plakat

Maleństwo, dzidziuś, dzieciątko, bobasek czy dziecior, bachor, potwór i terrorysta? Matka Polka, czy Matka Wyrodna? A może po trochu jedno i drugie? Na te pytania będzie można poznać odpowiedzi podczas spotkania z Joanną Woźniczko-Czeczott, autorką książki "Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego" wydawnictwa Czarne, które odbędzie się tuż po Dniu Dziecka tj. 5 czerwca br. w Księgarni Naukowej PWN w Poznaniu.

              

O narodzinach dziecka zwykło się mówić w samych superlatywach, że to magiczny moment, że najpiękniejsze przeżycie, że to chwila, w której rodzi się nomen omen prawdziwa kobiecość. Następne kilka lat to niekończące się pasmo uniesień, zachwytów i wychwalania najcudowniejszej istoty na świecie. Fora internetowe poświęcone macierzyństwu wręcz lepią się od lukru, a użytkowniczki prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych zdrobnień, na określenie swojego potomka. Czasami jednak w tej beczce miodu odnaleźć można, niczym łyżkę dziegdziu, głos sprzeciwu - głos kobiety, która w fakcie zostania matką dostrzega również minusy, która chce pożalić się na nieprzespane noce, na zniekształcone ciało, na skrajne emocje, na śmierdzące pieluchy, na bycie niewolnicą własnego dziecka. Z tej łyżki dziegdziu rodzą się blogi, serwisy, czy książki, których autorki nie boją się mówić glośno o tym, że jeśli macierzyństwo to droga usłana różami, to ktoś zapomniał powycinać kolce.

Właśnie taką książką jest "Macierzyństwo non-fiction", w którym autorka pisze bezpardonowo: tutaj napiszę wszystko, o czym nie mówi się nad piaskownicą. Że macierzyństwo to koniec dawnego życia. Że mam dojmujące poczucie wolności utraconej na zawsze. Że dziecko to same trudne okresy. Skończy się jeden, zaczyna drugi.

Spotkanie zatytułowane "Matka Polka nie istnieje?", poświęcone książce Woźniczko-Czeczott poprowadzą Maria Krześlak i Natalia Szenrok-Brożyńska - redaktorki programu literackiego POCZYTALNIA, emitowanego w radio Afera.