235901 2024-08-28 08:54:17 Liturgy to zespół, który od momentu swojego powstania nie przestaje prowokować i wywoływać kontrowersji, jednocześnie pozostając jednym z najbardziej innowacyjnych i nietypowych zjawisk na współczesnej scenie metalowej. Jego założycielką jest Haela Hunt-Hendrix - artystka, która w swojej twórczości łączy elementy black metalu, muzyki klasycznej i elektroniki z dojrzałymi poszukiwaniami na styku filozofii i duchowości. Jej nowojorski projekt to muzyczna emanacja koncepcji "transcendentalnego black metalu", odrzucającego "moralne zepsucie" gatunku na rzecz metafizycznych rozważań, co sprawia, że jedni ją kochają, a drudzy szczerze nie znoszą. Na tę jedyną w swoim rodzaju liturgię zaprasza poznański Pawilon.

]]>
Nie ma wątpliwości, że Renihilation (2009) - debiutancki album Liturgy - stanowił odważny krok ku zupełnie nowemu brzmieniu, jakiego dotąd w metalu nie było, a który od początku stał się znakiem rozpoznawczym zespołu. Album ten łączył surowość i intensywność black metalu z minimalizmem, co wywołało bardzo różnorodne reakcje. Co bardziej otwarci słuchacze kiwali głowami z uznaniem, ale niektórzy krytykowali zespół za zbyt wielkie odstępstwo od tradycyjnego black metalu, traktując to jako próbę rozwodnienia pierwotnej idei gatunku na rzecz koncepcji, którą jego liderka wyraziła w swoim eseju Transcendental Black Metal: A Vision of Apocalyptic Humanism. Hunt-Hendrix przedstawiła w nim tezy dotyczące roli muzyki jako środka do duchowego wzniesienia i transcendencji, a także krytycznie oceniła nihilizm, który jej zdaniem dominował w tradycyjnie rozumianym black metalu.

Drugi album grupy pt. Aesthethica (2011) okazał się przełomowym dziełem w karierze Liturgy. Utwory takie jak Generation i Returner ukazywały zdolność zespołu do łączenia brutalności i surowości z pięknem i subtelnością, często określanym jako awangardowy black metal lub metalowy totalizm. Wiele osób zastanawiało się, czy Liturgy można uznać za zespół metalowy w tradycyjnym sensie, czy raczej za stricte eksperymentalną grupę, która całkowicie redefiniuje granice gatunku. W 2020 roku Haela publicznie ujawniła swoją transpłciową tożsamość. Jej fascynacja filozofią, zwłaszcza ideami Friedricha Nietzschego, była widoczna już od początku kariery zespołu i teraz rozwijała się w coraz bardziej złożone koncepcje, zawsze stojące na przecięciu różnych tradycji myślowych - tożsamych z mistycyzmem, chrześcijaństwem, buddyzmem.

Tym samym płyta H.A.Q.Q. (2019) była już nie tylko dziełem muzycznym, ale częścią większego projektu filozoficznego, który Hunt-Hendrix rozwijała poprzez swoje wykłady publikowane na YouTube. Wcześniejsze The Ark Work (2015) było krokiem w stronę jeszcze większej ekspansji dźwiękowej, łącząc black metal nie tylko z muzyką elektroniczną i minimalistyczną, ale nawet z brzmieniami charakterystycznymi dla... hip-hopu. Z kolei Origin Of The Alimonies (2020) przypominało czarną, konceptualną operę, z towarzyszącymi jej rzeźbami i filmem. Ostatnim dokonaniem Liturgy jest płyta 93696 (2023), stanowiąca podsumowanie dotychczasowych, jakże licznych poszukiwań artystycznych Haeli, która z pewnością jeszcze nieraz zaskoczy swoich słuchaczy. Pawilon będzie doskonałą przestrzenią do poznania tej wyjątkowej wizji.

Sebastian Gabryel

  • Liturgy
  • 8.09, g. 20
  • Pawilon
  • bilety: 50-60 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-28 14:53:09 415079 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235901,415079,show2.jpg 415083 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235901,415083,show2.jpg 415087 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235901,415087,show2.jpg
235970 2024-08-28 13:17:50 Ryosuke Kiyasu to japoński muzyk, którego twórczość może szczerze zafrapować. Znany ze swojego skrajnie minimalistycznego podejścia do perkusji, szczególnie upodobał sobie kompozycje oparte na dźwiękach werbla, a w ciągu ostatnich dwudziestu lat dał się poznać jako jeden z najodważniejszych eksperymentatorów na polu muzyki free jazz, grindcore i noise. Redukując tradycyjny zestaw perkusyjny do jego najprostszego elementu, bada jego możliwości dźwiękowe w zupełnie niekonwencjonalny sposób, proponując dźwiękowe łamigłówki, w których awangarda odmieniana jest przez wszystkie przypadki.

]]>
Pierwsze uznanie Kiyasu zdobył nie jako artysta solowy, ale członek Sete Star Sept - radykalnej formacji z Tokio, która zasłynęła z ekscentrycznego podejścia do muzyki grindcore. W wykonaniu SSS podniesiona została ona do potęgi n-tej i zawierała absolutnie mizantropijne i nihilistyczne podejście do życia, co dobrze pokazują już same tytuły płyt Tokijczyka, takie jak Yaminabe Holocaust (2005), The Most Toxic Substances For Humans (2017) czy Torture Machine / Eviscerate Ejaculate Annihilate Dominate (2015). 10 lat temu Ryosuke dołączył też do zespołu-legendy, jaką na japońskiej scenie noise rocka od początku lat osiemdziesiątych jest projekt Fushitsusha, prowadzony przez gitarzystę Keijiego Haino.

W ostatnich latach artysta stawia jednak na działalność solową. Od 2016 roku wydał kilkanaście albumów, z czego najważniejsze to Rites Of Separation (2017) i Ritual Offerings (2018). Dla kogoś, kto nie miał do czynienia z estetyką muzyki noise, będzie to niełatwa jazda bez trzymanki, na ciągłej adrenalinie i bez jakiegokolwiek wytchnienia. Bez względu na to, czy Ryosuke Kiyasu nagrywa w studiu, czy występuje na scenie, stosuje podobne techniki ekspresji. Jego wykonania często obejmują wyłącznie werbel i ewentualnie stół, czasem angażowany w fizyczną, niemal rytualną interakcję. To dźwiękowe katharsis - surowe, nieprzefiltrowane, w którym akustyka przestrzeni staje się współtwórcą muzyki, dodając warstwy rezonansu i tekstury do uderzeń, jakich co niemiara w nietypowej twórczości Japończyka.

Dyskografia Kiyasu odzwierciedla jego głęboką potrzebę eksploracji dźwiękowego krajobrazu, w której w największej mierze skoncentrowany jest na fizyczności gry na perkusji i związanych z nią aspektach. Tu warto podkreślić, że jego prace są cenione w kręgach muzyki eksperymentalnej nie tylko za swoją intensywność, ale i innowacyjność, bo często to dobitne przykłady, jak granice między muzyką, sztuką performatywną i eksperymentem dźwiękowym mogą się całkowicie zatrzeć.

Takie albumy Ryosuke jak ostatni jak dotąd solowy Continue As Though It Were Flowing Water (2021) to przygody oferujące bezcenne doświadczenie przesuwania limitów i ram w kontekście tego, co tradycyjnie uważa się za muzyczne wykonanie. Jego twórczość skłania do ponownego przemyślenia roli rytmu i hałasu w muzyce, prezentując werbel nie tylko jako instrument perkusyjny, ale jako narzędzie do prezentowania sonicznych ekstremów. Warto się odważyć i stawić im czoła, do czego niebawem będzie doskonała okazja.

Sebastian Gabryel

  • Ryosuke Kiyasu
  • 4.09, g. 20
  • Farby
  • bilety: 20 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-29 11:59:00 415046 <![CDATA[Ryosuke Kiyasu, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235970,415046,show2.jpg 415047 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235970,415047,show2.jpg 415048 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235970,415048,show2.jpg 415049 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235970,415049,show2.jpg
235975 2024-08-28 13:24:51 Poluzjanci - choć ich kariera nie zawsze znajdowała się na stronach głównych muzycznych serwisów - mają wyjątkowe miejsce w sercach wielu fanów funkowego groove'u, jazzowej elegancji i popowej chwytliwości. Ich unikalne brzmienie trudno pomylić z czymkolwiek innym, zwłaszcza podczas koncertów, bo tych pięciu muzyków to prawdziwi mistrzowie budowania doskonałej atmosfery na żywo. Najbliższą okazją do wzięcia udziału w ich występie będzie końcówka Blue Summer Jazz Festival, która odbędzie się na Dziedzińcu Zamkowym CK Zamek.

]]>
Grupa powstała jeszcze w latach dziewięćdziesiątych z inicjatywy młodych-zdolnych, którzy postanowili założyć jazzowo-popowy dream team: Kuby Badacha (wokal), Marcina Górnego (instrumenty klawiszowe), Piotra Żaczka (bas), Grzegorza Jabłońskiego (fortepian), Roberta Lutego (perkusja) i Przemka Maciołka (gitara). Zadebiutowali w 2000 roku albumem Tak po prostu, który natychmiast spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem zwłaszcza tych słuchaczy, którym brakowało na polskim rynku popowego jazzu w rytmach funky, z domieszką R&B, rocka i soulu, do których chłopaki też zawsze mieli pewną rękę. Aranżacje i brzmienie to jedno, ale nie sposób było nie docenić również wokalu Badacha, dziś znanego głównie jako piosenkarz solowy, którego głos był i wciąż jest centralnym punktem każdej kompozycji Poluzjantów.

Na drugą ich płytę trzeba było czekać całe dziesięć lat. Było warto, bo Druga płyta (2010) to prawdziwy popis umiejętności jej twórców, który okazał się jednym z nielicznych wówczas u nas przykładów naprawdę dobrze skrojonego sophisti-popu. Gdyby ktoś zastanawiał się nad specyfiką tego gatunku, to warto wspomnieć, że charakteryzuje się on wysublimowanym brzmieniem i bogatą aranżacją, a teksty zwykle skoncentrowane są na miłości i emocjach. Muzycy tego gatunku, tacy jak Sade, ABC czy Everything But The Girl, znani są z dbałości o estetykę, i dokładnie to samo można powiedzieć o Poluzjantach.

Nie tylko na wspomnianych wcześniej płytach, ale i kolejnej, wydanej już rok później Trzy metry ponad ziemią (2011). Ten krążek już po kilku taktach, potrafił oderwać od codzienności lub opowiedzieć o niej z dużym dystansem, zarówno za pomocą emocjonalnych opowieści o miłości (oraz jej braku), jak i piosenek zaangażowanych społecznie. Podobnie jak wcześniej, również ten album zawierał wzruszające ballady, zdolne poruszyć największych twardzieli, ale i funkowe kompozycje idealne na parkiet.

W związku ze śmiercią Przemysława Maciołka w 2016 roku, zespół zawiesił działalność aż do ubiegłego roku. Teraz wraca na sceny z dużym hukiem, występując w klubach w całej Polsce, gdzie znów grają swoje największe przeboje, takie jak Prosta piosenka, Zamykam oczy czy Nie ma sensu. To jednak nie wszystko. "Nie zapominam o Poluzjantach, będzie czwarta płyta" - przyznawał Badach w jednym z wywiadów już kilka lat temu, a ostatnio w mediach społecznościowych można było zobaczyć migawki z prac nad nowym materiałem. Być może choć niewielką jego część Poluzjanci zaprezentują nam właśnie podczas koncertu w Blue Note.

Sebastian Gabryel

  • Poluzjanci - Blue Summer Jazz Festival
  • 1.09, g. 19
  • Blue Note
  • bilety: 149 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-28 13:24:51 415051 <![CDATA[Poluzjanci, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235975,415051,show2.jpg 415053 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235975,415053,show2.jpg 415054 <![CDATA[fot. Piotr Nowakowski]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235975,415054,show2.jpg
235947 2024-08-28 11:23:08 Ostatni dzień sierpnia w rytmie tanga i przy akompaniamencie jazzu już niedługo stanie się faktem. Gotango Poznań Festival, organizowany z inicjatywy poznańskiego zespołu Bandonegro, odbędzie się w Centrum Kultury Zamek.

]]>
Pomysł na własny festiwal kiełkował w ich głowach od dawna. Wiedzieli, że chcą otworzyć przed poznaniakami drzwi do świata tanga, pokazać, że jest ono czymś więcej niż jedynie tańcem. Wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 2009 roku, od półtora wieku zachwyca, inspiruje i pochłania kolejne pokolenia tangerosów. - Tango to przede wszystkim sposób na życie - mówi Jakub Czechowicz, skrzypek i członek zespołu Bandonegro. - Z biegiem lat i z rozwojem naszej kariery, jeżdżąc po różnych festiwalach, myśleliśmy o tym, że byłoby wspaniale, gdyby taki festiwal odbywał się również w naszym rodzinnym mieście. - dodaje.

Marzenia stały się rzeczywistością, a przed nami - pierwsza edycja Gotango Poznań Festival. Co w repertuarze? Same wspaniałości!

Głównym punktem programu będzie koncert założycielskiego zespołu w składzie: Michał Główka (bandoneon/akordeon), Jakub Czechowicz (skrzypce), Marcin Antkowiak (kontrabas) i Marek Dolecki (fortepian). Talent, charyzma, energia i odwaga przemawiania własnym głosem - w takich słowach najtrafniej opisać można ten zespół, podkreślając jednocześnie, jak wielu ramom w tym samym czasie się on wymyka. Bandonegro występowali w ponad 30 krajach na 4 kontynentach, zdobywając uznanie na największych festiwalach tanga i prestiżowych scenach muzycznych, m.in. takich jak La Locura -Tango Musik Festival w Austrii, Tarbes en Tango Festival we Francji, Copenhagen Jazz Festival w Danii czy Oster Tango Festival w Szwajcarii. Przed pięcioma laty odbyli pięciotygodniowe tournée po Buenos Aires, podczas którego wystąpili na Argentina Tango Salon Festival oraz koncertowali w lokalnych, kultowych klubach tanga. Bandonegro wydali pięć albumów, w tym Hola, Astor, na którym zdecydowali się połączyć tango z elementami jazzu i rocka, czym w oczach (i uszach) krytyków zasłużyli sobie na miano muzyków o rewolucyjnym podejściu do tego gatunku.  Na początku przyszłego roku ukaże się ich najnowszy album, łączący tango nuevo z jazzem i muzyką minimal. Do nagrań tego autorskiego repertuaru zaprosili wnuka legendarnego Astora Piazzolli - Daniela. Podczas koncertu kwartetowi towarzyszyć będą także dwaj świetni i doskonale znani poznańskiej publiczności muzycy jazzowi - kontrabasista i gitarzysta Dawid Kostka oraz perkusista sesyjny Mateusz Brzostowski, a także znakomity duet taneczny, który tworzą Yanina Muzyka i Emmanuel Casal, zdobywcy Premios Carlos dla Najlepszej Pary Tanecznej w 2022 roku, laureaci II miejsca na World Tango Stage Championship w 2016 roku oraz miejsca trzeciego na Tango World Cup w roku 2018.

Oprócz autorskich kompozycji zespołu, które łączyć będą tradycję tanga z jazzową improwizacją i nowoczesnym brzmieniem, usłyszymy również aranżacje kultowych utworów wspomnianego już Astora Piazzolli. Pojawią się także kawałki z nadchodzącej, wspomnianej już płyty. Po koncercie zaplanowana została Gran Milonga z pokazem Maestros (czyli duetu tanecznego Muzyka & Casal), muzyką na żywo w wykonaniu Bandonegro oraz argentyńską tango dj-ką, Marią Mondino.

Tak zapowiada się druga połowa i wieczór festiwalowego dnia, od rana harmonogram przewiduje natomiast dwa półtoragodzinne warsztaty, które poprowadzi wspominany już duet tancerzy: pierwsze z nich poświęcone będą połączeniu i komunikacji, drugie zaś - sekwencjom choreograficznym.

Gotango Poznań Festival to bez wątpienia wydarzenie dla miłośników tanga, jednak czy odnajdą się na nim także i ci, którzy dopiero zaczynają kroczyć w jego rytmie?

- Zdecydowanie tak - odpowiada Jakub Czechowicz: - Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na formułę, w której dzielimy program festiwalu na milongę i warsztaty tangowe - skierowane konkretnie do tangerosów, czyli profesjonalistów, osób, które żyją światem tanga - oraz koncert, gdzie każdy miłośnik muzyki znajdzie coś dla siebie. Po koncercie odbywa się milonga, czyli prawdziwe święto miłośników tanga, gdzie pasja do muzyki i tańca łączy się w całość. To wyjątkowa okazja, żeby być obserwatorem kultury tangerosów, zobaczyć zwyczaje, jakie panują na parkiecie, jak wyglądają specjalne stroje kobiet i mężczyzn - po prostu być w sercu tangowego świata. Osoby będące na koncercie mogą zostać i w roli obserwatora to podziwiać.

Więcej informacji znajduje się na stronie internetowej festiwalu, którą warto odwiedzić chociażby i po to, by nacieszyć oczy świetną identyfikacją wizualną wydarzenia. Wiele wskazuje na to, że pierwsza jego edycja nie tylko wypełni pewną lukę na kulturalnej mapie Poznania, ale także zapoczątkuje nową, tangową tradycję. Poproszony o uchylenie rąbka tajemnicy związanej z przyszłorocznymi planami, Czechowicz odpowiada: - Zdecydowanie chcielibyśmy, aby kolejne edycje obejmowały już cały weekend i trwały przez trzy dni. To pozwala na lepszą integrację uczestników, spędzenie czasu wolnego w Poznaniu i skorzystanie z większej liczby warsztatów. Naszym marzeniem jest zaprosić fenomenalnych muzyków z Argentyny, z którymi mieliśmy przyjemność nagrać płytę, w tym Daniela Pippiego Piazzollę. Chcielibyśmy sprowadzić do Poznania również jedną najbardziej znanych tancerek świata - Mory Godoy i jej grupę taneczną.

Pozostaje nam zatem trzymać za słowo i życzyć powodzenia!

Marta Szostak

  • Gotango Poznań Festival
  • 31.08
  • CK Zamek
  • bilety: 100-149 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-28 11:23:08 415017 <![CDATA[Bandonegro, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235947,415017,show2.jpg 415019 <![CDATA[Bandonegro, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235947,415019,show2.jpg 415020 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235947,415020,show2.jpg 415021 <![CDATA[fot. materiały prasowe.]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235947,415021,show2.jpg 415022 <![CDATA[Bandonegro podczas występu na żywo, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235947,415022,show2.jpg 415023 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235947,415023,show2.jpg 415024 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235947,415024,show2.jpg
235942 2024-08-28 11:03:15 Przejazd zabytkowych samochodów, Mała Akademia Jazzu dla najmłodszych, a przede wszystkim wielogodzinny koncert na Starym Rynku - to główne punkty programu tegorocznej edycji Poznań Old Jazz Festival.

]]>
Pewnie długo można by dyskutować czy Poznań jest, jak chcą niektórzy, miastem jazzu, skoro z kalendarza znikają ważne festiwale i imprezy. Rozmowa to jednak na inną okoliczność. Faktem jest bowiem, że świetnie czuje się tu ta najstarsza, najbardziej klasyczna forma jazzowego muzykowania. Jak co roku latem, powraca do nas - tym razem w ostatni dzień sierpnia - już po raz szesnasty Poznań Old Jazz Festival. Przypomnijmy, że w przeszłości występowali tu m.in. legendarny klarnecista Mr Acker Bilk oraz angielski trębacz Kenny Ball. 

Goście

Tym razem wielbiciele tradycyjnego jazzowego muzykowania spotykają się pod hasłem Pociąg do Nowego Orleanu - stacja Dworzec letni. Nowa będzie lokalizacja wydarzenia. W tym roku, dzięki życzliwości władz Poznania i Estrady Poznańskiej, najważniejsza część imprezy, czyli koncerty oraz inne wydarzenia odbędą się na terenie Pasażu kultury, mieszczącego się w centrum Starego Rynku, pomiędzy Arsenałem a Wielkopolskim Muzeum Wojskowym. Muzycznymi bohaterami wieczoru będą zespoły: Big Five z Niemiec, J.J. Jazzmen z Czech oraz krajowi wykonawcy: The Dixie Fellows, RB Dixie Five, Happy Jazz Band, Patrycja Kubale i gospodarze - Dixie Company.

Ze świata

Inspiracją dla berlińskich artystów z Big Five są gorące brzmienia jazzu z Harlemu i Chicago z lat 30. i 40. XX wieku, The Big Five ugruntowali swoją pozycję jako najbardziej autentyczny berliński zespół z ery swingu. Łącząc porywającą sekcję rytmiczną i dynamiczne aranżacje ten międzynarodowy zespół głęboko zanurza się w mniej znany repertuar Złotej Ery Swingu, kładąc także nacisk na oryginalne kompozycje. Czeski J.J. Jazzmen swą nazwę bierze od inicjałów nieżyjącego już założyciela i lidera Jana Jiruchy. Zespół ma w biografii ważny program odwołujący się do legendarnego "Satchmo" zatytułowany Remembrance of Louis Armstrong. Artyści pozostają wierni orleańskiej tradycji, a istotny wpływ na brzmienie grupy ma wyrazisty głos i jazzowe wyczucie obecnej wokalistki Barbory ​​Vágnerovej. Aktualny program formacji - Famous jazz duets  -  inspirowany jest współpracą Elli Fitzgerald z Louisem Armstrongiem oraz Lady Gagi z Tonym Bennettem.

Z kraju

Ciekawy reperatur prezentuje formacja The Dixie Fellows. Tworzą ją muzycy jazzowi ze środowiska Klubu Politechniki Warszawskiej "Stodoła". Grupa działa od siedemnastu lat. Klasyczne tematy dixielandowe, nowoorleańskie, znajdują w ich twórczości dopełnienie w postaci polskich szlagierów z okresu międzywojennego i PRL-u. Tarnowski RB Dixie Five działa od dekady. Wykonuje muzykę w stylu typowym dla Nowego Orleanu i jego ulicznych parad. Na repertuar zespołu duży wpływ wywarła muzyka wykonywana przez muzyków, których kariery muzyczne miały początki w Nowym Orleanie: Louisa Armstronga, Kida Ory, Joe "King" Olivera.

Z Poznania

Poznańską scenę muzyczną reprezentuje Happy Jazz Band, założony w 2015 roku. Składa się z absolwentów tutejszej Akademii Muzycznej, których pasją jest gra w stylu swing i old jazz. Repertuar? Od utworów Louisa Armstronga po Franka Sinatrę, a także polskie kompozycje, w tym twórczość Andrzeja Zauchy.  

I wreszcie gospodarze, a może i najbardziej oczekiwana grupa: oczywiście również poznańska formacja Dixie Company pod wodzą dyrektora artystycznego festiwalu - Piotra Soroki. Od ponad trzech dekad  uczestniczy w setkach festiwali i koncertów na terenie Polski i niemal całej Europy, a także Stanów Zjednoczonych. W dyskografii mają sześć płyt, w tym krążki z udziałem amerykańskich wokalistek Diane Davidson i Donny Brown. W maju 2022 roku zagrali na jubileuszowym 50 Internationales Dixieland Festival Dresden, jako jedyni reprezentanci Polski pośród 40 formacji z 11 krajów. Wraz z nimi wystąpi również młoda, debiutująca wokalistka Patrycja Kubale. Pojawi się też Swing Craze - poznańska grupa entuzjastów i propagatorów tańców swingowych.

Program:

  • g. 11 - 11.45 - przejazd zabytkowych samochodów, wraz z wykonawcami, na trasie Stary Rynek - Dworzec Letni - Stary Rynek
  • g. 12 - 13 - przejazd muzykujących zespołów wraz z pasażerami zabytkowym składem kolejowym na trasie Dworzec Letni - Swarzędz - Dworzec Letni
  • g. 13 - 13.45 - powrót zabytkowych pojazdów na Stary Rynek
  • g. 14 - 14.30 - Parada jazzowa na Rynku
  • g. 14.30 - 15.30 - Mała Akademia Jazzu
  • g. 16 - 22 - Koncert galowy
  • W kasie Kina Muza przy ulicy Święty Marcin (w g. 14 do 20) można odbierać zaproszenia festiwalowe będące jednocześnie biletami na przejazd Pociągiem do Nowego Orleanu. Bilety dostępne będą aż do wyczerpania. Ilość miejsc w Pociągu Retro ograniczona.

Tomasz Janas

  • Poznań Old Jazz Festival
  • 31.08
  • wstęp wolny

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-28 13:12:00 414965 <![CDATA[The Dixie Company, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235942,414965,show2.jpg 414966 <![CDATA[The Dixie Fellows, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235942,414966,show2.jpg 414967 <![CDATA[Happy Jazz Band, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235942,414967,show2.jpg 414968 <![CDATA[J. J. Jazzmen, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235942,414968,show2.jpg 414969 <![CDATA[RB Dixie Five, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235942,414969,show2.jpg 414971 <![CDATA[Patrycja Kubale, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235942,414971,show2.jpg 414972 <![CDATA[Kolejowy skład "Retro", fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235942,414972,show2.jpg
235857 2024-08-27 13:45:59 Lato, słońce, muzyka, a wszystko to w pięknym, zielonym Parku Cytadela - poznańska edycja festiwalu Santander Letnie Brzmienia 2024 to doskonała okazja, by pobawić się na świeżym powietrzu na koncertach gwiazd. A będzie ich naprawdę sporo - wystąpią Sanah, Daria Zawiałow, Nosowska, Vito Bambino, Mrozu i wielu innych. Specjalny projekt Babie Lato pokaże nam, jak wielką i różnorodną energię mają kobiety w muzyce.

]]>
W Poznaniu muzycznie dzieje się dużo - zwłaszcza latem, kiedy w różnych częściach miasta odbywają się koncerty na świeżym powietrzu, wśród których każdy może znaleźć coś interesującego. Miłośnicy największych gwiazd polskiej muzyki rozrywkowej z pewnością już odliczają dni do rewelacyjnie obsadzonego festiwalu Santander Letnie Brzmienia 2024, który odbędzie się w Parku Cytadela w dniach 30-31 sierpnia. Będzie to ostatni przystanek na trasie imprezy, obejmującej także Kraków, Wrocław, Katowice, Warszawę i Łódź.

Jak zapewnia Agnieszka Kopiewska, szefowa komunikacji Good Taste Production organizującego festiwal, Santander Letnie Brzmienia to nie tylko impreza muzyczna. Dzięki swojemu rozmachowi oraz oprawie jest pełnowymiarowym wakacyjnym doświadczeniem, które może zainteresować nie tylko oddanych fanów. W tym roku w Poznaniu zagra aż 20 zespołów, a w ramach wszystkich tegorocznych edycji festiwalu - ponad 70! W ostatni weekend sierpnia wybierzemy się w podróż przez różne gatunki muzyczne - od popu i rocka, muzyki granej w rozgłośniach radiowych, po brzmienia alternatywne i niszowe. Będzie to również szansa na odkrycie twórczości artystów, którzy dopiero zdobywają popularność.

Z pewnością największą atrakcją będzie koncert Sanah - obecnie najpopularniejszej piosenkarki młodego pokolenia, która wyróżnia się unikatowym stylem, z wdziękiem i humorem łącząc młodzieżowy slang z poezją, co pokazała choćby przebojami Szampan czy Ale jazz!. - Na scenie pojawi się również Daria Zawiałow, której najnowsza płyta bije rekordy popularności, świętujący 15-lecie kariery Mrozu, dla którego będzie to kolejne lato z Letnimi Brzmieniami, a także Vito Bambino, który może pochwalić się aż ośmioma nominacjami do tegorocznych Fryderyków. W Poznaniu zagra też wulkan energii, czyli Mery Spolsky, hipnotyzująca Kaśka Sochacka i jedyna w swoim rodzaju Nosowska - wylicza Agnieszka Kopiewska. Duża scena będzie należeć również do niezawodnych Natalii Przybysz i Dawida Tyszkowskiego, długo niewidzianych wariatów z Łąki Łan oraz Zalii, której brzmienie aż kipi wakacyjną energią.

Hitem na pewno okaże się też projekt Babie Lato, który jest jedynym w swoim rodzaju wspomnieniem szkolnych dyskotek i muzyki z lat 90. i dwutysięcznych. - W tym sezonie na tę imprezę zaprosimy Brodkę, Margaret i Rosalie., które będą niczym Bajka, Bójka i Brawurka (z animowanej serii Atomówki - przyp. red.). Gwarantuję, że artystki zaskoczą publiczność - oprócz promującego projekt singla Błyszczę, dziewczyny zaśpiewają razem piosenkę W imię deszczu Mafii, czyli macierzystego zespołu Andrzeja Piasecznego, a Margaret wykona utwór Brodki Miałeś być, który w 2009 roku zapewnił jej zwycięstwo w programie "Szansa na Sukces" - mówi szefowa komunikacji Good Taste Production. Na tym koncercie pojawią się też Damy Babiego Lata - Grażyna Łobaszewska, która wykona Kiedy powiem sobie dość grupy O.N.A. oraz czułą wersję Jeziora szczęścia Beaty Kozidrak. Z kolei Paulina Przybysz zmierzy się z energetyczną aranżacją kultowego utworu Milkshake Kelis, a Dziarma zaśpiewa Na kolana Kasi Cerekwickiej. Chyba każdego zżera też ciekawość na myśl o wykonaniu Cambio Dolor, słynnej piosenki Natalii Oreiro z serialu Zbuntowany Anioł, przez Brodkę i Margaret!

To jednak zaledwie początek kolorowego kalejdoskopu sentymentalnych powrotów do przeszłości, jakie czekają nas na Babim Lecie. Publiczność będzie tutaj częścią wielkiej festiwalowej domówki, na której wspólnie z wokalistkami zaśpiewa największe hity z nastoletnich czasów, wchodząc z nimi w konwencję intymnego, muzycznego pamiętnika o dojrzewaniu. - Chcemy, by klimat przywodził wspomnienia o telewizyjnych programach takich jak "30 ton - lista, lista przebojów", kiedy niedzielne popołudnia spędzało się przed telewizorem, czekając na muzyczne nowości i ukochane szlagiery, takie jak Genie In A Bottle Christiny Aguilery, Orła cień Various Manx czy Pon De Replay Rihanny. Wyobraźcie sobie siebie w pokoju nastolatki, w którym na ścianach wiszą skrupulatnie zbierane plakaty z "Bravo" i z dezodorantem śpiewacie do lustra radiowe ballady albo ćwiczycie choreografię z koleżankami na szkolne Mini Playback Show. To będzie najlepsze karaoke w mieście z dziewczyńską muzyką! - zapewnia Kopiewska.

Gwiazdy Santander Letnie Brzmienia 2024 w Poznaniu zawładną nie tylko sceną główną, ale również dwoma mniejszymi. Na Next Fest Stage wystąpią artyści, którzy podbijają  rynek muzyczny: Kasia Konstance, u której stara szkoła soulu spotyka się z nowoczesnym hip-hopem i jazzem, alternatywna Niemoc - jeszcze niedawno debiutanci, a dziś już prawdziwi wyjadacze z dekadą kariery na karku, Galecki, solowy projekt wokalisty, gitarzysty i kompozytora Mateusza Galeckiego, Iwona Skv - artystka znana z poznańskiego duetu Rebeka, dziś rozkręcająca karierę solową, taneczny duet Zuta oraz Kępiński & Kowalonek, którzy łącząc siły, spletli muzykę klasyczną i elektroniczną z brzmieniami indie i synth popem. Druga scena to strefa silent disco. - Przez całą imprezę będzie można bawić się na niej przy disco, electro, soulu, funku, jazzie, rocku, hip-hopie i techno. Sety zagra duet Duszne Granie oraz Błażej Król aka DJ EJ - mówi Kopiewska.

Przypomnijmy, że Santander Letnie Brzmienia 2024 to bardzo przyjazny festiwal - rodzice z dziećmi również są mile widziani, a dla osób z niepełnosprawnościami organizatorzy przygotowali platformę na podwyższeniu oraz dostosowane toalety. Opiekunowie mogą liczyć na bezpłatny bilet. Zaplanowano rozległą strefę food trucków, w przerwach między koncertami będzie można zagrać w wielkoformatowe gry, nauczyć się pleść wianki, odbijać na sitodruku, poćwiczyć w strefie rekreacji, lub odprężyć w strefie relaksu. Organizatorzy zapewniają, że nie zabraknie niespodzianek, ale wszystkich kart nie odkrywają. - Na pewno będzie to coś przebojowego - zachęcają. Letnie Brzmienia, Babie Lato, Cytadela - sami przyznajcie, że to połączenie zapowiada się obiecująco!

Sebastian Gabryel

  • Santander Letnie Brzmienia 2024 w Poznaniu
  • Park Cytadela
  • 30-31.08
  • bilety: 234-370 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-28 08:49:38 414881 <![CDATA[Babie Lato podczas Santander Letnie Brzmienia 2024 w Krakowie, fot. Hubert Grygielewicz]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235857,414881,show2.jpg 414882 <![CDATA[Babie Lato podczas Santander Letnie Brzmienia 2024 w Krakowie, na zdjęciu Rosalie., fot. Hubert Grygielewicz]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235857,414882,show2.jpg 414883 <![CDATA[Babie Lato podczas Santander Letnie Brzmienia 2024 w Krakowie, na zdjęciu Brodka, fot. Hubert Grygielewicz]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235857,414883,show2.jpg 414885 <![CDATA[Vito Bambino podczas Santander Letnie Brzmienia 2024 w Krakowie, fot. Hubert Grygielewicz]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235857,414885,show2.jpg 414884 <![CDATA[Daria Zawiałow, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235857,414884,show2.jpg 414886 <![CDATA[Zuta, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235857,414886,show2.jpg 414887 <![CDATA[Sanah, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235857,414887,show2.jpg 414888 <![CDATA[Santander Letnie Brzmienia 2024 w Krakowie, fot. Hubert Grygielewicz]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235857,414888,show2.jpg
235848 2024-08-27 13:01:44 Norweski black metal to nie tylko Mayhem, Darkthrone i Emperor. Choć czasy świetności tej sceny przypadają głównie na lata dziewięćdziesiąte, to koneserzy gatunku wiedzą, że i obecnie jest w czym przebierać - i to do tego stopnia, że czasem trudno odróżnić ziarno od plew. Przesłuchanie wszystkich nowych zespołów blackmetalowych z kraju fiordów zajęłoby całe życie, ale są takie, których po prostu nie można przegapić. Podziemna kapela Last Lightning zdecydowanie należy do tej kategorii. Już za kilka dni horda z Ås przybędzie do Poznania, by zaprezentować swój bluźnierczy album Unholy Ritual.

]]>
Ås to niewielka miejscowość w Norwegii, położona w regionie Viken. Zachowuje spokojny, niemal wiejski klimat, stanowiący przeciwwagę dla zgiełku pobliskiego Oslo. Ma także bogatą historię, sięgającą średniowiecza. W miejscowości znajdują się zabytkowe kościoły i budynki, odzwierciedlające architektoniczne i kulturowe dziedzictwo regionu. Czy to właśnie jeden z tych kościołów, trawiony ogniem, zdobi okładkę jednej z płyt zespołu Last Lightning? Zacznijmy jednak od początku...

Był rok 2018, gdy Last Lightning zadebiutował tytułową EP-ką. Last Lightning od razu przywodził na myśl dawne dokonania takich gigantów jak Immortal czy Taake, ale miał w sobie coś więcej niż tylko inspirację ich ponadczasowymi albumami. Utwory takie jak Hate czy Empty Funeral sugerowały, że zespół ma ambicje wyjść poza bycie jedynie naśladowcami. Kiedy do gitarzystów i wokalistów Mariusa Finstada oraz Kristoffera Georga dołączyli perkusista Kacper Sliwa i basista Kristian Jarkvam, ukształtował się skład z wilczym apetytem na zawojowanie sceny.

Mimo że Last Lightning zostało wydane całkowicie chałupniczo - co jest charakterystyczne dla zespołów działających w niszach muzyki ekstremalnej - to wieść o zespole szybko rozeszła się po całej Skandynawii. Pełna mroku atmosfera i potężne riffy tworzyły klasyczny black metal, w którym surowe, zniekształcone gitary, perkusyjne blasty oraz przerażający wokal na granicy growlu i krzyku tworzyły niepokojącą, a wręcz diaboliczną aurę, której nie powstydziłby się sam Burzum. Podobna atmosfera towarzyszyła muzyce z debiutanckiego albumu kwartetu - Porten (2021) to ten sam ciężar gatunkowy, który wbija w fotel i przykuwa uwagę każdego amatora blackmetalowej pożogi.

Najbardziej radykalnie Last Lightning zaprezentował się jednak na swojej najnowszej płycie The Unholy Ritual (2022), której towarzyszy wspomniana już wcześniej niepokojąca okładka - zdjęcie płonących zgliszczy, które na pierwszy rzut oka przypominają kościół. To nawiązanie do niechlubnej tradycji estetyki starej szkoły black metalu. W latach dziewięćdziesiątych jej norweska scena była zamieszana w serię podpaleń kościołów, które stały się jednym z najbardziej kontrowersyjnych i szokujących wydarzeń we współczesnej historii tego kraju. Szacuje się, że w latach 1992-1996 spłonęło tam około 50 kościołów.

Jednym z głównych motywów tych podpaleń była głęboka nienawiść do chrześcijaństwa. Wielu black metalowców postrzegało je jako religię obcą, narzucającą swoje wartości i niszczącą rdzenne, pogańskie wierzenia Norwegii. Okładka Unholy Ritual nieodparcie kojarzy się z kultową okładką EP-ki wspomnianego Burzum zatytułowanej Aske (1993), która przedstawia ruiny jednego z takich kościołów, spalonego przez Varga Vikernesa, będącego liderem tej grupy. I chociaż Last Lightning działa w zupełnie innym okresie i kontekście niż Burzum, to zarówno okładka, jak i zawartość albumu wskazują na to, że pewne rzeczy w black metalu pozostają niezmienne, a bunt przeciwko chrześcijaństwu z pewnością jest jednym z nich. Na szczęście dziś wyrażany już wyłącznie muzycznie...

Sebastian Gabryel

  • Last Lightning
  • 30.08, g. 19
  • CK Nowe Amore
  • bilety: 40 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-27 13:01:44 414852 <![CDATA[Last Lighting, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235848,414852,show2.jpg 414853 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235848,414853,show2.jpg 414854 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235848,414854,show2.jpg
235221 2024-08-19 10:21:10 W ostrym wieczornym słońcu (a później w półmroku) hakken przeplatał się z mosh pitem, wiksa z deathmetalem. Było też dużo rapu, choć nie zawsze łatwego do rozpoznania przez swoją stylistyczną i gatunkową nieoczywistość. Hip Hop Festival Poznań 2024 rozpieścił genzetów i udobruchał nieco sentymentalnych millenialsów. Od kawałków najbardziej plugawych, przez kwintesencje bezpiecznych radiówek, aż po pop punkowy bunt lat "00 czy zręczną aforystykę - hip-hopowa Malta, jaka jest, każdy (kto miał bilet) słyszał.

]]>
Fani, którzy zastanawiali się, czym jeszcze może zaskoczyć Rów Babicze, nie spodziewali się raczej tego, że zespół nie zagra. Ale uspokajamy - nie wyszło tak pretensjonalnie jak ze Smolastym w Nysie, który zbytnio wczuł się w rolę Elvisa faszerowanego speedem przez Pułkownika. Rów nie dojechał z powodu choroby jednego z jego filarów, Okonia. W ten sposób na kilka godzin przed rozpoczęciem festiwalu na timetable trafił zastępujący chłopaków Arne i to jemu przyszło rozruszać ludzi przed Gedzem. Bo o rozgrzaniu nie ma tu mowy - w swoich ostatnich tego dnia spazmach słońce waliło w łeb jak rozpalony kilof. Taka metafora mogłaby pojawić się w generatorze tekstów Słonia, a ten przecież był następny w kolejce. Udowodnił, że bestią jest nie tylko w bestialskich tekstach, ale też na scenie. Swoim zwyczajem, z powodzeniem zresztą, namawiał publiczność do ruchu, mosh pitu rodem z piekła i do wiksy rodem z remizy. Co wybrzmiało? Au i Czerwony rum z albumu Redrum, Sekta z gościnnym występem Profesora Smoka z BDF Represent, Suko z krążka Mutylator, ale też numery starsze, czyli np. Keep it sick z płyty Brain Dead Familia. Wrota inferna rozwarły się na numerach Techenko i Redrum. Abstrahując już od treści numerów pioniera polskiego horrorecore'u, jego umiejętność gry z publiką wykracza poza standardy rapowe. Oj marnuje się Słoń na festiwalu, grając w pełnym słońcu sierpnia. Groza kocha ciemności. Chociaż Midsommar. W biały dzień to też świetny film.

Lepszej pory na występ nie znalazłby jednak Guzior - po raz kolejny (tak było w roku 2019, daję słowo boomera) jego leniwe, nastrojowe Płuca zlepione topami zbiegły się z zachodem słońca nad taflą Malty. Świetna Fala natomiast, w najlepszej wersji, bo bez Oskara, kazała podejrzliwie patrzeć na niby to spokojną toń. Mati podpromował nowy album, a szczególnie dobrze wypadło Strzelam petem, co nie dziwi, bo to przecież track jak stworzony przez wszechwiedzący algorytm, który skompresował wszystkie blendy, opisy z Instagrama i letniaczki. Nie zabrakło rzecz jasna hitowego Blueberry, które doczekało się bisu. A ten track to chyba najlepsze możliwe przejście do kolejnego bohatera wieczoru, twórcy z zupełnie innych muzycznych rejonów. Young Multi to trapster wyklęty, który kilka ładnych lat temu oparł się próbom scancellowania i walnie przyczynił się do amerykanizacji rodzimej sceny. Tego wieczoru zagrał m.in. Bez serca, Pogbę, Power up, Balladę o samotności, Poland remix czy hit 2017 roku, Plecak. Nawet ci, którzy nie potrafią lub nie chcą utożsamiać się z tekstami piosenek rapera, powinni docenić pokłady energii, jakie ten wkłada w występ. Jest to zresztą energia zwrotna, bo tym samym zaangażowaniem odpowiadała mu publiczność. Żywiołowość Multiego kontrastowała ze statecznością kolejnego artysty - Kizo.

Złośliwi mówią, że po scenie porusza się tak jak rapuje (lub boksuje), czyli ruchem jednostajnym prostoliniowym. Niemniej jego występ tego wieczora był gorąco wyczekiwany i tak też przyjęty. Było Co ty mi dasz, było Discopolo i Puerto Bounce, były największe hity muzyka, czyli Disney oraz Fitness. Panująca wokół ciemność sprzyjała przygotowanym przez reżyserów spektaklu efektom wizualnym - błękitne światło oświetlało unoszące się bańki, a ze sceny co rusz buchały słupy ognia. I to właśnie między nimi kręcił się (jak gołąb), przejmujący po Kizowniku mikrofon Reto. Bugajczyk przywrócił luz i muzykalność, który ulotniły się wraz z zejściem na backstage Multiego. Raper zaczął od kawałka Niebo pęka na pół (szkoda, że nie wsparł go grający przed dwoma godzinami Słoń), skończył natomiast bisując BMW. W międzyczasie zaprezentował największe hity, takie jak Bossman, Papierosy_rmx, czy Billy Kid. Poruszenie wywołały pierwsze nutki sampla z utworu Ameno, na którym opiera się Half Dead - na przekór nazwie nieśmiertelny przebój z repertuaru Quebonafide, który ubarwił swoją obecnością występ Reto. Ze względu na swój wkład twórca miał pełne prawo do tego przywłaszczenia kulturowego, mógł czuć się i czuł się jak u siebie.

Co-main event festiwalu, a więc koncert Chivasa, wystartował z niemal godzinnym opóźnieniem, a artystę supportował gość specjalny Petty Boy Osley z towarzyszką. Nie sposób zaprzeczyć, że to właśnie na niego, nie Aviego, czekała większość słuchaczy. Czerpiący obficie z tradycji nu-metalu, pop-punku (a nawet j-rocka), szeroko pojętego zjawiska emo oraz rapu soundcloudowego twórca zaszczycił słuchaczy m.in. Death Notem, Nożem motylkowym, Nowym batmanem czy Prawie straciłem głos. Dwudziestolatkom raper zafundował powrót do przeszłości, której nie pamiętają. Tym nieco starszym - przypomniał o miłej sercu muzyce, której po zakończeniu okresu dojrzewania musiano się nieco wstydzić. Występ Chivasa był rockandrollowy na tyle, na ile może być rockandrollowa gwiazda rocka bez zespołu. Bardzo dobry występ, ale chętnie zobaczyłbym Chivasa z żywymi instrumentami. W przypadku twórcy, który swoją tożsamość buduje na spuściźnie wszelkich gitarowych gatunków, pustka na scenie, której nie wypełni tylko DJ i hypeman, zieje smutno. A może rockman porzucony przez zespół to figura trashowego outsidera?

Błędem moim zdaniem było wrzucenie Aviego na koniec line-upu. Choćby z tego powodu, że po koncercie Chivasa sporo osób opuszczało plac i trybuny, kierując się w stronę Czekolady, gdzie odbywał się after. Może nie mieli ochoty na zwolnienie tempa i tzw. moralniaki. Mimo to raper-poeta grał niestrudzenie BMW (usłyszeliśmy to po raz trzeci tego wieczora, bo swoje zwrotki grał Reto), Apolla, C'est La vie, Gelendę czy Evviva l'arte. Jeśli koncert Chivasa był punktem kulminacyjnym festiwalu, koncert Aviego okazał się po-akcją. Trzeba jednak podkreślić, że w gronie dojrzalszych, czyli powiedzmy festiwalowiczów w wieku 30-35+, to właśnie Avi wywoływał największe emocje. Jego sentencjonalne wersy wpadły w ucho niejednemu słuchaczowi ocierającemu ukradkiem łezkę. Gdy sobota ustąpiła niedzieli, nastrój nad Maltą zapadł podniosły. A to sprzyjało spontanicznym przejawom czułości wśród par oraz par in spe. Taka jest scalająca moc poezji i właśnie to jest piękne.

Jacek Adamiec

  • Hip Hop Festival Poznań 2024
  • Jezioro Maltańskie
  • 24.08

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-27 10:37:11 414767 <![CDATA[fot. Klaudia Piwek @k.piwek]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235221,414767,show2.jpg 414768 <![CDATA[fot. Klaudia Piwek @k.piwek]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235221,414768,show2.jpg 414769 <![CDATA[fot. Klaudia Piwek @k.piwek]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235221,414769,show2.jpg 414770 <![CDATA[fot. Klaudia Piwek @k.piwek]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235221,414770,show2.jpg 414771 <![CDATA[fot. Klaudia Piwek @k.piwek]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235221,414771,show2.jpg 414772 <![CDATA[fot. Klaudia Piwek @k.piwek]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235221,414772,show2.jpg 414773 <![CDATA[fot. Klaudia Piwek @k.piwek]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235221,414773,show2.jpg
235220 2024-08-19 10:21:00 Ćwierć wieku - dokładnie tyle czasu minęło od momentu, gdy zespół Ill Niño, jeden z najważniejszych na scenie latynoskiego metalu, po raz pierwszy wystąpił na scenie. Dla wielu słuchaczy to właśnie oni stanowią jeden z filarów muzyki nu-metalowej, która jeszcze nie tak dawno cieszyła się ogromną popularnością. Czy ich przełomowy album Revolution Revolución (2001) wciąż budzi emocje? I jak miewa się ten zespół po tylu latach działalności? O tym będzie można się przekonać podczas ich koncertu w 2progach!

]]>
Grupa Ill Niño została założona w 1998 roku w New Jersey przez perkusistę Dave'a Chavarriego, który wcześniej grał w innych znanych formacjach, na czele z Pro-Pain. Chavarri chciał stworzyć zespół, który łączyłby jego latynoskie korzenie z miłością do ciężkiej muzyki, co w tamtym czasie było pewnym novum. Chętnych do współpracy nie musiał długo szukać - szybko dołączyli do niego Cristian Machado na wokalu, Ahrue Luster, były gitarzysta Machine Head, Diego Verduzco na drugiej gitarze, Lazaro Pina na basie oraz Daniel Couto na instrumentach perkusyjnych. Pierwsze kroki grupy były skromne, ale już wtedy zdołali przyciągnąć uwagę. Ich debiutancki, wydany własnym sumptem mini-album El Niño (2000) zyskał uznanie nie tylko w lokalnym środowisku, ale również w kręgach znanych wytwórni - zwłaszcza wśród fanów nu-metalu. Niebawem kapela podpisała kontrakt z jedną z nich - z Roadrunner Records.

Wydany przez nią debiutancki album Ill Niño Revolution Revolución (2001), zgodnie z tytułem, zwiastował rewolucję - zarówno na scenie metalowej, jak i w karierze zespołu. Album cieszył się ogromną popularnością, a single takie jak I Am Loco i What Comes Around były stale obecne w MTV, zwłaszcza w nocnych pasmach. Revolution Revolución to album niemal pozbawiony słabych punktów, wybitny w swoim gatunku - mieszanka ciężkich riffów w stylu Soulfly (z którym zresztą zespół wielokrotnie współpracował), melodyjnych wokali i wyrazistych latynoskich rytmów, podkreślanych przez instrumenty takie jak bongosy czy congi. Ill Niño wprowadziło coś świeżego, podobnie jak wtedy jeszcze bardziej popularne zespoły KoRn, Slipknot czy Linkin Park.

Po sukcesie Revolution Revolución zespół szybko przystąpił do pracy nad kolejnym albumem, bardziej introspektywnym, ale wciąż pełnym energii. Confession (2003) nie tylko ukazało dalszą ewolucję ich brzmienia, ale i osiągnęło porównywalny sukces komercyjny, zajmując wysokie miejsca na listach "Billboardu". Największy przebój z tego albumu, czyli How Can I Live, zyskał dodatkową popularność dzięki obecności w horrorze Freddy vs. Jason w reżyserii Ronny'ego Yu. Niestety, po wydaniu Confession Ill Niño zmagał się z wieloma problemami wewnętrznymi, co doprowadziło do licznych zmian w składzie. W 2005 roku zespół wydał mroczny, agresywny i dość techniczny album One Nation Underground, który mimo pozytywnych recenzji nie powtórzył sukcesu poprzednich płyt, podobnie jak Enigma (2008) i Dead New World (2010). Dobrą passę przywróciły dopiero Epidemia (2012) oraz Till Death, La Familia (2014), na których zespół powrócił do swojego najbardziej rozpoznawalnego brzmienia. Po dziesięciu latach studyjnej ciszy grupa powraca teraz z najnowszą, dwuczęściową płytą IllMortals (2024), która z pewnością będzie motywem przewodnim poznańskiego koncertu. Jeśli tęsknicie czasem za nu-metalem, to nie możecie tego przegapić!

Sebastian Gabryel

  • Ill Niño
  • 28.08, g. 19
  • 2progi
  • bilety: 119 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-21 13:28:33 414321 <![CDATA[Ill Niño, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235220,414321,show2.jpg 414322 <![CDATA[Ill Niño, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235220,414322,show2.jpg 414323 <![CDATA[Ill Niño, fot. Jeremy Saffer]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235220,414323,show2.jpg
235216 2024-08-19 10:19:53 Po raz ósmy już - 24 sierpnia na Maltańskiej Scenie Muzycznej zagrają topowi artyści reprezentujący polski rap i jego pochodne. Podczas Hip Hop Festival Poznań 2024 wybrzmi horrorcore, który wystraszyłby kawalerów maltańskich, leniwy cloud rap i pop-punk, polecą letniaczki z gatunku guilty pleasure, a nawet pośmiejemy się na rapowym kabarecie.

]]>
Ciemna strona Malty

Zacznijmy od być może najbardziej osobnego zjawiska wśród tegorocznych wykonawców. Mowa o graczu lokalnej sceny - choć o zasięgu ogólnokrajowym - mistrzu polskiego horrorcore'u, czyli Słoniu, trupiej główce Brain Dead Familia. Słoń zagra na HHFP nie po raz pierwszy. Raper debiutujący solowo w 2009 roku, Chorymi melodiami, od samego początku mieszał horror i fantastykę z jadowitymi komentarzami na temat rzeczywistości i zasadami przyswojonymi od pionierów czarnej muzyki. Rap to zresztą niejedyna z jego inspiracji - wystarczy nadmienić o słabości artysty do metalu. Słoń jest wulgarny, nieszablonowy i demoniczny. Jak to się mówi - zdolna bestia. Czerpie zaropiałymi garściami z turpizmu, gore, czarnego humoru i groteski. Jego umiejętności opowiadania historii - na przykładzie Love forever - docenił sam Łukasz Orbitowski. Dwa poprzednie albumy Słonia - Mutylator i Redrum - dotarły kolejno na 1 i 2 miejsca listy OLiS. W tym roku wydał wyprodukowane przez Chrisa Carsona Zero Absolutne.

Gęsty mrok przemyca w swojej twórczości także Guzior - choć w zupełnie innym anturażu, bowiem cloud rapu i trapu. Poznańska publika pokochała smutasa Mateusza Bluzę. Nie świadczy o tym wyłącznie fakt, że po raz "enty" gości na HHFP, ale też częstotliwość, z jaką gra w księstwie Rycha Pei - w maju był już na Nocnym Targu Towarzyskim, obiecał też zagrać w październiku w B17. Guzior zatrząsł sceną 9 lat temu, wydając nielegal ylloM z legendarnym Clintem Eastwoodem prezentującym niepodrabialny ospały styl rapowania Bluzy. O takich jak on nasze matki mówiły: zdolny, ale leniwy. Krążki Evil Twin oraz Evil_Things zasiliły dorobek artysty przebojami SSJ2, Tajfun92, WIFI oraz Płuca zlepione topami. W 2020 roku, w dusznej rzeczywistości lockdownu, do słuchaczy trafiła z kolei doskonale korespondująca z ogólnymi nastrojami Pleśń. A na niej Blueberry, Zakas czy lubiana przez Szczepana Twardocha Fala. W tym roku raper promuje album G i to główna przyczyna jego tak częstej w naszym mieście obecności.

Od Leonarda do Lil Peepa

Duchowy spadkobierca Eldo, "z wąsem à la Freddie Mercury", który przemyca dziesiątki tropów artystycznych i literackich? A do tego potrafi wszystko to podlać sosem ulicznictwa i czarnego egzystencjalizmu? Oczywiście, że to Avi. Urodzony pod koniec lat 80. Kamil Zawadzki (ale kiedy? To element legendy!) debiutował w 2016 roku singlem Cesarz. I już na debiucie dał poznać swoje zamiłowanie do wieloznaczności, wzniosłości i patosu oraz fioła na punkcie Italii i artyzmu. Tworząc zgrany duet z beatmakerem znanym jako Louis Villain, nagrał Zbiór pieśni sycylijskich i Spis dzieł sycylijskich. Po dwóch świetnie przyjętych krążkach ukazała się Akademia Sztuk Pięknych. Na platynowy album trafiły tracki takie jak Evviva l'arte, Apollo czy Michelangelo - tytuły przytaczam, gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości co doinspiracji rapera. W ubiegłym roku wyszedł Mały książę. Przypominam, że Antoine de Saint-Exupéry to pisarz pochodzący z Lyonu, a to przecież rzut beretem (przez Alpy) do Piemontu.

Chivas pod względem muzycznym jest całkowitym przeciwieństwem Aviego - znacznie bliżej niż do zachowawczych pod względem ekspresji lirycznych raperów jest mu do zmarłych soundcloudowych gigantów - Lil Peepa czy XXXTentacion. Dotyczy to nie tylko fascynacji latami 00., nu-metalem, rapcorem czy pop punkiem, ale też kreowanego image'u. Od pierwszego z raperów wziął pomysł na teledyski, od drugiego - na fryzurę. Związany z GUGU twórca w tym roku wydał krążek Deathcore (trzeci już w karierze). W swoich utworach w gitarowej oprawie przemyca potężny ładunek emocji, godny czołowego polskiego spadkobiercy tradycji emo-rapu.

Jasna strona mocy

Na przełomowy dwupłytowy album Dj-a 600 V, Produkcja hip-hop, składały się płyty Jasna i Ciemna. Nawiązując do tego podziału - "ciemną" stronę line-up'u już zarysowaliśmy. Kto natomiast znalazłby się na hipotetycznej stronie "jasnej"? Na pewno król letniaków Kizo, który "kiedyś nie miał, teraz ma" i chciałby, by trwała wiecznie "hotelowa doba w apartamencie". Kiedy złośliwcy narzekają, że to pop, hip-hopolo lub tandeta, on nabija kolejne miliony wyświetleń, produkuje hity z kategorii grzesznych uciech i zasypuje rynek batonikami oraz pizzami.

Do stronnictwa "jasnych" możemy też zaliczyć Gedza. Mimo że sporo nowszych utworów rapera utrzymanych jest w mrocznej stylistyce, wykonawca wkroczył do mainstreamu z godnym pozazdroszczenia luzem, który w latach 2012-2014, na etapie albumów Serce bije w rytm i NNJL, był dla sceny powiewem świeżości. Teraz Gedz przyjeżdża do Poznania z Anatemą, która zdążyła już dotrzeć na pierwsze OLiS-u. Ciekawostka - w numerze Głupie pomysły mogliśmy usłyszeć (prawdopodobnie) ostatnią zwrotkę Quebonafide. "Jasne" zestawienie dopełnienia Young Multi - autor Diamentów (ze słynną zwrotką Bedoesa), Plecaka i Pogby, a także popularny streamer. Czy mamy jakieś literackie nawiązanie? Owszem - jakiś czas temu Multi wyjawił, że Masłowska jest laureatką "Literackiej Nagrody Najk", a dziennikarze z poczucia wyższości nabawili się hipoksji hipobarycznej.

Rap memiczny, trap uliczny

"Jak masz smutne życie - puść se Rów Babicze" namawiają Okoń i Tepesz w Bułeczce z szyneczką. Twórczość tych panów to blend postmodernistycznego Rogala DDL oraz prześmiewczych projektów takich jak Siwy/Lewy oraz Fantomowa Erekcja. To także efektowna kolizja drillu i ulicznego image'u twardzieli z memicznym poczuciem humoru i autoironią. Kto by pomyślał bowiem, że na agresywnym bicie rodem z najgroźniejszych ulic Londynu można rapować o ogórkach kiszonych? Rów Babicze.

Ostatnia z gwiazd Festivalu - i ponownie postać unikająca etykietek - to ReTo. Mistrz śpiewanych refrenów i jeden z wirtuozów polskiego trapu wystrzelił w 2016 roku albumem Damn, z singlem Bossman, później było jeszcze lepiej - Papierosy (remix tracku Borixona), Half Dead z Quebonafide i wiele innych przebojów, aż w końcu westernowy Billy Kid czy Gasolina, śmiała wariacja na temat przeboju z Desperado z Banderasem w roli głównej. Obecność na festiwalu Reto z Chillwagonu to przegląd najnowszych trendów w rapie w perfekcyjnym wydaniu technicznym.

Tak w lipcu prezentuje się line-up Hip Hop Festival Poznań 2024. Rzecz jasna nie można wykluczyć pewnych przetasowań na scenie. Ale mamy przecież internet. Żeby być na bieżąco, wystarczy śledzić media społecznościowe organizatorów. Mimo że "obsuwa" to piąty element hip-hopu, lepiej nie czekać z kupnem biletu.

