grafika z logotypem Biuletynu Miejskiego

Biuletyn Miejski

Mały-wielki zapaśnik

Z cyklu poznańscy mistrzowie sportu: Władysław Stecyk - znakomity zawodnik i trener

Fot. J. Gładysiak - grafika artykułu
Fot. J. Gładysiak

Podczas uroczystej sesji Rady Miasta Poznania w dniu 29 czerwca 2015 r. Władysław Stecyk otrzymał nagrodę dla najlepszego trenera.

W przeszłości zapaśnik stylu wolnego, człowiek niewielkiej postury, ale o wielkim sercu i charakterze, od prawie pięćdziesięciu lat związany z zapasami, ma na swoim koncie piękne sukcesy. Największy z nich to srebrny medal zdobyty podczas igrzysk olimpijskich w Moskwie 1980 r. w kategorii muszej 52 kg. Teraz z powodzeniem pracuje z polskimi zapaśniczkami. Prowadzona przez niego Iwona Matkowska w 2014 r. została wicemistrzynią świata w zapasach, a tego samego dnia co Stecyk odebrała nagrodę miasta Poznania dla najlepszego sportowca.

Sport od dzieciństwa

Władysław Stecyk pochodzi z niewielkiej miejscowości Radowo Małe w powiecie łobeskim. Dzisiaj z dużym sentymentem wspomina okres dzieciństwa.

- Od zawsze lubiłem biegać, grałem w piłkę nożną i ręczną. Byłem bardzo ruchliwy, a jednocześnie wytrzymały. W łobeskiej szkole podstawowej właściwie uprawiałem wszystkie dyscypliny sportowe. Dopiero kiedy trafiłem do szkoły zawodowej w Stargardzie Szczecińskim, jeden z moich kolegów namówił mnie na zapasy w klubie Zieloni Stargard. I tak to się właściwie zaczęło, bo już po kilku tygodniach treningów przekonałem się, że to będzie moja dyscyplina - mówi Władysław Stecyk.

Po kilku miesiącach walczył już w mistrzostwach Polski juniorów, przyszły pierwsze medale i sportowa rywalizacja nabierała dużego tempa. Po skończeniu szkoły zawodowej otrzymał powołanie do wojska. Trafił do Świdwina, ale po trzech tygodniach był już w Poznaniu w Grunwaldzie. Wtedy WKS Grunwald był potęgą zapaśniczą, bo praktycznie mógł stworzyć dwa równorzędne zespoły walczące o tytuł drużynowego mistrza Polski. I tak się stało w 1971 r. - W Grunwaldzie pracowałem od początku pod trenerską opieką Bułgara Pietko Sirakowa. Kolejne lata treningów przynosiły dobre rezultaty, bo już w 1972 roku zdobyłem swój pierwszy indywidualny tytuł mistrza Polski - wspomina zapaśnik.

Medale w kraju i za granicą

Na początku lat 70. XX w. Stecyk stał się jednym z najlepszych zapaśników w stylu wolnym w Polsce. Regularnie zdobywał medale mistrzostw kraju i z dużym powodzeniem startował w imprezach międzynarodowych. Do 1988 r. Stecyk wywalczył jeszcze osiem kolejnych tytułów mistrza Polski: w wadze muszej (1974, 1988) i koguciej (1976, 1977, 1978, 1979, 1981, 1982). Ostatni złoty medal mistrzostw kraju zdobył w 1995 r., w wieku... 44 lat. Jednocześnie od początku lat 70. stał się etatowym zawodnikiem reprezentacji narodowej.

- W kadrze trafiłem pod trenerską opiekę ukraińskiego szkoleniowca Michaiła Szachowa. Muszę powiedzieć, że właśnie ten trener nauczył mnie zapaśniczej techniki. Wziął mnie pod swoje skrzydła i szybko zacząłem robić znaczące postępy. A w 1974 r. w Ludwigshaven zdobyłem swój pierwszy brązowy medal w mistrzostwach Europy - dodaje Władysław Stecyk.

Na arenach olimpijskich

W drugiej połowie lat 70. polskie zapasy zawsze mogły liczyć na Stecyka. Kolejne brązowe medale mistrzostw Starego Kontynentu zdobywał w 1975, 1977, 1978, 1980 i 1983 r. W 1976 r. pojechał na igrzyska olimpijskie do Montrealu, i to ze sporymi nadziejami na podium.

