W ubiegłym roku, w majowym numerze miesięcznika IKS ukazał się artykuł Jacka Pałuby poświęcony Feliksowi Krystkowiakowi. Dziś kiedy Zasłużonego Warciarza nie ma już wśród nas, raz jeszcze przypominamy jego piłkarskie sukcesy i drogę życiową. Feliks Krystkowiak był ostatnim żyjącym piłkarzem, który z Wartą Poznań wywalczył tytuł mistrza Polski w 1947 r.
IKS maj nr 5 (271)/2014
"Do walki o mistrzostwo Polski w 1947 r. stanęli piłkarze trzech drużyn: AKS Chorzów, Wisły Kraków oraz Warty Poznań. Zanim doszło do decydującej rozgrywki, zespoły okazały się najlepsze w trzech grupach eliminacyjnych. W finałowych bojach Warta była niepokonana. "Zieloni" rozpoczęli od wyjazdowego zwycięstwa z Wisłą 2:0. Potem wygrali w Poznaniu z AKS 4:1. Po raz drugi pokonali tę drużynę w Chorzowie 2:0.
Decydujące spotkanie
30 listopada 1947 r. na boisku przy ul. Rolnej w Poznaniu doszło do ostatniego spotkania finałowej rozgrywki z Wisłą. Około 20 tysięcy kibiców (specjalnie powiększono jeden z wałów ziemnych na stadionie) oczekiwało wygranej Warty, która w tym meczu wystąpiła w składzie: Krystkowiak, Wajs, Dusik, Danielak, Groński, Kaźmierczak, Gierak, Gendera, Czapczyk, Skrzypniak, Smólski. Trenerem zespołu był Węgier Karoly Fogl. Krakowianie rozpoczęli od prowadzenia w 5 minucie, kiedy gola zdobył Kazimierz Cisowski. Jednak poznańska drużyna szybko złapała odpowiedni rytm i w niespełna dwadzieścia minut zdobyła pięć bramek: Henryk Czapczyk dwie i po jednej Bolesław Gendera, Bolesław Smólski i Marian Skrzypniak. "Zieloni" do przerwy prowadzili 5:1 i nic nie zmieniła bramka zdobyta przez Wisłę w drugiej połowie przez Mieczysława Bąkowskiego. Wygrana Warty 5:2 dała drugie w historii mistrzostwo Polski poznańskiemu klubowi.
Pomeczowe przygody
Po meczu Przegląd Sportowy, piórem Tadeusza Maliszewskiego, informował z Poznania: "Po zakończeniu zawodów odegrano hymn narodowy, czcząc w ten sposób zdobycie tytułu mistrza Polski przez drużynę Warty. Potem nastąpił wspólny obiad, na którym zjawił się wojewoda poznański, Brzeziński, wicewojewoda Szwabczyński, przedstawiciele miasta, władz sportowych, prasy i naturalnie obie drużyny. Obiad odbył się w bardzo serdecznym nastroju. Gracze Wisły wznosili okrzyki na cześć nowego mistrza Polski - Warty. Przemówienie wygłosił prezes Warty mec. Seydlitz, poczem głos zabrał wojewoda Brzeziński, podkreślając znaczenie sukcesu Warty, który jest triumfem całej Wielkopolski, jej solidnej pracy i pozytywnego ustosunkowania się we wszystkich dziedzinach. Obiad przeciągnął się prawie aż do godziny odjazdu Wisły do Krakowa".
Tamte wydarzenia pamięta dobrze Feliks Krystkowiak. - Była wielka radość i tłumy kibiców. Nie tylko tych na trybunach, ale jeszcze chyba z piętnaście tysięcy poza boiskiem, którzy słuchali radiowej relacji z głośników. Na wspólny bankiet dotarłem nieco później, bo najpierw musiałem spotkać się z krewnymi, którzy tego dnia przyjechali do Poznania. Gdzieś na Rynku Wildeckim trafiłem na kilku wstawionych ludzi, którzy coś tam śpiewali. Zapytałem, co się stało, a oni na to oburzeni: Nie wiesz, że Warta została mistrzem Polski? No i musiałem przed nimi uciekać, właśnie ja, mistrz Polski - śmieje się Feliks Krystkowiak. Mający znakomite warunki fizyczne (186 cm wzrostu) bramkarz Warty, nazywany "Sztachetką" lub "Krystkiem", imponował doskonałymi umiejętnościami, a dużym spokojem między słupkami wręcz wyprowadzał z równowagi swoich rywali.
