Poznaniak Artur Kujawiński przebiegł całą Portugalię z północy na południe
Blisko 660 kilometrów biegu w na przemian słonecznej i deszczowej pogodzie, pokonane ruchliwymi drogami krajowymi zrrealizowane zostało przez Artura Kujawińskiego w formule self-supported. Oznaczało to samodzielne dbanie o siebie, o nocleg, a także o wyżywienie. Było to przede wszystkim czasochłonne i - jak podkreślali również zagraniczni ultramaratończycy - wymagało dużej odwagi i kondycji, by pokonać ów dystans w jak najkrótszym czasie w obcym kraju.
Wyzwanie Run Across Portugal zawierało podjęcie próby ustanowienia dwóch rekordów: do Guinness World Records jako Fastest crossing of Portugal on foot (male) (najszybsze przebięgniecie Portugalii na własnych nogach przez mężczyznę) oraz do amerykańskiego portalu rejestrującego wyzwania biegowe i marszowe Fastest Known Time jako najszybsze pokonanie Portugalii z północy na południe w formule self-supported.
Jednym z wymogów komisji Księgi Rekordów Guinnessa było zebranie minimum dwóch oświadczeń dziennie składanych na specjalnym formularzu od lokalnych osób stających się tym samym świadkami wyzwania. Wymagało to czasu na znalezienie i przekonanie chętnych osób w kraju, w którym w mniejszych miejscowościach nie jest łatwo spotkać osoby anglojęzyczne.
Narzucone tempo i walka z terenem (ogromna liczba podbiegów), a także specyfika biegu bez wsparcia wiązało się również z tzw. zarwaniem trzech nocy i w efekcie mocnymi niedoborami snu w końcowej fazie biegu. Ostatnie owe trzy noce to następujący przebieg: jedna godzina snu na trawiastym poboczu między pierwszą a drugą w nocy, następnie dwie godziny między 3:30 a 5:30 nad ranem również na trawiastym poboczu. Druga noc to szybki prysznic w hotelu, dwie godziny drzemki i wyruszenie o 3:20 w nocy na dalszą trasę. Kolejna, trzecia nocka to bieg przeplatany marszem przez całą noc z kilkoma 12-14 minutowymi drzemkami również na trawiastym poboczu lub na przystankach autobusowych.
Pierwszy etap wyzwania, jako że był płaski i w komfortowych okolicznościach, zaowocował przebiegnięciem (z rezerwą sił) aż 97 kilometrów z plecakiem zawierającym m.in. odzież na przebranie , dużo elektroniki rejestrującej ślad biegu, powerbanki, czołówki itp. Dalsze etapy to utrzymanie kilometrażu w okolicach 70 kilometrów dziennie, mimo narastającego zmęczenia, biegu w deszczu i w mokrych rzeczach oraz walki o jedzenie i miejsce na nocleg.
Średnia jaką udało się uzyskać to 73 kilometry dziennie i biorąc pod uwagę iż było to bieg bez wsparcia, gdzie duża część czasu zabierana jest na radzenie sobie samodzielnie, jest to jeden z lepszych wyników na świecie. Zresztą w zasadzie tego typu wyzwania są rzadkie, a jeśli już są podejmowane to odbywają się z pełnym supportem np. camperem z zespołem typu fizjoterapeuta , kucharz, nawigator itp.
Nie można też brać pod uwagę tzw. przejść szlaków, gdyż nie są one uwzględniane w formule sportowej głównie biegowej, polegającej na jak najszybszym i największym dziennym kilometrażu.
Relacje z każdego dnia można obejrzeć na profilu sportowym Artura Kujawińskiego na Facebooku