą o profesjonalne wsparcie do specjalisty w dziedzinie zdrowia psychicznego. W związku z tym odbiorca mierzy się z różnymi odczuciami. Nie jest ani kimś bliskim, ani profesjonalistą, który może udzielić pomocy. Może się poczuć nieswojo jako obca osoba, która znajduje się w przestrzeni zarezerwowanej dla bardzo osobistych przeżyć nieznajomego człowieka. Po drugie, postawa krytyka, który surowym okiem w innych warunkach oglądałby zaprezentowane prace, ustępuje postawie kogoś, z kim Mateusz Dąbrowski wchodzi w inną, bardziej intymną, ludzką relację. Czy w kontekście tego możliwe jest, aby ocenić pracę artysty? Czy o ocenę właściwie powinno tu przede wszystkim chodzić? Jak myślenie o twórcy jako o człowieku z krwi i kości zmienia nastawienie do samego dzieła?

Arteterapia nie wymaga od osób sięgających po ten rodzaj aktywności umiejętności i zdolności artystycznych oraz nie jest nastawiona na powstanie dzieł, które później będą wystawiane w przestrzeniach galerii czy muzeów. Choć prezentacje prac powstałych na warsztatach arteterapeutycznych są niekiedy organizowane. Bardzo często uczestnicy w ich trakcie są zachęcani do rozwijania nowej, twórczej pasji. Tu jednak mamy do czynienia z sytuacją nieco odwrotną - artysta decyduje się wykorzystać znane sobie narzędzia do tego, by poradzić sobie z kryzysem psychicznym. I to także zachęca do zadania pytania o granice, kategorie oceny oraz o to, na ile w działaniach, które nie są określane jako arteterapeutyczne, artyści przemycają swoje osobiste doświadczenia tak w ogóle. Na wielu wystawach oglądamy przecież prace, które zdają wynikać z bardzo osobistych doświadczeń, przeżyć i emocji. Niejednokrotnie trudnych. A mimo to twórcy tego rodzaju nie decydują się wprost określać tego mianem terapii. Działa to także w drugą stronę: ci, którzy deklarują, że aktywność artystyczna, której się podejmują, ma cel arteterapeutyczny, często pomijają lub nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak intrygujące pod względem twórczym są ich dzieła.

Na ekspozycji brakuje podpisów i innych tekstów, które mogłyby naprowadzać na interpretację konkretnych prac lub całości wystawy. Odbiorca może pokusić się o próbę odczytania tego, co widzi, tylko poprzez kontakt z dziełem, ale sukces nie jest w tym wypadku gwarantowany. Nie jest nawet pewne, czy o taki sukces tutaj chodzi. Warstwowe, właściwie trójwymiarowe prace wykonane z filcu (tu wyobrazić sobie można, ile czasu poświęcił artysta, by powstała każda z kompozycji i każdy z obiektów) przypominają grafiki. Mam na myśli te z nich, które zawisły na ścianach galerii, ponieważ wystawa obejmuje również  obiekty rzeźbiarskie - także tworzone w technice filcu. Warto przy tym dodać, że Mateusz Dąbrowski jest znany jako grafik i jeżeli przyjrzymy się jego innym realizacjom, z pewnością dostrzeżemy powiązania między pracami graficznymi i tymi, które tworzą omawianą tu wystawę. Artysta zdecydował się jednak zmodyfikować to co znane, stosując inną technikę i inne podejście do tego, co robi.

Kiedy zbliżamy się do każdej z prac, dostrzegamy, że są czymś innym, niż wydawało się, zanim podeszliśmy bliżej. Nie tylko weryfikujemy swój sposób postrzegania, ale też zaczynamy widzieć prace jako wiadomości, których komunikat nie jest w ścisłym rozumienia odczytywalny. Zbliżamy i oddalamy się od każdej z kompozycji, by sprawdzić, jak układy poszczególnych elementów, linii i kolorów ograniczonych do czerni, bieli i szarości do nas przemawiają i czy w zależności od przyjętej perspektywy zaczynamy cokolwiek rozumieć. W gruncie rzeczy nawet wtedy, gdy wydaje się, że oglądana z pewnej odległości kompozycja staje się bardziej czytelna, bo szukamy w niej czegoś znanego, po chwili pojawia się wątpliwość, czy aby na pewno odbiorca jest w stanie wniknąć do intymnego świata artysty. Może te usilne próby odczytania znaczenia skazane są na porażkę? Może chodzi po prostu o samą obecność i współodczuwanie? Wrócę tu na chwilę do tego, co czytamy w zapowiedzi: "Osobowość człowieka kształtuje się na styku wewnętrznych możliwości i oczekiwań społecznych". Czego więc oczekuje odbiorca? Na co pozwalają możliwości artysty? Czy nad tym powinniśmy się zastanawiać?

Prace powstały w efekcie w przyznanego sobie prawie do wolności poszukiwań, przeżywania, odkrywania i kreowania. Choć, jak wspomina Mateusz Dąbrowski, początkowo traktował tak siebie, jak i cały proces w kategoriach badawczych. Był niejako przedmiotem swoich własnych badań i obserwacji. Pierwsze realizacje powstawały w oparciu o projekty i rysunki, określony schemat postępowania. Dopiero po pewnym czasie artysta zdecydował się zrezygnować z kontroli na rzecz intuicji i spontanicznego, niewykalkulowanego działania. To co świadome i nieświadome współistnieje tak, jak materialność może współistnieć z tym co duchowe i nienamacalne, a czego dowodem jest sztuka. Zezwolenie na działanie niepodlegające ściśle określonemu planowi zbliża twórcę do wyjścia poza wcześniej utarte ścieżki i zachęca do spojrzenia na siebie w sposób bardziej ludzki i czuły. Stąd jest już bardzo blisko do  założeń arteterapii i samopomocy w trudnych życiowych momentach. W przypadku artysty, który posiada tak bogaty dorobek, to także okazja do zrewidowania swojego dotychczasowego myślenia o sztuce.

Wystawa "Mateusz Dąbrowski. SIĘ" otwiera na refleksję i dialog - również ten wewnętrzny. Zadaje pytania o sztukę i artystę. O odbiorcę i jego oczekiwania względem nich. O kontrolę i intuicyjność w działaniach. Nie mogę też przemilczeć faktu, że sam tytuł tej prezentacji kojarzy mi się z jednym z ważniejszych zbiorów opowiadań Edwarda Stachury, który zatytułowany jest - a jakże - "Się". Się odczłowiecza, odziera z podmiotowości. Należy zrobić wszystko, żeby ją odzyskać.

Justyna Żarczyńska

  • Wystawa "Mateusz Dąbrowski. SIĘ"
  • Galeria Piekary
  • czynna do 25.04

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025

Zobacz także: