Wilk ma bardzo ostre kły

Czasy są takie, że nie można owijać w bawełnę. Zapewne to jeden z powodów, dla których Omega, najnowszy, wydany w ubiegłym roku album rockowej Luxtorpedy, jest tak wybuchowy i pełen siły. Siódma pozycja w katalogu poznańskiej ekipy Roberta "Litzy" Friedricha to prawdziwy arsenał bojowych hymnów, które na koncertach zagrzewają do dzikiego szaleństwa. Nie wierzycie? To w ten weekend koniecznie wybierzcie się do Tamy!

Pięciu członków zespołu pozuje do zdjęcia na tle zielonej ściany. - grafika artykułu
Luxtorpeda, fot. materiały prasowe

W szeroko pojętych rockowych i metalowych rewirach chyba już przyjęliśmy za normę, że każdy zespół, który odnosi duże sukcesy komercyjne, nieuchronnie zmiękcza swoje brzmienie. Ta plaga dotyka całą branżę, ale najbardziej odczuwalna jest chyba właśnie w muzyce gitarowej. Albo może po prostu jest w niej najbardziej przygnębiająca. Bo co innego nigdy nie mieć pazurów, a co innego mieć je i zupełnie je stępić. Przykładów takiego zjawiska mamy bez liku, są jednak chlubne wyjątki, które zamiast łagodnieć, wyraźnie się radykalizują. I tu dochodzimy do grupy Luxtorpeda, która na najnowszym albumie Omega jest już w zupełnie innym punkcie niż na swoim debiutanckim krążku z 2011 roku.

Luxtorpedę istotnie można kochać za wiele rzeczy. Choćby za jedyny w swoim rodzaju, trudny do jednoznacznego sklasyfikowania styl. Dla jednych będą gwiazdami polskiego rocka alternatywnego, dla drugich punkrockowcami, dla innych projektem stoner rockowym, a dla jeszcze kolejnych - choćby z uwagi na solidny wkład w kapelę rapera Hansa - jakimś przykładem rap metalu. I choć przez te dwanaście lat chłopaki mieli lepsze i gorsze momenty, to nigdy nie byli tylko zespołem od kilku hitów - z Autystycznym i Wilkami dwoma na czele.

To grupa, która potrafi bronić się całymi płytami, czego przykładem niech będą nie tylko debiutanckie Wilki (2011), ale i A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki (2014) czy Anno Domini MMXX (2020). To samo można powiedzieć w przypadku Omegi (2022), na której od mieszanki metalu i rocka Luxtorpeda podąża w kierunku alternatywnego heavy metalu, z analogowym brzmieniem rodem z lat dziewięćdziesiątych. Tym, którzy tęsknią za prawdziwą energią i siłą w dzisiejszym rocku, Omega z pewnością dostarczy powodów do ekscytacji.

Co więcej - a co często było zasadniczym problemem w przyswajaniu twórczości Luxtorpedy - wydaje się, że to pierwsza ich płyta, na której całkowicie porzucili błazeńskie nuty i tę studencką, juwenaliową atmosferę, która unosiła się nad ich muzyką od początków kariery. Bez niej wyglądają znacznie lepiej i prezentują się jako jeden z prawdziwych wojowników rockowej sceny na Wisłą. Na Omedze kipią energią i mają mocny przekaz, z którym nawet jeśli nie zawsze będziemy się zgadzać, to warto się zapoznać, bo to naprawdę ciekawy komentarz odnoszący się do stanu polskiej rzeczywistości, ludzkiej kondycji i współczesnego świata.

Jeśli zaś komuś brakowało brzmienia vintage, to i w tej kwestii nie będzie zawiedziony, bo dziś Luxtorpeda to alt-heavy z poszanowaniem najlepszych, oldschoolowych tradycji, nagrany z użyciem wzmacniacza sprzed kilku dekad, analogowego miksera i bez żadnych cyfrowych ulepszaczy. Wyszło smacznie i na ostro - częstujcie się śmiało!

Sebastian Gabryel

  • Luxtorpeda
  • 22.10, g.19
  • Tama
  • bilety: 75 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2023