Z Niemiec do Polski
Droga Feliksa Krystkowiaka do piłkarskiego mistrza Polski prowadziła przez Niemcy. Urodził się w 1925 r. w Wanne-Eickel w Nadrenii-Westfalii, gdzie mieszkali i pracowali jego rodzice, pochodzący spod Kościana. Był najmłodszym z rodzeństwa, a do futbolu trafił dzięki braciom: Janowi, Władysławowi i Stanisławowi, którzy grali w tamtejszym Sokole, gdzie i on sam też trafił. - Urodziłem się na tej samej ulicy co Stachu Kaźmierczak, z którym potem w Warcie wspólnie graliśmy. Na początku wcale nie byłem bramkarzem. Grałem w polu, ale nasz bramkarz zbyt często nawalał i w końcu sam stanąłem między słupkami. W listopadzie 1945 r. przyjechałem do Poznania. W Niemczech pracowałem jako tokarz i trafiłem do Cegielskiego. Mój majster się ucieszył i mówił, że ma pracownika z Kruppa. Pracowałem na wydziale W-8, a jednocześnie uczyłem się w technikum. Początkowo chodziłem na treningi drużyny HCP, ale niezbyt mi się tam podobało. Powiedziałem wtedy kolegom, że za kilka miesięcy to ja pójdę do Warty. Wszyscy się z tego śmiali, ale ja postawiłem na swoim i rzeczywiście znalazłem się w Warcie w 1946 r. - wspomina Feliks Krystkowiak.
Miejsce w podstawowym składzie
- W tym czasie w Warcie było aż siedmiu bramkarzy. Ja natomiast swój pierwszy mecz w zielonych barwach w drugiej drużynie zagrałem w Wolsztynie. To trener Mieczysław Balcer dał mi szansę w pierwszej drużynie i już w tym samym roku zostaliśmy wicemistrzami Polski. Przed meczem z Polonią Warszawa kibice buczeli na moje nazwisko, ale kiedy wygraliśmy 2:1, wtedy znieśli mnie na ramionach z boiska. Rok później zdobyliśmy tytuł mistrzowski. Naprawdę w naszej drużynie była wtedy wspaniała atmosfera, wszyscy byliśmy dobrymi przyjaciółmi także poza boiskiem. To był jeden z powodów, że potrafiliśmy wygrać z każdą polską drużyną - opowiada Feliks Krystkowiak.
Zawodnik, trener, Supersenior
Niestety, Warta zagrała w pierwszej lidze jeszcze przez trzy następne sezony 1948-1950, jednak już bez spektakularnych sukcesów i spadła do drugiej ligi. W nowych, niezbyt ciekawych czasach, kiedy sportem rządzili ludzie z politycznego nadania, Warta straciła na znaczeniu. Grę w piłkę Feliks Krystkowiak zakończył w 1962 r. Do tego momentu wystąpił w barwach Warty 529 razy na wszystkich poziomach ligowych. Zagrał także 48 razy w reprezentacji Poznania w różnych rozgrywkach. Potem pracował z młodymi piłkarzami w Stęszewie, Gnieźnie, Olimpii Poznań i Warcie. W połowie lat 70. juniorzy Warty pod wodzą trenera Krystkowiaka zostali wicemistrzami Polski.
Dzisiaj Feliks Krystkowiak mieszka na poznańskim Dębcu. Jeszcze kilka lat temu dość regularnie bywał na boisku przy Drodze Dębińskiej i obserwował piłkarzy Warty. Dzisiaj już niestety zdrowie na to nie pozwala. Ale sportowe wydarzenia w telewizji ogląda z zainteresowaniem, i to nie tylko piłkę nożną. W styczniu 2014 r. podczas Poznańskiej Gali Sportu w Centrum Kultury Zamek został wyróżniony (w gronie piętnastu osób) tytułem Superseniora Poznańskiego Sportu. I pozostaje żywą legendą poznańskiej Warty.
Jacek Pałuba"