W wydanej niedawno przez Wydawnictwo Miejskie Posnania tece "Dawny Poznań. Fotografie Romana Stefana Ulatowskiego" jedna z reprodukcji fotografii ukazuje port nad Wartą widziany z mostu Chwaliszewskiego. W komentarzu do historycznego zdjęcia jest mowa o zaułku Barlebena, zlokalizowanym w rejonie portu i ulicy Szyperskiej. Miejsce to w czasach Ulatowskiego, a więc przede wszystkim w przedwojennym Poznaniu, owiane było złą sławą i wiązało się z nim sporo, często zapomnianych już dziś anegdot. Sęk w tym, że obecnie nie funkcjonuje w zbiorowej pamięci, a jego dokładna lokalizacja nastręcza niejednemu miłośnikowi Poznania sporych trudności. Tymczasem sprawa jest możliwa do wyjaśnienia.
Na piachach
Wspomniane miejsce, nazywane niekiedy "podwórzem" lub "zaułkiem" (Hof) było w istocie oficjalnie istniejąca ulicą. Przebiegała ona równoleżnikowo, łącząc Piaskową z Szyperską. Ulicę Barlebena widać wyraźnie już na niektórych mapach z XIX wieku, zanim jeszcze wytyczono pierwotny odcinek dzisiejszej ulicy Estkowskiego (pod nazwą Am Bollwerk, od placu Stawnego do nabrzeża Warty w jej ówczesnym przebiegu). Przed I wojna światową, niekiedy nawet całą przestrzeń między Piaskową a Szyperską nazywano Barlebenhof. Wynikało to z faktu, że XIX-wiecznym właścicielem znacznej części położonych tu nieruchomości gruntowych był Niemiec o nazwisku Barleben.
Okolica ta została ukształtowana w okresie zaborów, gdy rozległe łąki wokół północnego odcinka Garbar nadsypano piachem, by ugruntować cały ten podmokły teren i przygotować pod zabudowę. Zasypano też wtedy stare koryto Bogdanki w jej końcowym biegu, który - jak wspomina Zbigniew Zakrzewski - odwzorowuje do dziś przebieg ulicy Piaskowej (Sandstrasse), której nazwa upamiętnia właśnie zwożenie tam ton piachu do nadsypania okolicy.
Tak powstałą ulicę Piaskową z sąsiednią (w przybliżeniu równoległą) ulicą Szyperską połączył z czasem zaułek Barlebena. Choć zapomniany we współczesnym Poznaniu, to jednak jego śladem dziś znów biegnie trakt. Pokazane to jest to na dołączonej mapie. Zygmunt Zaleski w swej książce, "Nazwy ulic w Poznaniu z planem Wielkiego Poznania" wydanej w 1926 r., pisze, że w 1922 r. ostatecznie zrezygnowano z nadania temu odcinkowi nazwy urzędowej "Barlebena" i liczono go do Piaskowej. Ale mimo to w Księdze Adresowej Miasta Poznania właśnie z 1926 i 1930 r. podana jest jako urzędowo obowiązująca nawa ulicy Barlebena. Mapy z tego okresu wykazują jej narys, ale nie ma naniesionej nazwy; nie ma też tej nazwy w indeksach na odwrociach map.
"Siedlisko mętów społecznych"
Z ksiąg adresowych wynika jednak, że w latach 20. XX wieku mieszkało przy ul. Barlebena sporo osób (dziewięć posesji, w tym "śpichrze"), a właścicielem wszystkich nieruchomości, podobnie jak samej ulicy (gruntu), był Edward Kręglewski z siedzibą spółki przy nieodległej ul. Flisaczej (a więc przy południowym odcinku dzisiejszej Szyperskiej, który wtedy nosił tę nazwę). Jak podaje Zbigniew Zakrzewski, Kręglewski był znakomitym specjalistą w dziedzinie produkcji ksiąg handlowych i kajetów i w tej okolicy miał swoją fabrykę. Był też bystrym racjonalizatorem urządzeń poligraficznych, a jego papierowe produkty sprzedawane były w całej Rzeczypospolitej, od Poznania po Lwów i Wilno.
Jednym z mieszkańców ul. Barlebena był "Karol Adam, truciciel", choć trudno na pewno odgadnąć, co oznacza ten epitet - czy Księga Adresowa pozostawiła w ten sposób ostrzeżenie przed jakimś byłym kryminalistą, czy był to na przykład deratyzator. Obok ul. Barlebena (w budynku przy jej zbiegu z Piaskową) mieszkał w latach 20. XX wieku dziadek piszącego te słowa, Adam Suwart (1888-1964). Nazwa Barlebena przetrwała w rodzinnych wspomnieniach. W jednej z suteren miał przez krótki czas siedzibę tajny komitet miejski partii Poalej Syjon-Lewica (która raczej nie miała szans na zaistnienie w Poznaniu) oraz Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom, podporządkowanej de facto Kominternowi. Zbierali się tam też konspiracyjnie działacze nielegalnej Komunistycznej Partii Polski. Jedna z takich grup została rozbita właśnie podczas zebrania na ul. Barlebena przez Defę. Bywali tam konspiracyjnie tacy działacze KPP, jak Mira Rappaport, Adam Suwart, Mendel Kossoj (późniejszy gen. Komar), Marian Spychalski (późniejszy Marszałek Polski i Przewodniczący Rady Państwa PRL), Bela Frenkiel (późniejsza partnerka kata MBP Jacka vel Józefa Różańskiego, Izabela Różańska).
Tradycje lewicowe w rejonie zaułka Barlebena były długie, skoro np. w wydawanej w Berlinie "Gazecie Robotniczej" z 3 czerwca 1893 r. znalazła się odezwa poznańskich socjalistów, z której dowiadujemy się, że w spichlerzu przy Berlebenhof nr 8 znajdowało się biuro wyborcze polskich "socyalistów". Nawoływano, by właśnie tam przybywali wszyscy zainteresowani włączeniem się w agitację wyborczą.
Bliższy nam czasowo obraz ulicy Barlebena naszkicowało czasopismo pod tytułem "Tayny Detektyw" (nr 7, rok IV, 11 II 1934 r.). W zamieszczonym tam reportażu ulica Barlebena określona została jako "siedlisko mętów poznańskich". Sugestywny opis reportera, który lustrował ulicę w towarzystwie policjanta, ma równie pejoratywny wydźwięk. Z relacji wyłania się fatalna sytuacja mieszkaniowa lokatorów tego zaułka, zasiedlających ciasne mieszkanka, nazwane "norami". Jak się okazuje, na końcu, przy zbiegu z ulicą Szyperską, ulica Barlebena zamknięta była wtedy murem. Czyżby po to, by uniemożliwić ewentualną ucieczkę podejrzanego autoramentu mieszkańcom tego miejsca przed policją? Cała ulica była, jak zapewnia reporter, brukowana "kociemi łebkami".
Był więc zaułek Barlebena w międzywojniu "siedliskiem" ludzi wyrzuconych na margines społeczeństwa, nieprawomyślnych, szczególnie w Poznaniu niepożądanych spiskowców komunistycznych, biedoty, recydywistów. Innymi słowy: pariasów. Miejsce, którym straszono przed wojną, ma szansę dziś wejść do imaginarium, ożywiającego współczesną literaturę, bazującą na impresjach z dawnego Poznania. Tym bardziej, że obecnie, zupełnie nieoczekiwanie dawny przebieg ulicy, czy też zaułka Barlebena został odtworzony poprzez zbudowanie uliczki obsługującej nową zabudowę tego fyrtla. Może jej osobliwa przeszłość upamiętni jakaś tablica?
Adam Suwart
© Wydawnictwo Miejskie Posnania