"Spodziewałem się emocji" - mówi projektant nowego logo Miasta
Dyskusja o nowym poznańskim logo przetoczyła się przez całą Polskę. Nowy znak ma swoich zwolenników i przeciwników, a każda z tych grup ma swoje argumenty. Spodziewał się Pan takiego odzewu?
Mam świadomość, że nie da się stworzyć symbolu, który pogodziłby wszystkich. W Polsce widać to zresztą wyraźnie przy wielu okazjach. Nie jest możliwe stworzenie znaku, który połączyłby 500 tysięcy osób i był też zrozumiały na zewnątrz - bo przecież liczba odbiorców logo może być nieograniczona. Spodziewałem się oczywiście emocji, bo przy projektowaniu znaków dla przestrzeni publicznej są one zawsze wysokie. Być może nie spodziewałem się aż takiej ich skali - ale na co dzień zajmuję się swoją pracą, projektuję, nie uczestniczę w komentariacie, więc nie jest to moje środowisko. Okazało się jednak, że wyobraźnia i kreatywność internautów są nieograniczone.
Czy coś Pana w tej publicznej debacie zaskoczyło?
Zaskoczyło może nie, ale moją uwagę zwrócił np. wątek "położonego P", który moim zdaniem ma zabarwienie propagandowe - bo tak ujmując temat od razu wchodzimy w jakąś dyskusję polityczną, konflikt, spory z władzami miasta. Jasne, można powiedzieć że "P" się przewróciło i leży. Ale przecież - i ja właśnie tak o tym myślę - można też powiedzieć, że "P" przyjmuje różne formy, fika koziołki, obraca się, przyjmuje kształt domu. "P" zabiera nas w przeszłość, przypomina o tradycji: odsyła do świętych Piotra i Pawła, do początków państwa polskiego. A za chwilę, odwrócone, przenosi nas w teraźniejszość i przyszłość, w zieloność, naturę, spokój, w miejsce, w którym jesteśmy u siebie. "P" i dom to przecież ta sama forma, której sami nadajemy różne funkcje. To zresztą bardzo poznańskie, jest w tym przedsiębiorczość, zmyślność, oszczędność, kompaktowość, coś co ma kilka funkcji w jednym.
A dlaczego zdecydował się Pan użyć właśnie znaku domu?
Bo przecież miasto tym właśnie jest - naszym domem. Miejscem, w którym każdy może czuć się, jak u siebie i realizować się, niezależnie od tego, jakie ma poglądy, jaki wykonuje zawód, kim jest. To znacząca zmiana w kontekście do poprzedniej identyfikacji, która opierała się na haśle "know-how". Nie mam zamiaru jej krytykować - być może te 15 lat temu naprawdę była potrzebna. Podkreślała, że Poznań to miasto biznesu, budziła skojarzenia z lotniskiem, kierowała reflektor na inwestycje - obszar na pewno ważny dla miasta, ale dość wąski. Przez 15 lat zaszła jednak duża zmiana, którą dobrze odzwierciedla "Strategia Rozwoju Miasta Poznania 2020+" - dokument, na którym się mocno opieraliśmy. Powstał w wyniku wielu konsultacji społecznych i wynika z niego, że dla poznanianek i poznaniaków miasto jest przede wszystkim miejscem dla ludzi i tworzonym dla ludzi. Przestrzenią, w której czujemy się dobrze. To zupełnie inne spojrzenie, szersze, łączące, skierowane do wszystkich, nie tylko do inwestorów. W tym kontekście nawet skojarzenia znaku z polem namiotowym nie są złe. Rozumiem intencje ludzi, którzy chcą wyśmiać logo, porównując je z oznaczeniem kempingu, ale przecież pod namiotem czujemy się dobrze, relaksujemy się, spędzamy czas z bliskimi... Co w tym złego? Kto nie chciałby czuć się tak w swoim mieście?
Ten znak jest również bardzo prosty...
Nie bez powodu. Na całym świecie coraz ważniejszy staje się język marki, nie tylko jej logotyp. W klasycznym podejściu logo jest nienaruszalne, ma jedną ściśle określoną formę, ustaloną kolorystykę i ograniczoną liczbę dopuszczalnych wersji, ma też swoje pole ochronne i tak dalej - a zasady jego stosowania są sztywno określone. Dziś odchodzi się już od takiego myślenia - tworzy się dynamiczny język marki, którego logo jest tylko częścią, mogącą wypełniać się różnymi treściami. Jest jednak warunek - taki znak musi być prosty, w tym leży jego siła. Dzięki tej prostocie w przypadku poznańskiego logo możemy wypełniać tarczę różnymi barwami, treściami, historiami i skutecznie opowiadać o mieście.
Wszyscy mówią o logo, ale identyfikacja wizualna to dużo szerszy proces?
Rzeczywiście, rozpatrywanie jej na podstawie samego logo, "po jotpegu" to w naszej branży już klasyk. Warto jednak pamiętać, że identyfikacja wizualna to cały system, w którym to, co dzieje się ze znakiem jest równie ważne - jeśli nie ważniejsze - niż sam znak. To także wielopoziomowy i długofalowy proces opowiadania o marce. Logo zawsze można łatwo wyśmiać, to przecież bardzo proste. Nawet w przypadku takich miast jak Warszawa i Wadowice, które oparły swoje nowe identyfikacje na herbach, czyli symbolice dobrze znanej, opatrzonej - proces zmiany przyniósł wiele emocji.
No właśnie, a co z poznańskim herbem? Czy nowe logo ma go zastąpić?
Absolutnie nie. Taka opcja nigdy nie była nawet brana pod uwagę. Herb jest bardzo ważny, ma swoje ściśle określone funkcje. Prace nad nowym logo zaczęliśmy zresztą właśnie od restylizacji herbu. Bo my, poznaniacy, jesteśmy dumni z naszej historii - ja jako rodowity poznaniak również i symbolika herbu była dla nas bardzo ważna. Elementy wypracowanego herbu są zresztą częścią identyfikacji, postaci Piotra i Pawła - chcemy je zaakcentować i stosować jako ilustracje czy na miejskich gadżetach.
Nie poszliśmy jednak ostatecznie w kierunku herbu z wielu powodów, jednym z ważniejszych była jego złożoność. Nasz herb jest za bardzo skomplikowany, by oprzeć na nim dynamiczną, otwartą identyfikację. Trudno go skalować, stosować w małych wersjach, ponieważ jest bardziej ilustracją niż znakiem. Podkreślam jednak - nowe logo Poznania wchodzi w miejsce starego znaku, składającego się z nazwy miasta z gwiazdką. Herb z nami zostaje.
Myśli Pan, że poznaniacy i poznanianki polubią nową identyfikację?
Mam taką nadzieję. Bo zauważmy, że już teraz mamy do czynienia z pozytywnym i negatywnym jego odbiorem. Ten negatywny zawsze jest głośniejszy, budzi więcej emocji, jest promowany przez algorytmy. Do mnie dociera jednak również dużo pozytywnych opinii. Myślę, że osoby, którym nowa identyfikacja już teraz się podoba, będą ją lubić i później. Ci, którzy jej nie lubią - mam nadzieję, że zmienią zdanie z czasem. Bo identyfikacja jest przede wszystkim narzędziem do komunikacji, do budowania historiii, opowiadania o mieście. Poznań dostał nowoczesne narzędzia do budowania komunikacji - to dopiero przed nami - dajmy czas i szansę na ich wdrożenie.
Czy coś by Pan w nim dziś zmienił?
Nie. To jest spójny, wielopoziomowy system, należy go po prostu wprowadzać. Co ważne - nie jest też oparty na "widzimisię" jednej osoby, lecz opracowany warsztatowo w dużej grupie ludzi. Jasne - konkretne decyzje projektowe zawsze pociągają za sobą konsekwencje. Zawsze będzie grupa, której efekt się nie spodoba i to jest ok. Ktoś mnie niedawno zapytał, o czym mówi nowe logo - jaki właściwie ten Poznań według niego jest? I właśnie w tym całe piękno, że Poznań nie jest "jakiś", jeden, konkretny. Nie da się go określić jednym słowem. Miasto jest nas wszystkich i dla każdego będzie czymś innym. Ma wielu mieszkańców o różnych poglądach, wrażliwościach, zainteresowaniach. Upieranie się przy jednym określeniu jest bezcelowe. To my tworzymy Poznań, a Poznań jest dla wszystkich. Stąd też tak inkluzywny system identyfikacji wizualnej i wypracowane wspólnie hasło: *Jesteś u siebie.
Rozm. AW