Wystawa plenerowa fotografii Lecha Dymarskiego pt."Die Mauer ist kaputt!"
Wielkopolskie Muzeum Walk Niepodległościowych informuje, że od dnia 6 listopada 2009 na Starym Rynku przed Odwachem czynna będzie wystawa plenerowa fotografii Lecha Dymarskiego pt. "Die Mauer ist kaputt!" z okazji 20. rocznicy upadku Muru Berlińskiego.
Lech Dymarski: "9 listopada 1989 roku (w Polsce jest już rząd Mazowieckiego, peerelowska bezpieka już nie reglamentuje podróży zagranicznych) Jasio Plewa zaproponował: jedźmy do Berlina, odwiedzimy Edwarda Klimczaka - podziękujesz mu za jego emigracyjną działalność na rzecz "Solidarności"... a przy okazji obalimy mur (z rozkazu komunisty Waltera Ulbricha postawiony w roku 1961). Tego dnia wieczorem Biuro Polityczne komunistycznej partii Niemieckiej Republiki Demokratycznej uchwaliło nowe "prawo wyjazdowe", zezwalające m.in. obywatelom Berlina (stolicy DDR) na wizytę w Berlinie Zachodnim. Władze DDR były albowiem w panice: z powodu "pieriestrojki" Gorbaczowa ustępowała ścisła kuratela Moskwy nad towarzyszami z "Deutsche Dramatische Republik". Przed kilkoma miesiącami polscy komuniści podzielili się władzą z "Solidarnością", 11 września Węgrzy otworzyli granicę z Austrią, przez którą obywatele DDR zmierzają do dostatnich, kapitalistycznych "lepszych Niemiec" - Bundesrepublik Deutschland. Obywatele DDR od kilku miesięcy, korzystając z reglamentowanego prawa wjazdu do krajów "demokracji ludowych", masowo uciekają przez Polskę, Czechosłowację, Węgry na Zachód. Wielu chce się połączyć z rodzinami. W Berlinie i Lipsku odbyły się kilkugodzinne demonstracje. Jesień Ludów 1989.
10 listopada, przed południem, pociąg stanął na granicy polsko-dedeerowskiej. Wschodnioniemieckie straże - tak jak i my - jeszcze nie wiedzą, że pęka Mur. Nieśpieszna kontrola dokumentów i bagaży. W naszym przedziale rodzina handlowców, na półkach akordeony - dobrze schodzą w Niemczech. Strażnik ma przypiętą do pasa grubą księgę - znajduje w niej moje nazwisko. Wychodzi na peron z moim paszportem. A więc jestem na liście Stasi (DDR-owska bezpieka), jakiż zaszczyt! Naradza się z innymi, mowa coś o telefonowaniu, przechodzi na kolejny peron, znika w budce. Czas mija, pociąg stoi. Współpasażerowie spoglądają na mnie z niejakim respektem: co on musiał szmuglować, że go tak sprawdzają? Jasio głośno żartuje: nasi wypuścili cię z pudła, a teraz wsadzą cię Szwaby... Podobno w Magdeburgu założyli centralne ogrzewanie... Strażnik wychodzi z budki z rozterką na twarzy - zdaje się, że centrala nie odpowiada. Naradza się z kompanami, w końcu jeden rozstrzyga: jak już był w Honolulu, to niech sobie do Berlina jedzie (w paszporcie dostrzegł wizę do Wenezueli wystawioną w USA). Wysiedliśmy po wschodniej stronie i tam dopadł nas tumult - tłum walił na Zachód! Co się dzieje? Die Mauer ist kaputt! Strażnicy na przejściu jeszcze usiłują, z przyzwyczajenia, sprawdzać dokumenty, ale tłum napiera i otwiera się na oścież brama.
W Berlinie Zachodnim i nam udziela się euforia. Następnego dnia pod Bramą Brandenburską wiec na rzecz zburzenia muru. Smagani wiatrem historii i ośmieleni flaszką wina wykrzykujemy za Johnem Kennedym: Ich bin ein Berliner!"