NAUCZYCIELE SZUKAJĄ PRACY

Przeglądając ogłoszenia nauczycieli szukających pracę, trudno się nie zdziwić. Sporo jest informatyków, anglistów czy germanistów, którzy jeszcze niedawno mogli przebierać w szkolnych ofertach.
Nauczyciele i szkoły w Poznaniu od kilku lat wymieniają się propozycjami pracy na stronach internetowych Wydziału Oświaty Urzędu Miasta (www.city.poznan.pl/oswiata). To na nich można znaleźć 39 informatyków, 38 matematyków czy 32 polonistów, którzy w tej chwili są bez pracy. I to nie dlatego, że trwają szkolne wakacje.
Chętnych nie brakuje, ale...
Pani Kasia skończyła właśnie polonistykę. Ze świetnymi wynikami. Pracy zaczęła szukać po studiach. Myślała, że nie będzie z tym większych problemów, bo przecież "w każdej szkole - podstawówce, gimnazjum, szkołach średnich - uczniowie mają sporo godzin polskiego". Tymczasem stało się inaczej. Pani Kasia przeraziła się, gdy w internecie zobaczyła, że zatrudnienia szuka ponad 30 polonistów. Teraz - na niecały miesiąc przed początkiem roku szkolnego - wciąż jest bez pracy.
Nie lepiej mają dziś nauczyciele języka angielskiego (pracy szuka 21 osób) i niemieckiego (22 osoby bez pracy). - O ile parę lat temu każdy anglista czy nauczyciel niemieckiego był rozchwytywany, o tyle teraz sytuacja się zmieniła - mówi wicedyrektor Wydziału Oświaty Piotr Mróz. - Do szkół zgłasza się kilkunastu chętnych na jedno miejsce.
Podobnie jest w przedszkolach. Dzięki internetowi prywatne poznańskie przedszkole "Cztery pory roku" znalazło wychowawcę dla dzieci. - Zgłosiło się sporo chętnych, mogliśmy wybierać - podkreśla dyrektorka Justyna Konieczna. Inne placówki też raczej mają duży wybór, bo pracy szuka w tej chwili 21 nauczycieli wychowania przedszkolnego.
Na krótko, spoza Poznania
Zdaniem dyrektora Mroza od dobrych kilku lat ofert pracy dla nauczycieli jest coraz mniej m.in. z powodu niżu demograficznego. Widać to np. po poszukujących zatrudnienia nauczycieli dla klas I - III w podstawówkach. Jest ich 29. - Ale młodzi nauczyciele, krótko po studiach, nieraz nie mają pracy także z innych powodów - mówi. - Często dostają pracę w zastępstwie kogoś, kto poszedł na urlop zdrowotny albo macierzyński. I po roku taki młody nauczyciel zostaje bez pracy - opowiada Mróz.
Jest jeszcze inna przyczyna. Spośród ponad 50 ofert pracy zaledwie jedna trzecia jest z poznańskich szkół i przedszkoli, pozostałe dwie trzecie to oferty spoza naszego miasta - m.in. z Tarnowa Podgórnego, Puszczykowa, Buku, Iwna czy Swarzędza. - Nauczyciele nie chcą dojeżdżać do pracy poza Poznaniem. Nastawienie, by pracować w dużym mieście, jest wciąż bardzo silne - ocenia dyrektor Mróz.
Niecały etat?
I wreszcie sprawa etatów - coraz rzadziej szkoły proponują nauczycielom cały, 18 - godzinny etat. Chcą zatrudniać na pół etatu, na pięć, 11 czy 14 godzin. - Ja już mam po pół etatu w dwóch szkołach - mówi anglistka pracująca w jednej z poznańskich podstawówek i w gimnazjum. - Ponad godzinę w ciągu dnia zajmują mi dojazdy z jednej szkoły do drugiej, ale nie narzekam. Koledzy jednak nieraz się dziwią, że tak pracuję. Cenią sobie zatrudnienie na cały etat.
Dyrektor Mróz zapewnia, że Wydział Oświaty stara się pomóc zwalnianym z pracy nauczycielom: - Razem z urzędem pracy zastanawiamy się, jak pomóc tym nauczycielom. Chodzi nam zwłaszcza o możliwość przekwalifikowania się. Może we wrześniu będziemy mogli już coś zaproponować.
Imię polonistki zmieniliśmy.
Materiał źródłowy: www.gazeta.pl