Dychotomia rzeczywistości
"Wystawa opowiada o niemieckiej okupacji w Polsce podczas II wojny światowej na przykładzie Warthegau/Kraju Warty. Nazistowski aparat administracji we wszystkich obszarach rzeczywistości stwarzał świat iluzji wszechwładzy na nowo opanowanym terytorium" - czytamy o wystawie. Dawny zamek cesarski to wyjątkowe miejsce dla prezentacji podejmującej taką tematykę. Sam budynek jest zresztą istotnym elementem toczącej się opowieści. Zbudowany w latach 1905-1910 jako rezydencja cesarza Wilhelma II, był częścią większego planu - zmiany charakteru nie tylko tego fragmentu miasta, ale Poznania (wcześniej ograniczonego do roli otoczonej fortyfikacjami twierdzy) w ogóle. Po odzyskaniu niepodległości zamek zaadaptowany został na potrzeby Uniwersytetu Poznańskiego, z wydzieloną częścią w postaci apartamentów dla prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Podczas II wojny światowej, jak inne budynki w mieście, przejęły go niemieckie władze. Zamek wówczas zmodernizowano, przystosowując go do wizji projektantów Rzeszy, znajdującej swoje odzwierciedlenie we wszystkich obszarach życia i otoczenia człowieka, w tym również w architekturze. To właśnie na tym wątku koncentruje się kuratorka wystawy, Aleksandra Paradowska.
Okruchy i fragmenty
Podzieloną na trzy części ekspozycję oglądać można nie tylko w Sali Wystaw, od której zaczynamy zwiedzanie, ale również w Skrzydle Zachodnim, w którym mieściły się rezydencje zarówno Adolfa Hitlera, jak i zarządcy Kraju Warty, gauleitera Arthura Greisera. To właśnie tam mieści się druga część wystawy. Jej ostatni element stanowi współczesne, artystyczne odniesienie do podejmowanej problematyki. Instalacja artystyczna Izy Tarasewicz ulokowana została w Sali Kominkowej, przeznaczonej przez administrację okupacyjną na gabinet przywódcy Rzeszy.
Wystawa rozpoczyna się ciekawie zaaranżowanym przedsionkiem Sali Wystaw, gdzie widzimy stertę gruzu, wśród którego leżą elementy z faktycznie istniejących niegdyś obiektów, unicestwionych przez niemieckiego okupanta: tors figury generała Tadeusza Kościuszki z pomnika w Rawiczu, elementy budynków z Wielunia czy cegły ze zburzonej rawickiej synagogi. W tle, na dużym ekranie, oglądamy fotografie miejsc, które ucierpiały w wyniku celowych zniszczeń, dokonywanych z myślą o zlikwidowaniu elementów tożsamości zamieszkujących ten region ludzi i zaprowadzeniu nowego porządku - także w jego estetycznym wymiarze.
W gablocie po przeciwnej stronie znajdują się uratowane z narażeniem życia fragmenty rzeźby Chrystusa Króla z pomnika Wdzięczności, który od 1932 do 1939 roku stał na dzisiejszym placu Mickiewicza w Poznaniu. Autorem rzeźby był Marcin Rożek. Możliwość obejrzenia tych drobnych w zasadzie elementów, które cudem zachowano w trakcie usuwania monumentu, zrobiła na mnie duże wrażenie. Są one nie tylko namacalnym dowodem skali zniszczeń, ale pośrednikiem między różnymi przestrzeniami czasowymi. Znamy przecież fotografie pomnika Wdzięczności z lat 30., podobnie jak kontekst jego powstania, który nawet w międzywojniu wzbudzał kontrowersje. Nie tak dawno temu toczyły się zresztą gorące dyskusje na temat jego odtworzenia i wskazania dla niego nowego miejsca. Tuż obok leży fragment z pomnika Bolesława Chrobrego, stojącego niegdyś przed katedrą w Gnieźnie.