Jacek Adamiec

  • Hip Hop Festival Poznań 2024
  • 24.08
  • Jezioro Maltańskie
  • bilety: od 208 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-21 13:56:44 414114 <![CDATA[Avi, fot. materiały organizatorów]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235216,414114,show2.jpg 414115 <![CDATA[Chivas, fot. materiały organizatorów]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235216,414115,show2.jpg 414116 <![CDATA[Guzior, fot. materiały organizatorów]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235216,414116,show2.jpg 414117 <![CDATA[ReTo, fot. materiały organizatorów]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235216,414117,show2.jpg 414118 <![CDATA[Słoń, fot. materiały organizatorów]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235216,414118,show2.jpg
235212 2024-08-19 10:19:00 By posłuchać dobrego rocka na żywo, wcale nie trzeba wyjeżdżać z Poznania. Nie byliście na Pol'and'Rocku ani na festiwalu w Jarocinie? Nic straconego - wystarczy, że między 22 a 24 sierpnia wybierzecie się na lotnisko Ławica. Zagrają dla was Coma, Kult, Zalewski, Nocny Kochanek, Łydka Grubasa, a nawet Royal Republic w roli zagranicznej gwiazdy poznańskiej edycji Rockowizna Festiwal 2024.

]]>
Rockowizna Festiwal rośnie w siłę. To impreza, która ma naprawdę dobrą atmosferę, na której bawią się zarówno starsi, jak i młodsi słuchacze rocka - ci, którzy pamiętają pierwsze edycje kultowego festiwalu w Jarocinie, jak i ci, którzy urodzili się na długo po tym, jak odbył się pierwszy Przystanek Woodstock. I choć od lat słychać głosy, że rock to gatunek, który najlepsze czasy ma już za sobą, to tysiące fanów bawiących się pod sceną na Ławicy nie mogą się mylić. A zarówno w zeszłym roku, jak i dwa lata temu publiczność dopisała. - Rockowizna to festiwal adresowany do szerokiego grona odbiorców. Przy układaniu line-upu zawsze przyświeca nam idea łączenia pokoleń. Zespoły grające na naszej imprezie reprezentują rockowy świat, a ten ma naprawdę wiele odcieni - podkreśla Katarzyna Dudek, rzeczniczka prasowa i PR menadżer festiwalu.

W tym roku Rockowizna Festiwal odbywa się w trzech miastach. Każda edycja ma nieco inny program. W Poznaniu wystąpi aż 18 zespołów, z których wiele od dawna cieszy się statusem gwiazd. Największe zainteresowanie budzi koncert Comy, która - choć pożegnała się z fanami w 2019 roku - to po pięciu latach od zakończenia działalności wraca na scenę. Grupa charyzmatycznego Piotra Roguckiego - znana choćby z takich przebojów jak Spadam czy Los, cebula i krokodyle łzy - ogłosiła, że zagra w tym roku kilka koncertów, jeśli frekwencja wyborcza w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych przekroczy 62 proc. Wyborcy dopisali przy urnach, a zespół dotrzymał obietnicy.

Na długiej liście zespołów, za sprawą których na poznańską Rockowiznę 2024 naprawdę warto się wybrać, jest również Kult - zespół będący niekwestionowaną legendą polskiego rocka, założony 42 lata temu przez Kazika Staszewskiego. Grupa ma na koncie dziesiątki albumów i niezliczone koncerty, a wciąż rosnące grono fanów świadczy, że absolutnie nie utraciła swojej autentyczności. Interesująco zapowiada się też występ szwedzkiego Royal Republic, zespołu, który międzynarodową popularność zdobył dzięki przebojowym utworom łączącym garażowego rocka z pop-punkiem, z których najbardziej znany jest chóralnie śpiewany na koncertach Tommy-Gun. Nie można też nie wspomnieć o Zalewskim, który szturmem podbił polski rynek muzyczny poprockowymi przebojami, od lat niemal nie schodząc ze sceny i nie wychodząc ze studia.

Na festiwalu wystąpią także, prezentujące nieco lżejszy repertuar, Nocny Kochanek i Łydka Grubasa. Debiutancki album Kochanka (Hewi Metal, 2015) w krótkim czasie stał się sensacją na polskiej scenie, dzięki tytułowemu heavy metalowi granemu z ironicznym humorem, jakiego w tej muzyce ostatnio trochę brakowało. Z kolei Łydka Grubasa już od 2002 roku serwuje punk rocka, któremu też nie brakuje dowcipu, czego przykładem są takie kawałki jak Rapapara czy Gender. Zupełnie inny, bo bardziej emocjonalny i liryczny styl, prezentuje LemON - polsko-ukraińska formacja, która słynie nie tylko z wachlarza melodyjnych hitów śpiewanych przez Igora Herbuta, ale i folkowej, a ściślej mówiąc, łemkowskiej otoczki. Ciężki thrash metal z elementami zaczerpniętymi z symfonii zaserwuje natomiast na Ławicy grupa Hunter, która z pewnością przypomni zawartość swoich najlepszych krążków na czele z T.E.L.I... (2005).

Na festiwalu zagra również Lordofon - młody duet, który zainteresował wielu słuchaczy niebanalnym połączeniem rocka, elektroniki i rapu, co potwierdził sukces albumów Koło (2019) i Passé (2023). Miłośników polskiego punk rocka ucieszy z pewnością występ Farben Lehre, a fanów ostrzejszych, bardziej hardcore'owych brzmień - koncert Pull The Wire. A na dokładkę Jelonek, Dirty Shirt, Proletaryat, Hurt, Transgresja i The Bill. Wisienką na torcie będzie zaś koncert Zenka Kupatasy - łobuza znanego z grupy Kabanos, a dziś występującego solo i prezentującego solidną dawkę metalowego punk rocka granego z humorem.

Na terenie festiwalu Rockowizna działać będzie festiwalowe miasteczko z polem namiotowym i kempingowym, a także rozbudowana strefa gastronomiczna. Publiczność będzie mogła przez trzy dni cieszyć się muzyką 24 godziny na dobę, nawet nie ruszając się z lotniska. Pytana o przyszłość festiwalu, Katarzyna Dudek nie ukrywa, że chce, by Rockowizna stała się imprezą kultową, każdego roku przyciągającą coraz więcej uczestników. - Dlatego z każdą edycją coraz bardziej rozwijamy nasz line-up i festiwalową infrastrukturę. Chcemy wciąż przybliżać się do tego celu - mówi. Widząc tempo, w jakim rozwija się ta impreza, można wierzyć, że to naprawdę może się udać!

Sebastian Gabryel

  • Rockowizna Festiwal 2024 w Poznaniu
  • Lotnisko Ławica
  • 22-24.08
  • bilety: 199-299 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-19 12:39:26 414073 <![CDATA[fot. materiały organizatorów]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235212,414073,show2.jpg 414074 <![CDATA[fot. materiały organizatorów]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235212,414074,show2.jpg 414075 <![CDATA[fot. Bruno Rosiński]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235212,414075,show2.jpg 414076 <![CDATA[fot. Hubert Grygielewicz]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235212,414076,show2.jpg 414078 <![CDATA[fot. Hubert Grygielewicz]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235212,414078,show2.jpg
234491 2024-08-06 12:33:03 - Scena jest pretekstem do spotkania z ludźmi, ale nie ma co ukrywać, że to my, jako zespół, narzucamy zasady tego spotkania. Tymczasem najbardziej zależy mi na tym, by to spotkanie nie było tylko monologiem. Czasami bywa tak, że zespół bawi się świetnie, a publiczność już niekoniecznie - mówi Przybył, który po dłuższej nieobecności już niebawem wyda swój nowy album.

]]>
Bard, łobuz i chyba trochę ktoś z innej planety - dobrze Cię widzę?

To prawda, czasem chciałbym zmienić planetę na bardziej przyjazną człowiekowi, jednak mój wewnętrzny pragmatyzm codziennie utwierdza mnie w przekonaniu o karkołomności tego romantycznego marzenia. A z łobuzowaniem od jakichś dziesięciu lat mam już coraz mniej wspólnego. Czas nocnego zwiedzania poznańskich fyrtli to już raczej miłe wspomnienie... Nadal jednak fascynuje mnie pewnego rodzaju "dzikość serca" i to poczucie na pewno będę w sobie pielęgnował.

Od czasu Megafonu minęło już pięć lat. Kiedy kilka miesięcy temu jeden z fanów zapytał o termin nowej płyty, przyznałeś, że "idzie jak krew... z wiadomo czego". Album miał się ukazać w zeszłym roku, tymczasem jesteśmy za półmetkiem kolejnego.

W ostatnich latach bardzo pochłonęła mnie praca nad festiwalem FAMA w Świnoujściu, angażująca umysł i trwająca przez cały rok. To trudne, wielopłaszczyznowe wydarzenie, które wymaga długich miesięcy kreatywnego zaangażowania w jego organizację. Jednak odpowiedź na twoje pytanie jest bardziej złożona. Myślę, że na pewno nigdy nie byłem mistrzem wewnętrznej organizacji i przez to cierpi artystyczny obszar mojej aktywności. Poza tym zespół, liczący siedem osób, składający się ze znakomitych muzyków i wspaniałych gości (z których każdy ma swoją rodzinę i zobowiązania), też nie ułatwia pracy. Szczerze mówiąc, nigdy nie byłem typem dyktatora. Raczej żenowały mnie takie postawy, bo przecież świat nie kończy się na mojej piosence. Niemniej jednak czuję się zobowiązany przeprosić i jednocześnie podziękować za cierpliwość tym, którzy czekają na moją nową artystyczną wypowiedź!

No właśnie, ostatnio obiecałeś, że nie będziesz już "kisić" swoich numerów. Masz taką tendencję? Pytam, bo mam wrażenie, że jesteś jednym z tych twórców, którzy lubią schować piosenkę do szuflady i poczekać, aż się "przegryzie". A może po prostu wynika to z potrzeby ciągłego poprawiania, doskonalenia utworów? Czujesz taki wewnętrzny przymus?

Dziś pewnie odpowiedź musi być twierdząca - i wygląda na to, że dołączyłem do kręgu muzyków, którym wypuszczanie nowego materiału idzie mozolnie (śmiech). Inna sprawa, że w naturalny sposób zawsze wysoko stawiam sobie poprzeczkę i dziesięć razy się zastanowię, zanim uznam, że moja opowieść kogoś zainteresuje - choć zdaję sobie sprawę, że to nie do końca mądre. Kolejnym aspektem tej układanki jest fakt, że dzisiejszy świat - przesycony towarem i jego nadprodukcją - naprawdę potrafi wprowadzić człowieka w kompleksy. Na końcu tej drogi nawet nie wiem, czy nie zderzę się ze ścianą, czy reklama nie pourywa mi zasięgów... Ale zapewniam, że zbiór piosenek, które czekają na wykończenie i publikację, istnieje, a do większości z nich ślady zostały już "wbite".

Pomówmy więc o Twoich koncertach, bo to często coś więcej niż zwykły występ. Wiele osób powie, że to raczej rodzaj doświadczenia - muzycznego, dramatycznego, w którym przybliżasz się do ludzi i przed nimi odsłaniasz. Na czym najbardziej Ci zależy, kiedy widzisz publiczność pod sceną?

Scena jest pretekstem do spotkania z ludźmi, ale nie ma co ukrywać, że to my, jako zespół, narzucamy zasady tego spotkania. Tymczasem najbardziej zależy mi na tym, by to spotkanie nie było tylko monologiem. Czasami bywa tak, że zespół bawi się świetnie, a publiczność już niekoniecznie. Ważne, by nie zagubić proporcji w tej krótkiej, acz intensywnej relacji, jaką budujemy z publiką podczas koncertu.

Kiedy stoisz na scenie, stajesz się widoczny dla ludzi. Czy można powiedzieć, że dzięki temu w pewnym sensie sam również widzisz siebie lepiej?

Oczywiście, koncertowanie z tak osobistymi piosenkami jest formą emocjonalnego ekshibicjonizmu. Decydując się na tego typu aktywność artystyczną, prędzej czy później trzeba się z tym pogodzić. Nie chciałbym jednak udawać, że od pięciu lat jestem w trasie - bo nie jestem. Teraz nasze koncerty gramy okazjonalnie. Chciałbym to zmienić, jednak to wymaga publikacji nowego materiału i tu koło się zamyka... Tym bardziej zależy mi na intensywności występów oraz ich formule nie do podrobienia. Przez wiele lat miałem problem z pokonaniem stresu, z jakim wiąże się dobry występ na scenie. Próbowałem to przezwyciężać używkami. Teraz jestem pewny, że jak tylko zdzwonię przyjaciół z zespołu, możemy wyjść na scenę i uzbroić się w najlepsze emocje - jak wtedy, gdy wygrywaliśmy festiwal w Jarocinie czy kiedy występowaliśmy na Małej Scenie przed Pol'and'Rockową publicznością.

Czasem występujesz na dużych scenach przed gęstym tłumem, czasem w zupełnie kameralnych okolicznościach. Podobnie jest ze składem - raz widzimy Przybyła z bandem, innym razem niemal solowo. Które z tych konfiguracji najbardziej lubisz?

Każda z nich niesie trochę inne doświadczenie i prowokuje inny rodzaj przygotowań mentalnych do koncertu. Występując z załogą, biorę na siebie rolę lidera dyrygującego emocjami całej orkiestry. Najczęściej orkiestra te emocje zwraca i efektem tego jest intensywne i emocjonalne granie. Z kolei podczas kameralnych występów z gitarą muszę bardziej polegać na własnej artykulacji i wykorzystać swój indywidualny "sound", by muzycznie uzasadnić to, co chcę opowiedzieć w ramach danej piosenki.

Nie jest tajemnicą, że jesteś ogromnym przyjacielem zwierząt. W zeszłym roku występowałeś charytatywnie, współpracując z Fundacją Podaj Łapę Karma Wraca. Tymczasem w domu i studiu zawsze towarzyszy Ci trzech uroczych dżentelmenów... Ile może człowiekowi dać relacja z psem z Twojej perspektywy?

Razem z żoną stworzyliśmy dom, którego psy są naturalną częścią. One wypełniają naszą codzienność - uczą pokory, cierpliwości, spojrzenia na gwałtownie przemijającą rzeczywistość z nieco innej perspektywy. Niemal wszystkie nasze psy miały rodowód schroniskowy. Z jakichś bliżej mi nieznanych powodów świat je odrzucił lub po prostu skrzywdził. Nasz ostatni towarzysz to Jacuś, który większość swego życia spędził na krótkim łańcuchu. Jego życie - narażone na skrajne warunki pogodowe, ograniczone do rozpadającej się drewnianej budy - było efektem bezgranicznej ludzkiej głupoty, braku elementarnej wrażliwości i wyobraźni. Na początku tego roku, gdy noce były coraz zimniejsze, udało nam się Jacusia przechwycić, przywieźć do Poznania i stworzyć dla niego dom. Okazał się niezwykle czułą i ufną istotą, a jego potrzeba bycia z człowiekiem jest wprost nie do opisania.

W kontekście Twojej twórczości często wspomina się o chęci łamania utartych konwenansów. W życiu prywatnym też starasz się chodzić pod prąd? Jak zmieniło się ono przez te ostatnie pół dekady? I jak zamierzasz pokierować nim w jego drugiej połowie?

Z reguły nie jestem fanem postawy czysto przekornej, która nie jest podszyta przekonującą argumentacją - chodzenie pod prąd tylko po to, by się podtapiać i dławić wodą, niezbyt mnie interesuje. Lubię pracować z ludźmi mądrymi, których warto wysłuchać i których zdanie warto poznać. Moim zdaniem bezkompromisowość jest ważna, ale i bywa zgubna, a czasem nawet mało twórcza. Na co dzień spotkasz mnie na Jeżycach - w sklepie Longplay Vinyl Shop & Cafe, gdzie wraz z gospodarzem Piotrkiem Walczukiem pracujemy z płytami winylowymi. To miejsce z duszą, niezwykle inspirujące, i daje mi możliwość ciągłego kontaktu z muzyką. Generalnie nie mogę narzekać, bo robię to, co kocham, mam wspaniałą rodzinę, więc niewielu rzeczy się boję. A co poza tym? Chciałbym tworzyć autorską muzykę - taką, z którą sztuczna inteligencja będzie miała problem! (śmiech)

Rozmawiał Sebastian Gabryel

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-06 12:33:03 413069 <![CDATA[fot. Jacek Mójta]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234491,413069,show2.jpg 413070 <![CDATA[fot. Jacek Mójta]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234491,413070,show2.jpg 413072 <![CDATA[fot. Jacek Mójta]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234491,413072,show2.jpg
235006 2024-08-14 09:13:45 Nowa fala oldschoolowego death metalu wzbiera na sile - zwłaszcza w USA, gdzie nie brakuje uzdolnionych kapel, takich jak kalifornijski Necrot. Dzięki swojemu diabelsko brutalnemu brzmieniu na płytach oraz energetycznym występom na żywo, zdobył uznanie jako jedna z czołowych formacji tej prężnie rozwijającej się sceny. W Klubie pod Minogą zespół zaprezentuje swoją najnowszą, jeszcze gorącą płytę Lifeless Birth.

]]>
Grupa Necrot powstała około 2011 roku i w odróżnieniu od większości podobnych zespołów działa jako trio, które tworzą wokalista i basista Luca Indrio, perkusista Chad Gailey oraz gitarzysta Sonny Reinhardt. Swoją śmiercionośną działalność rozpoczęli tradycyjnie - od wydania kilku demówek, które zbudowały im solidną, lokalną bazę fanów, która rozszerzyła się na całe Stany Zjednoczone po wydaniu debiutanckiego krążka. Blood Offerings (2017) był milowym krokiem w ich karierze i przyniósł wiele perwersyjnej radochy, zwłaszcza tym słuchaczom, którzy cenią klasyczny death metal w stylu Bolt Thrower czy Autopsy, podany jednak w nowoczesnej formie.

Drugie danie było równie sycące. Mowa o Mortal (2020), kolejnym albumie tria, na którym zespół postawił na bardziej złożone struktury utworów i głębsze teksty, co ciekawie kontrastowało z wulgarną ohydą, jaką Necrot stosował w warstwie muzycznej i wizualnej. Choć brzmienie pozostało siarczyste, ambicje zespołu rosły z każdą kolejną trasą koncertową. Jeśli ktoś zastanawia się, co wyróżnia Kalifornijczyków na tle reszty nowej-starej szkoły, to jest to przede wszystkim unikalny groove, dzięki któremu ich utwory, choć surowe jak tatar, pozostają chwytliwe. W muzyce zespołu słychać wyraźne wpływy zarówno amerykańskiego, jak i europejskiego death metalu. Ich wizja tego gatunku jest świeża, a jednocześnie głęboko zakorzeniona w klasyce.

Dziś czas na trzecią ucztę, którą dla wielu niewątpliwie będzie Lifeless Birth (2024). Album ten dobitnie pokazuje, że Necrot stroni od modnych i zwykle chwilowych wpływów jak diabeł od święconej wody. Płyta wciąga słuchacza w brutalny świat Luki, Chada i Sonny'ego, pokazując, że wciąż mają wiele do zaoferowania. W ogólnym rozrachunku to album, na którym opanowali do mistrzostwa typową, pięciominutową formę utworu death metalowego, co widać nie tylko w dopracowanych melodiach, ale i przemyślanych aranżacjach, przy jednoczesnym zachowaniu prostoty i braku pretensjonalności.

Tytułowy utwór Lifeless Birth stanowi jeden z głównych punktów albumu i jest najlepszą rekomendacją, która może skłonić do zapoznania się z zawartością całego krążka. I choć album w wielu momentach opiera się na niemal banalnych rozwiązaniach, to tylko podkreśla jego pierwotną energię. Czasem jednak grupa eksploruje inne obszary - Dead Memories i Drill The Skull to przykłady black metalowych wpływów, które tylko podnoszą wartość płyty. Lifeless Birth nie wprowadza rewolucji w brzmieniu Necrot, ale z pewnością pokazuje ich jako zespół dojrzewający i pewny swojej muzycznej tożsamości, która nie powinna stracić na sile wraz z upływem czasu. Najjaśniej zabłyszczy na żywo - to pewne!

Sebastian Gabryel

  • Necrot
  • 17.08, g. 19
  • Klub pod Minogą
  • bilety: 79 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-14 09:13:45 413851 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235006,413851,show2.jpg 413875 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235006,413875,show2.jpg 413876 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,235006,413876,show2.jpg
234923 2024-08-13 08:36:57 To nie był kolejny metalowy koncert w Poznaniu. W klubie 2Progi wystąpił Cynic, zespół-legenda, uznawany za jedno z najbardziej niezwykłych - choć też efemerycznych - zjawisk w historii ciężkich brzmień. Cynic zaczynał jako objawienie death metalu lat 90., a dziś gra już - po prostu - metal progresywny, choć ich muzyce daleko do prostoty.

]]>
Immanentną cechą tego nurtu jest skłonność do skomplikowanych kompozycji, połamanych rytmów, zmian dynamiki i harmonii. Cały szkopuł w tym, że trzeba umiejętnie połączyć techniczną wirtuozerię ze swobodą i spontanicznością, z tzw. feelingiem. Cynic posiadł tę umiejętność w stopniu doskonałym, do metalowego ciężaru dokładając jazzowe i ambientowe brzmienia i patenty. Paulowi Masvidalowi towarzyszą dzisiaj młodsi muzycy, jednak - jak każe wierzyć rockowa (a jeszcze bardziej metalowa) tradycja - osoba lidera zapewnia ciągłość trwania zespołu pomimo upływu wielu lat od debiutu i szeregu zmian w składzie grupy.

Zgromadzona w klubie publiczność w dużej części niewątpliwie miała świadomość tego wszystkiego, o czym piszę. Dało się wyczuć nastrój wyczekiwania, ale i obawy. Jak zaprezentuje się zespół, którego najważniejsze dzieło - płyta Focus - powstało ponad 30 lat temu? Który siłą rzeczy jest już dziś kompletnie innym zespołem? W tej atmosferze upłynęły występy dwóch supportów - zespołów Soma i The Omnific, który to zaprezentował ciekawą, choć dość monotonną (i pozbawioną wokalu) mieszankę ciężkiego grania z bardzo melodyjnymi elementami ni to klawiszowymi, ni to gitarowymi. The Omnific przyjęty został bardzo życzliwie - publiczność żywiołowo reagowała na kolejne kompozycje, dobry nastrój udzielił się też samym muzykom.

Początek "właściwego" koncertu przyniósł dźwięki spokojniejsze, wprowadzając słuchaczy w klimat nieco eteryczny, właściwy i dla dawnego, i dla współczesnego oblicza Cynic. Kosmologiczny i halucynogenny nastrój kreowały także wielobarwne, geometryczno-ezoteryczne projekcje wyświetlane za sceną. Grupa rozpoczęła od kompozycji Nunc Fluens i Evolutionary Sleeper pochodzących z płyty Traced in Air, wydanej w 2008 roku. Zahipnotyzowana publiczność w skupieniu przyglądała się grze zespołu złożonego z czterech muzyków nieprzypominających swym wyglądem i zachowaniem sztampowej grupy metalowej. W Cynic żaden z muzyków nie nosi dziś długich włosów, nikt też nie wymachiwał rytmicznie głową na scenie. Masvidal jako wokalista i lider także zajmuje na scenie miejsce nietypowe, bo głęboko schowane, i to z prawej strony. Charakterystyczne, obcięte gryfy gitar dopełniają obrazu zespołu niecodziennego.  

Najważniejsze pozostawało wszakże samo brzmienie, które przez większość koncertu stanowiło połączenie potężnej, mocnej, agresywnej muzyki ze stłumionym, łagodnym wręcz wokalem Masvidala, często przetworzonym elektronicznie. W efekcie słuchaczowi wydaje się, że otoczony ścianą dźwięku śpiew nieśmiało dobiega gdzieś z daleka - nie wydobywa z otchłani, jak w przypadku wielu metalowych kapel - ale raczej przenika do nas z przestworzy, jest dziwnie krystaliczny. Nieprzypadkowo ostatni album Amerykanów nosi tytuł Ascension Codes (2021), podobnie jak wcześniejszy Traced in Air wskazując na pozaziemski, transcendentalny wymiar rzeczywistości. Zresztą także tytuły poszczególnych kompozycji zespołu mogłyby stać się przedmiotem głębszej interpretacji zmierzającej w tym kierunku, by wymienić tylko takie utwory, jak 6th Dimensional Archetype, Elements and Their Inhabitants czy Aurora. Pierwsze utwory minęły pod znakiem rosnącego zaciekawienia, które z czasem zaczęło przechodzić jednak w zniecierpliwienie.

A to wynikało oczywiście z długiego oczekiwania na wykonanie jakiegokolwiek utworu z płyty Focus. Gdy wreszcie wybrzmiały pierwsze takty Textures, choć był to już siódmy czy nawet ósmy utwór z kolei, publiczność jednoznacznie dała wyraz, że na to właśnie czekała - po raz pierwszy zrobiło się naprawdę głośno nie tylko po zagraniu przez zespół danej kompozycji, ale na samym jej otwarciu. "I to jest Cynic!" - krzyknął po wszystkim jeden z fanów, oddalając się w stronę baru... Textures zabrzmiało znakomicie, potężnie, pefrekcyjnie, choć - do tego jedynie mogę się przyczepić - może odrobinę zbyt szorstko, bez tego dawnego, jazzowego feelingu. Był to jednak niewątliwie jeden z najważniejszych momentów koncertu, podobnie jak wykonanie utworu The Space for This.

Masvidal po raz pierwszy zwrócił się do publiczności dość późno, ale z czasem zaczął się rozkręcać. Usłyszeliśmy między innymi, że Poznań jest pięnym niewielkim miastem, znacznie spokojniejszym od Warszawy, w której grali dzień wcześniej, co bardzo przypadło im do gustu (podobnie jak "naprawdę miła" panująca o tej porze roku temperatura). Innym razem, zapowiadając The Space for This, lider odniósł się do pogmatwanych dziejów zespołu i nieco enigmatycznie dał do zrozumienia, że podróż do tego miejsca, w którym Cynic znajduje się dzisiaj, zajęła wiele lat, w czasie których nie brakowało trudnych doświadczeń (zapewne miał tu na myśli także zmarłych przedwcześnie kolegów).

Na koniec Masvidal zaprosił na scenę dodatkowego wokalistę, przy udziale którego zespół zagrał jeszcze jeden wyczekiwany przez publiczność utwór z debiutanckiego albumu: How could I. Było to rzeczywiście spełnienie obietnicy, która sprowadziła do 2Progów wielu fanów ciężkich brzmień. Jeden jedyny raz Cynic zaprezentował się w dawnym wcieleniu, jako death metalowa kapela produkująca niezwykłe dźwiękowe tekstury. W gruncie rzeczy odpowiada to krótkiej, acz niezwykle inspirującej i elektryzujacej działalności pierwszego składu zespołu, do którego dzisiejszy Cynic skutecznie nawiązuje. Tylko tyle i aż tyle.

Adam Domalewski

  • Cynic
  • 11.08
  • 2progi

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-13 08:36:57 413884 <![CDATA[fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234923,413884,show2.jpg 413887 <![CDATA[fot. Adam Domalewski]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234923,413887,show2.jpg 413890 <![CDATA[fot. Adam Domalewski]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234923,413890,show2.jpg
234419 2024-08-05 10:30:28 Cynic to zespół, który zawsze bardzo wyróżniał się na tle sceny muzycznej swoją unikalną mieszanką death metalu połączonego z jazzem, progresywnym rockiem oraz elementami muzyki elektronicznej. Założona w drugiej połowie lat osiemdziesiątych w Miami, grupa szybko zyskała status innowatorów, a wręcz pionierów nowych rozwiązań w tak popularnym wówczas, śmiercionośnym gatunku. Jednak i dziś, mimo tak wielu lat, Cynicy wciąż mają nam wiele do zaoferowania - ich mroczny i brutalny świat to często układanka przypominająca wyjątkową kostkę Rubika. Już za kilka dni przekonamy się o tym na żywo.

]]>
Głównymi członkami Cynic są wokalista i gitarzysta Paul Masvidal oraz perkusista Sean Reinert, co jest o tyle ważne, że to właśnie oni wchodzili w skład legendarnego zespołu Death, prowadzonego przez charyzmatycznego, nieżyjącego już Chucka Schuldinera. I podobnie jak w przypadku tej kapeli, również początki Cynic były dość trudne. Zespół kilkakrotnie zmieniał skład, a ich pierwsze dema wcale nie zdobyły uznania. Przełom nastąpił dopiero w 1993 roku, kiedy to ukazał się ich debiutancki album Focus, wydany w najlepszym wówczas Roadrunner Records. Album na wskroś rewolucyjny, bo techniczną brutalność death metalu łączący z zupełnie jazzowymi, wymagającymi improwizacjami oraz eterycznymi wokalami. Ortodoksi kręcili nosami, ale otwarte metalowe głowy mogły mieć z nim mnóstwo radochy. Zawarte na płycie utwory takie jak Veil Of Maya, How Could I i Textures są dziś klasykami gatunku, a ich skomplikowane aranżacje i zaawansowana technika instrumentalna są ponadczasowe. Dziś słucha się tego równie dobrze, co trzydzieści lat temu.

Niestety, Focus przez wiele lat nie doczekiwał się kontynuacji. Po jego wydaniu Cynic rozpadł się - jego członkowie poróżnili się ze sobą z powodów muzycznych, ale i prywatnych, znów łącząc siły dopiero w 2006 roku. Warto było czekać, bo kiedy dwa lata później Traced In Air (2008) pojawił się na sklepowych półkach, okazało się, że panowie wciąż mają w sobie ten sam pociąg do innowacyjności, z całą mocą uderzając w słuchacza przemyślaną energią progresywnego metalu, jazzu i ambientu, jeszcze bardziej złożonego i emocjonalnego niż na debiucie, co udowadniają choćby takie utwory jak Integral Birth czy The Space For This. Nie zmieniły się też teksty - introspektywne, filozoficzne, często poruszające tematy duchowości, transcendencji i ludzkiej kondycji. Nie jest tajemnicą, że Paul Masvidal - ich główny autor - zawsze czerpał inspirację z różnych źródeł, ale najbliżej było mu do filozofii Wschodu i związanych z nią buddyjskich nauk, co można zauważyć również na wydanym później albumie Kindly Bent To Free Us (2014).

Na początku 2020 roku zmarł Sean Reinert, współzałożyciel i perkusista Cynic, a pod jego koniec basista zespołu - Sean Malone. Ich śmierć była ogromnym ciosem dla zespołu i fanów. "Czuję otępienie i wypełnia mnie żal. Mieli błyskotliwe umysły, czułe serca i byli jednymi z najlepszych muzyków, jakich w życiu poznałem" - pisał lider zespołu, Paul Masdival. Nie oznaczało to jednak zakończenia działalności Cynic. Już rok później ukazał się Ascension Codes (2021) - swoisty hołd dla kolegów, będący też kolejnym krokiem w stronę muzyki eksperymentalnej, z jeszcze większym naciskiem na atmosferyczne brzmienia, które z pewnością zdominują nadchodzący koncert zespołu w 2progach.

Sebastian Gabryel

  • Cynic
  • 11.08, g. 19
  • 2progi
  • bilety: 99 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-07 09:59:03 413149 <![CDATA[Cynic, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234419,413149,show2.jpg 413151 <![CDATA[Cynic, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234419,413151,show2.jpg 413152 <![CDATA[Cynic, fot. materiały prasowe]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234419,413152,show2.jpg
234418 2024-08-05 10:29:24 Poznański duet Wczasy postanowił o sobie przypomnieć i ma dla nas całkiem nowy Program, po raz kolejny pokazując, że nie jest tylko "tymi dwoma od Dzisiaj jeszcze tańczę". Jednym z największych wakacyjnych przebojów 2018 roku pokazali, że nawet zimną falą i nawet post-punkiem oraz całą tą rockową nostalgią, jaka przetoczyła się przez lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte, można powojować w mainstreamie. Bartłomiej Maczaluk i Jakub Żwirełło - naczelni luzacy stolicy Wielkopolski - zaprezentują nam swoje nowe, jak i już dobrze znane numery podczas występu na tle panoramy Poznania, w ramach koncertowej serii #NaTarasie.

]]>
Jeśli chodzi o Wczasy to powiedzieć trzeba, że Bartłomiej i Kuba po prostu wiedzą jak łączyć. Jak pożenić ze sobą syntezatorowe disco z różowej dekady z o dziesięć lat młodszym indie popem tak, by z jednej strony nie brzmiało to kiczowato, a z drugiej, by nie znudziło po pięciu minutach. Takich projektów jak Wczasy niby mamy w Polsce dziesiątki, jednak mało który z nich jest w stanie przywołać w nas coś więcej niż tylko tani sentyment. Mało który potrafi tak śmiesznie, a zarazem smutno grać proste piosenki-michałki, które jednak wydają się mieć nader długi termin ważności.

A tak przecież można powiedzieć nie tylko o wspomnianym już Dzisiaj jeszcze tańczę, ale całym debiutanckim albumie Wczasów Zawody (2018) - wyluzowanym, choć i pełnym gorzkich refleksji na temat dzisiejszego pędu życia, poruszającym tematy miłości, straty i codziennych zmagań z presją społeczną i alienacją włącznie. Chwytliwość tego krążka sprawiła, że panowie zaczęli być zapraszani na większość festiwali w Polsce, robiąc doskonałą robotę zarówno na poznańskim Spring Breaku, jak i takich imprezach jak Open'er czy OFF Festival.

Ruszyli w Polskę i wszędzie spotykali się z dobrym odbiorem, nie mówiąc o fakcie, że szturmem wzięli też telewizję - Dzisiaj jeszcze tańczę stało się muzycznym motywem ramówki TVN-u. "Dzięki temu, że pojawiło się w TVN, sporo osób o nas usłyszało, choć raczej tylko część z nich została na dłużej. (...) Dzięki temu więcej osób przychodzi na nasze koncerty. Można powiedzieć, że wyszliśmy z piwnicy i totalnego undergroundu" - przyznawał później duet.

Humor i melancholia, rozrywkowość i refleksyjność oraz łatwość w opisywaniu codziennych doświadczeń, z którymi może utożsamić się nie tylko młode pokolenie z dowolną literką alfabetu. To wszystko - w połączeniu z chillowym brzmieniem o lekkim zabarwieniu surf rockowym -  zaważyło na tym, że i kolejną płytę Wczasów To wszystko kiedyś minie (2021) sympatycy tak bezceremonialnego grania przyjęli z otwartymi ramionami, co dobrze obrazuje liczba koncertów, jakie panowie zagrali w ramach ogólnopolskiej promocji albumu, również na czeskich festiwalach Pop Messe i Creepy Teepee.

Dziś duet prezentuje nam swój najnowszy Program (2024) - zaledwie czteroczęściową EP-kę, która jednak wydaje się być zaledwie preludium do pełnoprawnej, trzeciej już płyty Wczasów, która w sangwinistyczno-pesymistycznym tonie znów podarowała nam solidną dawkę syntezatorowego popu na rozluźnienie z wieloma momentami rodem ze sceny post-punk revival. Odprężmy się więc podczas wieczoru #NaTarasie. Wakacje jeszcze się nie skończyły i dzisiaj jeszcze tańczymy!

Sebastian Gabryel

  • Wczasy
  • 10.08, g. 18
  • Na Tarasie (Galeria MM, ul. Święty Marcin 24)
  • bilety: 29-49 zł

© Wydawnictwo Miejskie Posnania 2024

]]>
pl
Wydawnictwo Miejskie Posnania - kultura.poznan.pl 2024-08-07 09:19:33 413143 <![CDATA[Wczasy, fot. Jarema Drozdowicz]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234418,413143,show2.jpg 413144 <![CDATA[Wczasy, fot. Nata Moszyńska]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234418,413144,show2.jpg 413145 <![CDATA[Wczasy, fot. Nata Moszyńska]]> https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/pictures/picture,pic1,1200,234418,413145,show2.jpg