Bliźniak urodził się w roku 1990 i przed wydaniem "Dźwięków z Ha'Tun" specjalizował się w literaturze dziecięcej ("Kłopoty gnoma kurzorobka" i "Śrubek i tajemnice Maszynerii"). Ponadto recenzuje i popularyzuje kulturę, choćby na portalu "Całe życie w kinie" czy w ramach działań Centrum Edukacji Obywatelskiej. W ubiegłym roku udało mu się wydostać z szufladki z zabawkami i za sprawą "Ha!artu" wkroczyć do świata literatury bez klasyfikacji wiekowej. Niszowej, aczkolwiek docenianej. "Książki. Magazyn do czytania" uznały jego powieść za jeden z 10 najciekawszych polskich debiutów 2024 roku. "Dźwięki" prezentowane były również podczas wydarzenia "Film the Book" jako materiał godny ekranizacji.
"Dźwięki z Ha'Tun" to, jak możemy przeczytać we wszelakich blurbach i opisach, trochę space opera, trochę nowoczesna baśń. Dodałbym ponadto, że po trochu również powiastka filozoficzna. Eklektyczności i nieoczywistej intertekstualności nie można jej odebrać - skojarzenia wędrują od "Małego księcia" po "Łowcę androidów", a nawet "The Last of Us". Momentami jest to lekka książeczka dla młodzieży, kiedy indziej przygnębiająca opowieść o cierpieniu i pustce, poruszająca takie kwestie jak prawo do samobójstwa.
Bohater-narrator (narracja pierwszoosobowa przeplata się z trzecioosobową) to młody, złamany wewnętrznie mężczyzna, który nie radzi sobie ze śmiercią przyjaciela (subtelny wątek homoerotyczny, niejedyny zresztą). Poszukując sensu i... zielonego smoka, natrafia na Ele - dziewczynkę o romantycznej proweniencji, kiedy to szaleństwo łączono z umiejętnością dostrzegania tego, co dla "normalnych" ukryte. Pamiętajmy o nieszczęsnym Orciu. Ele zatem, oprócz tego, że zmaga się z melancholią, widzi dźwięki - ich kolory i kształty. Przez te synestetyczne stygmaty uchodzi za obłąkaną. Nie może wytrzymać tego jej matka (ojciec dawno temu wyszedł po papierosy), która chce odesłać córeczkę jak najdalej. Choćby na Ha'Tun. Na badania? Na zawsze.
I tu pojawia się nasz bohater, dostrzegający w dziewczynie wyobcowanie, które zna z autopsji. Tak jak przemytnik Joel z "The Last of Us" postanawia zaopiekować się Ellie, nadając pękniętemu życiu nowy cel, tak on bierze pod swoje skrzydła Ele. I tak jak ta pierwsza ma w sobie lekarstwo na śmiercionośnego grzyba, tak ta druga ma w sobie boską jasność - trochę taki Tolkienowski Silmaril - dzięki któremu świat może stać się lepszy. W obu przypadkach pewni ludzie będą chcieli jednak tę wspaniałą właściwość z nosicielki wyekstrahować, dla dobra ludzkości rzecz jasna. I może wyjść tak jak w tym żarcie - operacja powiodła się, pacjent nie przeżył. Ellie, znaczy Ele, trzeba będzie zatem ratować, rozwiązują dylemat etyczny - czy można dobro bliskiej osoby stawiać ponad dobrem ogółu?
Zanim jednak do tego dojdzie, poznamy kilka dość barwnych męskich postaci (niewiele w chłopięcym wszechświecie kobiet, co zauważa nawet Ele) - komicznego cierpiętnika, Rufusa, czyli proroka, który przewiduje tylko smutne wydarzenia, starego pijaka Heba czy wrażliwego pomocnika karczmarza Luca. Każdy z nich musi wyrwać się ze swojej planety. Dla każdego z nich podróż wiąże się z ważnymi przewartościowaniami. Bliźniak przedstawia postaci uproszczone, ale ze względu na ducha baśniowości, a może nawet paraboliczności, ich cechy jednostkowe nie okazują się aż tak ważne. Tu chodzi przecież o budujące przesłanie.