Domek z kart
W samej Sali Wystaw poznajemy kontekst historyczny okupowanej Polski i Rzeszy, rządzonych przez nazistów. Dowiadujemy się, kto i za co był odpowiedzialny w Kraju Warty, jak przebiegały ówczesne granice administracyjne na okupowanym terenie i jaki istniał związek między ideologią a kwestią przebudowywania i nadawania nowego charakteru przejmowanym siłą terenom i mieniu. To tutaj pierwszy raz pojawia się nawiązanie do panującej podczas II wojny światowej dychotomii, objawiającej się nie tylko w oczywistej różnicy w jakości życia okupantów i okupowanych. Rozdźwięk polegał także na tym, jakie informacje najbardziej wpływowi naziści wysyłali na ten temat do swoich rodaków, a jakie były prawdziwe realia funkcjonowania w świecie skrupulatnie przez nich konstruowanym. Był to świat oparty na przemyślanych zasadach, a jednak tworzony na chybotliwych podwalinach mistyfikacji, musiał w końcu runąć. Właśnie tu odnajdujemy nawiązanie do tytułu ekspozycji - misternie projektowana iluzja zostaje zestawiona z prawdą.
Na wystawie porównano ze sobą artystów niemieckich, którzy byli narzędziami propagandy, z dziełami twórców z terenów okupowanych, którzy w swoich pracach przemycali prawdę o życiu w nowej, wrogiej rzeczywistości. Doskonałym przykładem tego, jak daleko sięgała chęć pokazania Rzeszy z jak najlepszej strony, były filmy propagandowe, które także możemy obejrzeć w Zamku. Przemożna chęć zaprezentowania nazistowskiej siły, znajdującej ujście w monumentalnej architekturze przyszłości, skutkowała nawet tym, że autorzy tych produkcji gotowi byli jako zrealizowane zespoły architektoniczne pokazywać... ich makiety. Całość uzupełniają m.in. zdjęcia i pocztówki, które obrazują narzucanie polskim miastom i miasteczkom nazistowskiego kostiumu. Dekorowane swastykami budynki, zmiany nazw miejscowości, zmiany dokonywane w ich strukturze - wszystko to było elementem postępującej, przymusowej germanizacji polskich ziem.
Z pogranicza jawy i baśni
W kolejnych pomieszczeniach wystawowych możemy zobaczyć inne świadectwa zagarniania przestrzeni przez okupanta. Na przykład z wykorzystaniem siły roboczej, którą stanowili okupowani, zmuszani do unicestwiania tego, co jeszcze niedawno było dla nich swojskie, co do nich należało. Oglądamy nowe plany zagospodarowania przestrzeni zgodne z użytkowymi i wizualnymi wytycznymi, według których każdy i wszystko musiało mieć swoje miejsce. Tego, co było niewygodne i niechciane, w planach i dokumentujących życie fotografiach zwyczajnie nie uwzględniano. Okupanci oszukiwali przede wszystkim samych siebie, żyjąc w iluzji świata z pogranicza jawy i niepokojącej baśni, w której jednak brakuje fantazji, bo wszystko podporządkowane jest jednej idei - nieznoszącej odstępstw od przyjętej normy. Widzimy to również na przykładzie pozornie idyllicznych krajobrazów czy w sposobie aranżowania domowych przestrzeni.
Materia metaforyczna
Ostatnim akordem wystawy jest wspomniana instalacja Izy Tarasewicz pt. Żółty węgiel, w której artystka nawiązuje do opowiadania Zygmunta Krzyżanowskiego pod tym samym tytułem. Jego tekst czytany jest przez nagranych lektorów w pierwszej części instalacji, w drugiej widzimy natomiast leżące na podłodze Sali Kominkowej żółte elementy przypominające z jednej strony cegłę, a z drugiej niezidentyfikowaną, zastygłą maź. Ten budulec, mocno ingerujący w pomieszczenie, ale z którego de facto trudno cokolwiek stworzyć, to jak czytamy: "metaforyczna materia powstała w wyniku zebrania zła, które krąży po świecie".
Wystawę Iluzje wszechwładzy. Architektura i codzienność pod okupacją niemiecką zdecydowanie warto obejrzeć z uwagi na podjętą w niej tematykę i prezentowane treści, choć odczuwam pewien niedosyt, związany najprawdopodobniej z tym, że chciałabym zobaczyć jeszcze więcej oryginalnych obiektów - w tym fotografii i planów. Warto byłoby też z większą szczegółowością potraktować niektóre pojawiające się wątki, w tym chociażby wymienione w tytule życie codzienne w Kraju Warty. Wierzę jednak w to, że ekspozycja ma sprawczą moc i dla tych, którzy zdecydują się ją zobaczyć, będzie stanowić zachętę do dalszego zgłębiania tej historii.
Justyna Żarczyńska
Wystawa Iluzje wszechwładzy. Architektura i codzienność pod okupacją niemiecką
CK Zamek
czynna do 9.02.2025
bilety: 15 i 20 zł
© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024