foto

Artyści: m.in. Mirosław Bałka, Michał Budny, Krystian TRUTH Czaplicki, Jarosław Fliciński, Donald Judd, Agnieszka Kalinowska, Koji Kamoji, Marzena Nowak, Roman Opałka, Katarzyna Przezwańska, Mikołaj Smoczyński, Henryk Stażewski, Małgorzata Szymankiewicz

Tytułowy "Nowy porządek" ma dla twórców wystawy dwa podstawowe znaczenia. Po pierwsze, chodzi o nowy porządek, w jakim ułożono prace z potężnej kolekcji Grażyny Kulczyk, bodaj największej obecnie prywatnej kolekcjonerki sztuki współczesnej w Polsce. Fragmenty kolekcji pokazywano już wcześniej w różnych konfiguracjach. Także tym razem zaprezentowana zostanie tylko niewielka część zbioru: dzieła z kręgu minimal artu oraz abstrakcji geometrycznej. Ów wybór prowadzi do drugiego znaczenia tytułu: "Nowy porządek" to opowieść o sztuce, która postanowiła w radykalny sposób szukać porządku, narzucać porządek rzeczywistości bądź odnajdywać go w niej.

Początek to klasyczne prace Donalda Judda. Jedne z najcenniejszych obiektów w kolekcji, dotychczas nieprezentowane, stają się punktem wyjścia i odniesienia dla wystawy pokazującej, jak tradycja minimal artu oraz abstrakcji geometrycznej była przywoływana i "przerabiana" w sztuce polskiej minionego półwiecza - aż do dnia dzisiejszego. Ekspozycja jest serią konfrontacji klasyków z kolekcji Grażyny Kulczyk (Henryka Stażewskiego, Romana Opałki, Mikołaja Smoczyńskiego, Mirosława Bałki, Kojiego Kamojiego) z propozycjami młodszej generacji (m.in. Michała Budnego, Agnieszki Kalinowskiej, Jarosława Flicińskiego, Katarzyny Przezwańskiej, Marzeny Nowak, Małgorzaty Szymankiewicz, Krystiana TRUTHA Czaplickiego).

Jak wypadają te konfrontacje? Jaki jest ich wynik? W największym skrócie: młodsi artyści odwracają perspektywę spojrzenia na minimal i abstrakcję. Nie kreują abstrakcyjnych układów kształtów i barw, ale odnajdują je w rzeczywistości i przenoszą w obręb sztuki. W tym wymiarze wyjątkowo mocno może wybrzmieć zestawienie Judda z Michałem Budnym. Jedna z najnowszych prac młodego warszawskiego artysty to układ lekko wykrzywionych desek zamontowanych na ścianie jedna pod drugą, w regularnych odstępach, łudząco podobny do taniej biblioteczki. Judd jest tu przywoływany, a zarazem reinterpretowany. Minimal art w wydaniu Budnego jest bardziej ulotny i poetycki od kanonicznej wersji amerykańskiej.

Podobnych zestawień będzie na wystawie więcej. Zapewne najbardziej obrazoburcze stanie się porównanie obrazów najwybitniejszego polskiego malarza abstrakcyjnego Henryka Stażewskiego z pracami Jarosława Flicińskiego i Marzeny Nowak. Prace Stażewskiego pozostają surowe, pozbawione elementu narracyjnego. Młodsze pokolenie odnosi się do tego dziedzictwa wręcz prowokacyjnie. Fliciński przemalowuje na wielkoformatowych płótnach wzory odnalezione na kocach turystycznych, Nowak układa abstrakcyjne instalacje z kółek hula hop.

Podstawowym tematem w kręgu minimal artu zawsze była relacja widza z przestrzenią, sposób, w jaki dzieło wpływa na postrzeganie sfery wokół niego. Nic dziwnego, że w ramach kolejnych reinterpretacji język minimalu zaczął artystom służyć do opowieści o ich przestrzeni intymnej. Doskonałym przykładem z kolekcji Grażyny Kulczyk jest rzeźba Mirosława Bałki, narracyjna, a zarazem minimalna realizacja na temat domu, miejsca wzrastania. Ten sam trop wraca z dużą regularnością w pracach młodszych artystów. Dom i przedmioty z niego zapamiętane to inspiracje dla Agnieszki Kalinowskiej czy Michała Budnego.

Kolejny wątek: sztuka jako tymczasowy ślad pozostawiony przez artystę w zastanej przestrzeni, sposób na jej opanowanie, niekiedy nawet zagarnięcie. W kolekcji Grażyny Kulczyk do tego typu myślenia odnoszą się m.in. dokumentacje działań Mikołaja Smoczyńskiego. W młodszym pokoleniu podobną strategię kontynuują Jarosław Fliciński (jego technika pracy na ścianie wprost odwołuje się do oryginalnych projektów malarskich Smoczyńskiego) czy TRUTH.

Wstęp wolny