I tu dochodzimy do tego, co mnie w "Dźwiękach" boli. Do braku konkretności stylu. Ta niekonkretność utrudnia zanurzenie się w świecie przedstawionym. Weźmy takie statki kosmiczne. Jak bardzo chcielibyśmy dowiedzieć się o nich czegoś więcej! No niestety nie tym razem. Narrator powiedział przecież, że statki przyleciały, czego nie rozumiesz? Jaki statek kosmiczny jest, każdy widzi. Jeśli czytelnik będzie miał szczęście, dowie się, że statek był długi albo stary. I wystarczy, po Ha'Tun drążyć temat. Znalazłem nawet odpowiedni fragment do zilustrowania zagadnienia: "- Ich statek właśnie wylądował - rzekł Dziadek, jakby to cokolwiek tłumaczyło".
Pisarz nie lubi hiponimów, wyrazów o wąskim znaczeniu. Woli uogólniać, jego bohaterowie też. Po co pisać, czy to fregata, frachtowiec, myśliwiec, niszczyciel, skoro można powiedzieć, że statek. A broń to broń. No dobra, karabinek. Jak wygląda? Czy to polski Grot? A może blaster? Kogo to obchodzi, prawda? Trochę upraszczam, ale pisarz przecież też to robi. Pielęgnowanie wewnętrznego dziecka jest ważne, ale Bliźniak nie pisze już wyłącznie dla dzieci.
Wszechświat jest pełen zamieszkałych planet, ale w zasadzie ma po co zwiedzać, bo wszędzie są ludzie i żyją jak w Polsce, pijąc w barach czy grając w kasynach. Są nawet przeklęte hulajnogi. Wszyscy w kosmosie mówią po polsku. Kosmicznych kuriozów jest tu jak na lekarstwo - na szczęście pojawiają się zabójcze ziemiorody i gadający pies, za to plus. Niemniej - są też całe strony, które ukazują rzeczywistość tak zwyczajną, jakby akcja rozgrywała się gdzieś pod Koninem. Oczywiście - ktoś powie o uniwersalności. Może też dlatego tyle razy na tych dwustu stronach ktoś idzie siku. Albo, dajmy na to, przywoła konwencje jak retrofuturyzm albo brudny neo-noir. Ja niestety widzę tu rozdarcie autora, który nie wie do końca, jak chciałby napisać o kosmosie, dlatego zwraca się ku temu, czego nie musi wymyślać do podstaw. Choć gwoli ścisłości należy zaznaczyć, że Bliźniak zadbał o baśniową unikalność kolejnych odwiedzanych przez towarzystwo planet. Znowu jednak snuje ziemskie analogie.
Jaki jest zatem końcowy werdykt? Ogółem jestem na tak. Nie jestem znawcą fantastyki, ale nie muszę - sam Bliźniak rzucił się przecież na szerokie, ponadgatunkowe wody literatury środka. W tym ujęciu jego książka okazuje się oryginalna, lekkostrawna - a lekkość narracji efektownie kontrastuje z czarną rozpaczą postaci - i nawet jeśli nieco naiwna, to angażująca. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że tę książkę można było lepiej dopracować. Trochę szkoda.
Jacek Adamiec
- Jan Bliźniak, "Dźwięki z Ha'Tun"
- Wydawnictwo Ha!art
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2025
Zobacz także
Zobacz również
![Weronika Kostyrko, fot. materiały prasowe .](/mim/wortals/pictures/-,pic1,1200,0,434756,show2.jpg?_sst=1739447336765)
Świat (ludzki) to za mało
![fot. Grzegorz Dembiński Mężczyzna w średnim wieku z broda i wąsem siedzi wśród obiektó w Muzeum Sztuki Użytkowek. Za nim róznej wielkości lustra w bogatozdobionych ramach. Przed nim ceramiczna/fajansowa rzeźba. małe posraci na plac/w sali otoczonym płotem. rzeżba](/mim/wortals/pictures/mezczyzna-w-srednim-wieku-z-broda-i-wasem-siedzi-wsrod-obiekto-w,pic1,1200,0,434625,show2.jpg?_sst=1739447336765)
Piękno użytkowe
![fot. materiały dystrybutora Kadr z filmu. Krzycząca, przestraszona młoda kobieta, którą ktoś dusi. Ma otwarte usta.](/mim/wortals/pictures/kadr-z-filmu-krzyczaca-przestraszona-mloda-kobieta-ktora-ktos-du,pic1,1200,0,434611,show2.jpg?_sst=1739447336765)
Cień
![fot. materiały promocyjne Okładka książki "Powrót fatum". Geomatryczna grafika. Front budynku z oknem i schody.](/mim/wortals/pictures/okladka-ksiazki-powrot-fatum-geomatryczna-grafika-front-budynku-,pic1,1200,0,434020,show2.jpg?_sst=1739447336765)