Choć skład Patriarkh jest niemal tożsamy z Batushką z okresu "Raskol" (2020), to muzycznie "Prorok Ilja" stanowi krok w stronę bardziej wielowymiarowej narracji dźwiękowej. Oczywiście fundamentem pozostaje ceremonialny black metal czerpiący z prawosławnych tradycji liturgicznych, ale tym razem dostajemy coś więcej - monumentalne orkiestracje, folkowe instrumentarium i jeszcze większą różnorodność wokalną. Wciąż mamy charakterystyczne chóry i podniosłe melodie, jednak klimat jest gęstszy, bardziej filmowy. To już nie tylko dźwiękowe odwzorowanie sakralnych ceremonii, ale i ciekawa, niepokojąca opowieść.
Jednym z jej narratorów jest Adam Strug, wcielający się w postać proroka Eliasza Klimowicza. Jego melodeklamacje otwierają i zamykają kolejne "Wierszaliny" - bo właśnie tak zatytułowane są utwory na albumie - prowadząc słuchacza przez historię o sekcie Grzybowskiej i jej mistycznej wizji Nowego Jeruzalem, o mroku i mistycyzmie, który osadza się głęboko w podlaskich ziemiach lat 30. XX wieku, kiedy tytułowa wieś tętniła życiem, przyciągając pielgrzymów z różnych stron prawosławnego świata.
Już po odsłuchu "Wierszalin I" wiadomo, że Patriarkh stawia na jeszcze większą warstwowość brzmienia. W tle wybrzmiewają nie tylko monastyczne chóry, ale również dźwięki folkowych instrumentów - tagelharpy, mandocello, cymbałów, a nawet hurdy-gurdy. I nie są to jedynie ozdobniki - momentami te elementy wychodzą na pierwszy plan, jak w "Wierszalinie VI", budując pełnoprawne melodie. Jednak bez względu na to, "Prorok Ilja" jest przede wszystkim monolitem - w swojej pierwotnej wersji album dostarczono dziennikarzom jako jednolitą ścieżkę, bez podziału na utwory, co tylko podkreśla, że materiał nie powinien być traktowany jako zbiór pojedynczych kompozycji.
Warto wspomnieć również o wokalach - Bartłomiej Krysiuk wciąż korzysta z typowych dla siebie opętańczych, blackowych krzyków, ale momentami jego linie wokalne są niemal teatralne. W tekstach sięga po różne języki - dominują dialekty wschodnie, ale po raz pierwszy w jego twórczości pojawia się także język polski. W niektórych fragmentach towarzyszy mu żeński śpiew Elizy Socharczuk, zwłaszcza w "Wierszalinie IV". Takie elementy sprawiają, że furia nie jest główną osią albumu - całość opiera się bardziej na budowaniu nastroju niż czystej agresji. Produkcja również oddaje specyficzny, "cerkiewny" klimat, przez co słuchacz momentami ma wrażenie uczestniczenia w dawnym obrządku.
"Prorok Ilja" to jasny dowód na to, że Patriarkh nie jest tylko ubogim krewnym dawnej Batushki, ale projektem z własnym, klarownym pomysłem na siebie. Pełen detali i nietuzinkowych rozwiązań, jest świetną propozycją dla tych, którzy szukają w black metalu czegoś więcej niż tylko blastów i czarnego brzmienia. Rok dopiero się zaczął, a już można powiedzieć, że to jedna z najciekawszych ekstremalnych płyt ostatnich miesięcy. Dobrze będzie usłyszeć ją w wersji koncertowej.
Sebastian Gabryel
- Patriarkh
- 23.03, g. 19
- 2progi
- bilety: 64-100 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz także
Zobacz również

Poezja już tutaj nie mieszka?

Ćwierćwiecze braci

Grzyby i jazz
