JA TU TYLKO CZYTAM. Lockdown z Czechowem i nie tylko
Tymczasem amerykański pisarz rosyjskiego pochodzenia za nic miał apele felietonistów, by nie od razu, nie tak szybko tworzyć w odbiciu od pandemii, starać się ją okiełznać, owinąć w kulturalny kokon, by stała się czymś bardziej normalnym niż zdawała się wczesną wiosną 2020 roku. Gary Shteyngart epidemię COVID-19 wziął na warsztat krótko po tym, jak wybuchła, jakby wiedział, że w czasach władzy social mediów nad naszą rzeczywistością wszystko trwa maksymalnie kilka dni, nawet gdyby faktycznie trwało o wiele dłużej. Pandemia naprawdę zdaje się dziś odległa, bo kto z nas jeszcze pamięta pierwsze obrazki z włoskich szpitali, gdzie ludzie umierali na korytarzach, czy sceny balkonowe, podczas których sąsiedzi pozamykani przez lockdown we własnych mieszkaniach, razem dla otuchy śpiewali piosenki... Ech, długo można by wyliczać, jak to na samym początku było i ilu z nas nauczyło się wówczas piec chleb.
Tymczasem Gary Shteyngart sięgnął do swoich rosyjskich korzeni, do twórczości Antona Czechowa, by przyjrzeć się ludzkiej egzystencji na początku XXI wieku, naszej codziennej bezwładności, nie tylko zresztą pandemią spowodowanej. Pisarz stworzył na swój wzór i podobieństwo Sashę Senderovsky'ego - również pisarza, właśnie pogrążonego w swoistej niemocy, na twórczym zakręcie - mającego pod Nowym Jorkiem kilka domków dla gości. I w te właśnie sielskie okoliczności Sasha zabiera żonę Mashę, adoptowaną z Chin córkę Nat (nad wiek dojrzałą jeszcze nie nastolatkę, poszukującą swojej tożsamości płciowej wielbicielkę K-popu) oraz zaprasza kilkoro gości. Razem wszyscy mają przetrzymać lockdown z dala od opustoszałego miasta, które jeszcze chwilę wcześniej zdawało się stolicą świata.
Wśród gości w tej swoistej daczy Sashy są jego najbliżsi przyjaciele z amerykańskiego liceum dla młodzieży z zagranicy - Karen o koreańskich korzeniach, którą do niewyobrażalnego bogactwa w niewyobrażalnie krótkim czasie doprowadziło wynalezienie aplikacji randkowej, jej kuzyn Ed utrzymujący się na co dzień z rodzinnego majątku oraz Vinod, hinduski imigrant, który już w ogólniaku kochał się w Karen, lecz w późniejszych latach ani nie zdobył bogactwa, ani nie odniósł sukcesu. Do grupy gości dołącza też Dee, niegdyś studentka Senderovsky'ego, a teraz dobrze zapowiadająca się młoda eseistka, oraz Aktor - postać niezwykle sławna, w której to Sasha pokłada aktualnie spore zawodowe nadzieje, wszak ta pandemia potrwa tylko chwilę...
Piszę tak szczegółowo o bohaterach powieści Nasi przyjaciele na wsi, bo to, czym na co dzień zajmują się w życiu, będzie mieć wpływ na to, jak odnajdą się w kolonii domków, o czym będą godzinami (jak to nowojorczycy) dyskutować, spierać się, szukać wspólnego mianownika. Także psychologiczne wykształcenie Mashy Senderovsky nie pozostanie bez wpływu na atmosferę tych kilku miesięcy zamknięcia.
Czy bohaterom uda się uniknąć zakażenia wirusem SARS-CoV-2? A jeśli pojawi się w tej wiejskiej idylli, to jak sobie z nim poradzą? I kim jest kierowca furgonetki oklejonej narodowymi symbolami, którego pojawienie się raz na jakiś czas burzy i tak względny już spokój zgromadzonego przez Senderovsky'ego towarzystwa? To wszystko ważne pytania, lecz dotykające jedynie wierzchniej warstwy powieści Nasi przyjaciele na wsi. Gdy zapuścić się nieco głębiej, coraz bardziej w formie i treści widać ducha Czechowa - ludzi, którzy nie do końca potrafią się odnaleźć w otaczającej ich rzeczywistości, wreszcie samą tę rzeczywistość, która boli, uwiera i zdaje się chylić ku końcowi, ku jakiejś przemianie, z której jednak nie wiadomo, co nowego ostatecznie się wyłoni.
Wszystko w tej powieści Gary'ego Shteyngarta zdaje się być na zakręcie, spowodowanym nie tylko pandemią, ale i upływem czasu. A obserwowanie bohaterów książki w tym właśnie stanie jest prawdziwie fascynujące.
Aleksandra Przybylska
- Gary Shteyngart, Nasi przyjaciele na wsi
- tłum. Katarzyna Makaruk
- Wydawnictwo Filtry
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024