W najstarszych metaforach, dotyczących rozumienia pamięci, nierozerwalnie łączą się ze sobą pismo i ciało. Sokrates porównuje pamięć do woskowej tabliczki, otrzymanej w darze od muzy Mnemosyne, na której - niczym zapis - odciskają się ślady, umożliwiające utrwalanie ulotnych wspomnień. Nawiązując do podobnej metaforyki, Kierkegaard z kolei zapytuje: "Kto chciałby być tablicą, na której czas co chwila pisze inne słowa?"
Domyślam się, że Ewa Kuryluk nie chciała być taką tablicą, lecz Historia odcisnęła na losach tej artystki tak głębokie piętno, że nie było wyboru: trzeba było połączyć we własnej twórczości pismo i ciało, literaturę i sztuki wizualne, by dać świadectwo tragicznych ludzkich losów, będących konsekwencją II wojny światowej. Nie ma pamięci bez ciała, a wspomnienia, szczególnie traumatyczne, domagają się utrwalenia. Pamięć indywidualna naznaczona jest pamięcią kulturową.
Pamięć indywidualna Ewy Kuryluk zmedializowała się w cyklu żółtych instalacji. Artystka użyła w nim tkanin niczym skóry, na której zapisuje się czas, oraz fotograficznych wizerunków, tworząc z nich pełne wyrazu "kolaże". Żółte tkaniny stają się więc "cielesnymi tablicami", na których doświadczenia odciskają się jak na mitycznym woskowym podłożu, pozostawiając ślad. Paradoksalnie są one zasłonami, które jednocześnie zasłaniają i odsłaniają przeszłość, a także łączą ją z teraźniejszością. Bliscy Ewy Kuryluk są tu i teraz, patrzą na nas, dzielą z nami przestrzeń Galerii Ego. Artystka opowiada o swoim dzieciństwie, kreując atmosferę niekiedy pozornie beztroską, a niekiedy naznaczoną fatum i zbliżającym się zagrożeniem.
Aby nawiązać kontakt z cieniami, ulotnymi intruzami bez rodowodu, nie można przeprowadzać dochodzenia ani śledztwa. Trzeba wdać się z nimi w rozmowę przypominając sobie, że są częścią historii znanej nam już z powieści Ewy Kuryluk, w których jako pisarka rozlicza się z tragiczną przeszłością. Jej cienie, poruszając się w żółtym mikroświecie instalacji, zjawiają się na zwiewnych tkaninach i konkretyzując jako ślady indywidualnej pamięci, która dzięki sile sztuki podlega uniwersalizacji.
Żółte postaci artystki są tak wyraziste i intensywnie obecne, że zyskują nieoczekiwanie przekonującą i nieledwie cielesną obecność, jakby nas nawiedziły. Ewa Kuryluk, przywołując cienie w swojej twórczości literackiej i plastycznej - słowem, obrazem, wycinanką i fotografią - nie daje im zniknąć. W katalogu swojej wystawy w Japonii artystka porównuje tkaninę do drugiej skóry - do rzeźby z powietrza i filmu, który lubi czasem wyjąć z siebie. I tłumaczy, dlaczego tkanina "bliska ciału" nadaje się tak doskonale do utrwalania śladów pamięci.
Godziny otwarcia: