Anna Król inspiruje

Stephen King mawiał: "Nawet z pozoru najdziwaczniejsza, najskromniejsza pasja jest czymś bardzo, ale to bardzo cennym". Rozmowa z naszą koleżanką z Biura Poznań Kontakt Anną Król - pisarką, dziennikarką, miłośniczką fotografii i muzyki.

Ania z Romualdem Lipko - Prywatne Archiwum Anny Król - grafika artykułu
Ania z Romualdem Lipko - Prywatne Archiwum Anny Król

Aniu, jak wielu z nas wie, nie tylko jesteś pracownikiem Biura Poznań Kontakt, ale również piszesz. Twój ostatni tomik poezji "Zwierzenia motyla" był przepełniony wieloma emocjami i niespodziewaną ciszą. Czy pisanie pomaga ukoić nerwy dnia codziennego?

"Zwierzenia Motyla" jest zbiorem tekstów o emocjach ludzi, których na tamten czas spotkałam w swoim życiu. Teraz potrafię wywołać pewne emocje (swoimi tekstami), by w słowie, w przekazie mieć to, czego chcę. Od roku mam kolejny zbiór tekstów gotowy do wydania. "Tonę w Tobie" jest bardzo osobistym wyznaniem, nie wiem, czy pokazanie go światu będzie dobrym posunięciem. Nie dojrzałam jeszcze do tego.

Poezja rządzi się swoimi prawami, a jak to jest w muzyce? Tam też nie ma żadnych ograniczeń?

Muzyka dla mnie jest symbolem wolności i energii w jednym.

Beata Kozidrak jest niewątpliwie ikoną polskiej muzyki, silna kobieta z głosem jak dzwon - jaka jest prywatnie?

4 oktawy, 48 dźwięków - faktycznie dzwon. Jaka jest, gdy nie ma kamer czy fleszy - normalna, wyluzowana, ciepła, emocjonalna, prawdziwa. Dla mnie jest po prostu Beatą - dopiero potem jest wokalistką Bajmu.

Koncerty muzyczne wiążą się z ogromnymi emocjami nie tylko u widowni, ale także u artystów. Jaka atmosfera panuje za kulisami, kiedy emocje już opadną?

Emocje są zawsze i na scenie i poza nią. Kiedy czekasz po raz kolejny na Beatę, by jej powiedzieć choć - przysłowiowe "cześć" spotykasz ludzi, dla których takie spotkanie z różnych powodów było wcześniej niemożliwe, nierzadko jesteś świadkiem bardzo silnych emocji, łez, śmiechu, radości i wielu ludzkich historii, które nie sposób opisać w kilku słowach. Marta Cugier i Grzegorz Stróżniak z zespołu Lombard, pojawili się w moim życiu całkiem przypadkiem, kiedy spełniałam swoje największe marzenie - studia dziennikarskie. Grzegorz zgodził się na wywiad i specjalnie dla mnie przyjechali (Lombard) do Poznania. Dziś są moimi przyjaciółmi. To Marta pierwsza czyta moje teksty, zanim pokażę je innym. Jest aniołem mojej duszy - wyczuwa moje emocje, jak trzeba, stawia mnie do pionu. To wyjątkowe osobowości na scenie, ale dla mnie niezwykle życzliwi, zwykli ludzie.

Zapadły Ci w pamięć śmieszne sytuacje, anegdotki artystów?

Kiedy jeden z założycieli Bajmu, pan Andrzej Pietras, 17 lat temu zaprowadził mnie na pierwsze spotkanie z Beatą, było ono bardzo emocjonalne. Andrzej, widząc nas obie bardzo wzruszone, zapytał: "Czy to spotkanie matek różańcowych, czy spotkanie fanki z idolem". 

Muzyka to ogromna część Twojego życia, kiedy wpadłaś na pomysł, żeby dzielić się tym wszystkim na swoim blogu ONa-Pasja?

Zawsze chciałam związać swoje życie zawodowe z muzyką i dziennikarstwem. ONa-Pasja jest próbą połączenia pasji do muzyki, do dziennikarstwa i do fotografii. Na prowadzenie tego bloga namówiła mnie pani Beata Grudzińska.

Twoja postawa, te wszystkie historie i wielki uśmiech na twarzy, niewątpliwie pokazują, że osoby z niepełnosprawnością, mogą cieszyć się życiem. Co Cię motywuje do działania?

Mam to szczęście spotykać w swoim życiu cudownych ludzi, którzy inspirują. Takim jest Krzysztof Cybul, powiedział kiedyś: "zbuduj fundament z cegieł, z których w ciebie rzucają". Tego wieczoru zdałam sobie sprawę, że żyłam według tej zasady, im bardziej ktoś mi mówił, że nie dam rady, ja po jakimś czasie udowadniałam sobie, że dałam radę. I cały czas to robię!

Od 12 lat jestem magistrem historii. Od 8 lat jestem magistrem dziennikarstwa. Jeżdżę na koncerty Bajmu po Polsce i nie tylko. Tak, jestem osobą niepełnosprawną od 35 lat mam mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe połowiczne i wyciskam z życia wszystko, co możliwe. Miałam do wyboru albo narzekać, albo działać, zdecydowanie wolę to drugie.

6 lutego zmarł Romuald Lipko klawiszowiec z Budki Suflera - człowiek skromny, wiecznie uśmiechnięty. Jak wspominasz swoje spotkanie z muzykiem?

Pana Romka poznałam kilka lat temu podczas poznańskiego koncertu w klubie Eskulap "Cień Wielkiej Góry". Zawsze uśmiechnięty i życzliwy. Pociesza mnie jedynie to, że muzyka nie umiera. Bardzo w to wierzę.

Wiele koncertów za Tobą, jestem pewna, że jeszcze więcej szykuje się w przyszłości. Czego można Ci życzyć?

Siły i zdrowia do realizacji kolejnych marzeń.

  

AK/MSz