GIGOLO EXCLUSIVE - special night from Los Angeles
Utwory Simsa to muzyka różnorodna i ciekawie zaranżowana. Właściwie każda kompozycja jest osobną układanką, na którą składa się kilka odrębnych elementów.
Matthew Sims (Los Angeles. USA) jest tajemniczym guru bezwzględu czy zajmuje sie dj czy obsluguje maszyny. Rytualny ton imprezom na których sie pojawia, nadaje jego głos i aura , które wytwarza jego demoniczny wygląd i zachowanie. Twierdzi, że zarówno dźwięki i obrazy muszą bezwzględnie być skorelowane. Wyobrażmy sobie polączenie Siouxie and the Banshees, Human Leage, Nico i Andy Warhola. Taki jest Mount Sims.
Od czasu wydania albumu "Ultra Sex", Mount Sims jest ulubionym wykonawcą DJ Hella z jego własnej wytwórni. Nic dziwnego - debiutancki krążek amerykańskiego producenta aż tryskał zwierzęcą energią i perwersyjną przebojowością.
Także najnowszy album Simsa nie zawodzi pokładanych w nim nadziei. Utwory z "Wild Light" są bardziej różnorodne i ciekawiej zaaranżowane niż te, które wypełniały "Ultra Sex". Właściwie każda kompozycja jest osobną układanką, na którą składa się kilka odrębnych elementów."No Yellow Lines" to hiciarski electro pop z nowofalową melodyką, podawaną przez oldskulowo brzmiący syntezator i emocjonalny wokal, osadzoną na klasycznie podłamanym bicie. W "Wild Light" rwany loop spotyka się z niewinnie pląsającym motywem fortepianowym."Ashes" łączy monumentalne i mroczne dźwięki syntezatora z garażowym solem na gitarze i damsko-męskim duetem Simsa z Gemmy Massot. W "The Red Line" i "Morning Birds Scream" wczesno-hiphopowe bity stanowią podkład rytmiczny do gotycko zawodzących klawiszy i zimnofalowego basu."Does She Dance?" to perwersyjny walczyk o przesterowanym brzmieniu i płaczliwie rozedrganej melodyce. W "Headless" punkowa nawalanka, podkreślona arogancką wokalizą, zostaje ugrzeczniona noworomantycznymi pasażami klawiszy."Lights On" opiera się na wybijanym na żywej perkusji bicie na 4/4, stanowiącym podstawę dla nowofalowego basu i chwytającej za serce sentymentalnej melodii. W "Ergent No Ergent", wywiedzione z lat 60. gitarowe pochody, opierają się na mechanicznym podkładzie rytmicznym. Wystarczy? Co ciekawe - to zagęszczenie brzmień wcale nie odbiera przebojowości poszczególnym utworom, a wręcz przeciwnie - podkreśla ją i uszlachetnia.
Sims sięga do skarbnicy pomysłów muzycznych z lat 80 z podziwu godnym bezwstydem. W "No Yellow Lines" słychać echa twórczości Johna Foxxa, w "Resteless" i "Headless" - The Human League, w "Ashes" - Tubeway Army, w "Does She Dance?" - The Stranglers, w "Ergent No Ergent" - The Wall Of Voodoo, a w "9 Voltz" - Ultravox. Odgadywanie tych zapożyczeń to wspaniała zabawa dla słuchacza pamiętającego oryginalne nagrania sprzed dwóch dekad. Bo Sims wcale nie udaje, że odkrywa Amerykę - wykorzystuje pomysły innych, ale w sposób twórczy, nadając im własne piętno.
Tym razem jego nagrania nie są tak zadziorne, jak poprzednio. Więcej w nich melancholii i romantyzmu - szczególnie w warstwach wokalnych. Do nagrania płyty zainspirowały bowiem amerykańskiego producenta samochodowe wędrówki po zaspanej metropolii - między 5 a 8 rano - kiedy to wszystko, zdaniem artysty, prześwietlone jest niesamowitym, "dzikim światłem".
Bilety: przedsprzedaż 15 zł (sklep Mayer - ul. Szkolna 17, punkt informacyjny "Stary Browar", e24 "Stary Browar" - ul. Półwiejska 42)
w dniu imprezy 20 zł karty klubowe: 15 zł
Zobacz www.sqklub.pl