- Wszystko nieźle się układało przez trzy pierwsze rundy. Najpierw pokonałem Mongoła Munkhochirema, potem wygrałem z Belgiem Dewisem i zwyciężyłem też mocnego Bułgara Selimowa. W czwartej rundzie nie dałem rady Japończykowi Takadzie, który potem zdobył złoty medal. Ale w piątej rundzie walczyłem z Rosjaninem Iwanowem, a stawką był srebrny medal. Przez ponad osiem minut pojedynku prowadziłem, jednak w ostatnich pięćdziesięciu sekundach rywal mnie zdominował i przegrałem, zajmując ostatecznie szóste miejsce. Po tej walce byłem wściekły i chciało mi się płakać, bo straciłem olimpijski medal - opowiada z emocjami Władysław Stecyk.

W 1977 r. w szwajcarskiej Lozannie zdobył srebrny medal mistrzostw świata (wygrał, podobnie jak w Montrealu, Japończyk Takada). W 1979 r. nie wystąpił w mistrzostwach Europy, ale w kolejnych imprezach międzynarodowych albo wygrywał, albo zajmował miejsca na podium. Wyjazd na igrzyska olimpijskie do Moskwy stał się faktem. Tam Stecyk spisał się świetnie. Co prawda przegrał jedną walkę z Biełogłazowem (ZSRR, zdobył złoto), ale w decydującym pojedynku po zaciętej i wyczerpującej walce pokonał dobrze znanego sobie Bułgara Selimowa i wywalczył srebrny medal.

- To była wielka radość i euforia, bo rzeczywiście rywale byli nadzwyczaj wymagający. Jedynie Biełogłazow był wtedy poza moim zasięgiem - tłumaczy Stecyk. Niestety, cztery lata później polskim sportowcom nie dane było pojechać na igrzyska do Los Angeles ze względu na bojkot (do USA nie pojechały reprezentacje krajów komunistycznych, wyłamała się jedynie Rumunia). Odbyły się natomiast tzw. Zawody Przyjaźń 84. W nich Stecyk ponownie był drugi, a zwyciężył Biełogłazow. Warto zauważyć, że te zawody były zdecydowanie lepiej obsadzone niż igrzyska w Los Angeles, bo tak naprawdę wtedy dominowali zapaśnicy z krajów komunistycznych. Władysław Stecyk pojechał jeszcze na swoje trzecie igrzyska do Seulu w 1988 roku, gdzie zajął 9. miejsce.

Długa sportowa kariera

Miał już wtedy 37 lat, ale wcale nie obawiał się w kraju konkurencji młodszych zawodników. Wynikało to z profesjonalnego podejścia do sportu. Był niesamowicie pracowity, odpowiedzialny za to, co robił. Starał się żyć higienicznie: kładł się spać o wyznaczonej porze, nie palił papierosów, nie pił alkoholu. A do tego był znakomitym technikiem, miał dopracowany do perfekcji rzut przez barki, bardzo skutecznie atakował nogi przeciwnika. Kiedy już wypracował sobie punktową przewagę, wręcz doskonale potrafił jej bronić. Naprawdę rzadko spotykana sportowa postać wśród polskich zapaśników. W 1997 r. zaskoczył jeszcze raz, kiedy wywalczył srebrny medal w mistrzostwach Polski, a miał już wtedy 46 lat.

Kolejne igrzyska?

Od sześciu lat współpracuje z kadrą polskich zapaśniczek. Dzisiaj jest jej drugim szkoleniowcem. Pod jego kadrową i klubową opieką pracowały i pracują m.in. Agnieszka Wieszczek-Kordus, Iwona Matkowska i Monika Michalik. To dzisiaj najlepsze polskie zapaśniczki. Wieszczek zdobyła brązowy medal w Pekinie w 2008 r., z kolei Michalik był piąta, a Matkowska siódma w Londynie w 2012 r. Podczas tegorocznych mistrzostw świata w Las Vegas biało-czerwone mają duże szanse, aby wywalczyć olimpijskie paszporty do Rio de Janeiro. Niewykluczone więc, że Władysław Stecyk znowu pojedzie na igrzyska olimpijskie, ale tym razem w roli szkoleniowca. A jego podopieczne mogą skutecznie powalczyć o medale.

Jacek Pałuba