Są jedną z najlepiej zapowiadających się kapel na szwedzkiej scenie alternatywnej. To dobra rekomendacja, bo szwedzka scena niezależna jest jedną z najciekawszych w Europie. Być może nie powala oryginalnością, ale imponuje wysokim poziomem, dobrym muzycznym gustem, a od czasu do czasu generuje gwiazdę, która dobrze sobie radzi na świecie - wystarczy wspomnieć choćby The Hives.
Immanu El to młody szwedzki zespół i wielka kariera jeszcze przed nimi. Ale już teraz wyróżniają się oryginalnym brzmieniem - mieszanką dynamicznych gitar, klawiszowych przestrzeni, ładnych, snujących się leniwie melodii i północnego klimatu.

Historia ich powstania brzmi jak z rockowego podręcznika. W 2004 roku kapelę założyli wraz ze swoimi przyjaciółmi z liceum 16-letni wówczas Carl Strangberg i jego brat bliźniak Per. Próby grali w starej stajni na wsi niedaleko rodzinnego Jonkoping. Po skończeniu szkoły przenieśli się do Gothenburga, podpisali kontrakt z And The Sound Records i poszerzyli skład o dwóch nowych członków. Zarówno wydany w 2007 roku debiut zespołu, "They'll Come, They Come", jak i występy na żywo zbierały bardzo dobre recenzje w branżowej prasie.
Ich styl dobrze definiuje piosenka "Storm". Zaczyna się delikatne, akustyczne brzmienia przeplatają się z wokalem, który brzmi nieco jak skrzyżowanie Thoma Yorka z Radiohead i Chrisa Martina z Coldplay, a kończy się gitarowym wybuchem, niczym z piosenki grupy Godspeed You! Black Emperor.

Bilety - 30 zł.

Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań